X

689 104 27
                                    

W życiu każdego człowieka nadchodzi taki moment, w którym chcemy być po prostu kimś innym, czujemy się źle sami ze sobą, a czasami nawet dopuszczamy się myśli o chęci byciu „normalnym". Poniekąd, to inni ludzie sprawiają, że zaczynamy mieć dość siebie, dość swojego dotychczasowego życia, lecz nie jesteśmy w stanie nic zmienić, nawet jeśli bardzo byśmy tego chcieli, to niektóre rzeczy są po prostu nietykalne i trzeba się z tym pogodzić.
Ten pierwszy „moment" w życiu Louise Tomlinson trwał trochę ponad tydzień, sami możecie się domyśleć dlaczego.

Johannah Tomlinson była konsekwentna w wychowywaniu swoich dzieci, miała dość rygorystyczne zasady do których, chcąc nie chcąc musieli się stosować, więc możecie wyobrazić sobie jej niezadowolenie, kiedy ujrzała swoją córkę w dwuznacznej sytuacji z inną dziewczyną. Mówiąc krótko, wypędziła biedną Harriet z domu, a z Louise przeprowadziła krzykliwą rozmowę. Finalnie, mała szatynka dostała szlaban na wychodzenie z domu, został zabrany jej telefon oraz laptop. Tak, dobrze czytacie. Louise była załamana i pomimo swoich tłumaczeń, wypierania się wszystkiego, aby już tylko mieć spokój, to jej rodzicielka była nieugięta.

Czas jej się dłużył niemiłosiernie. Myśli stawały się z każdą sekundą coraz bardziej niespokojne, ciało ociężale, a chusteczek nasiąkniętych łzami przybywało coraz więcej porozrzucanych na podłodze. I pomiędzy tym wszystkim siedziało kruche ciało dziewczyny, która w każdej chwili mogło się rozpaść na drobne kawałeczki. Brak akceptacji ze strony matki oraz całej jej najbliższej rodziny sprawił, że pragnęła być kimś innym, zapragnęła być normalną, przykładną córką. Chciała mieć chłopaka, dobre wyniki w nauce, być kobieca i taka jaka powinna być, jaką chciała jej matka, aby była.

Całe osiem dni siedziała zamknięta w czterech ścianach swojego pokoju. Posiłki ktoś zostawiał jej pod drzwiami, nikt nawet nie interesował się co się z nią dzieję. Dziewiątego dnia poszła do szkoły. I tak, bała się, cholernie bała się spotkać Harriet, a wiedziała, że to wszystko co się wydarzyło było tylko jej winą i cholera, ona naprawdę nie chciała stracić brunetki. Chciała mieć ją w swoim życiu do końca.

Chowając w za długich rękawach bluzy swoje malutkie dłonie, szła przez dziedziniec szkoły, patrząc na swoje zniszczone trampki. W jej głowie kłębiło się dużo myśli, a jedna ciągle wolała HarrietHarrietHarriet i cóż, kiedy podniosła swój wzrok, ponieważ zdawało się jej, że ktoś zawalał jej imię, zobaczyła ją. Styles stała obok ulubionego drzewa Louise, zawzięcie czytając coś w telefonie. Serduszko szatynki zabiło zdecydowanie mocniej, a momentalnie w kącikach jej oczu pojawiły się łzy, których nie umiała wytłumaczyć. Może po prosto się cieszyła, że Harriet nic nie jest?
Zacisnęła rączkę na ramiączku plecaka, wypuszczając powietrze ze świstem, ponieważ tak, zielonooka ją zauważyła i teraz wpatrywała się w siebie z dużej odległości. Ludzie, którzy przechodzili pomiędzy nimi kompletnie nie mieli dla nich znaczenia, nic nie miało dla nich znaczenia, kiedy wiedziały, że z tą drugą jest w porządku. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Trwało to kilka sekund, po których szybko i bez żadnego namysłu, obie dziewczyny zaczęły biec w swoją stronę. Gdzieś w tle Louise słyszała głos Zoe, która wolała jej imię, ale nie obchodziło ją to, ponieważ z jej oczu popłynęło kilka łez, kiedy w końcu poczuła chude ręce oplatające jej ciało i zapach, który kojarzył jej się z bezpieczeństwem i domem.

- Jestem, jesteś, już-już jest dobrze, tutaj, tak. - słowa, które wypowiadała Harriet były chaotyczne, a drżenie jej głosu nie ustawało. Wplątała dłonie we włosy niższej dziewczyny, bardzo mocno wtulając jej małe ciało w swoje, ponieważ bała się, że znów ktoś ją skrzywdzi.

- J-ja...

- Shhh, wiem wszystko, nic narazie nie mów, kochanie. - wyszeptała do ucha Louise, po czym złożyła na jej czole czuły pocałunek, nie przejmując się innymi, ponieważ właśnie trzymała w ramionach swój cały świat.

🍬🍬🍬
Cóż, nie wiem co mogę dziś tu napisać, więc wy napiszcie coś w kom dotyczącego rozdziału x. Dobrej nocy

sweet like candy | fem!larryWhere stories live. Discover now