Rozdział 18

866 94 11
                                    

Kto by pomyślał, że przez tak krótki czas wydarzą się rzeczy tak istotne dla mojego życia? Zaledwie kilka godzin wystarczyło do rozwinięcia się tak ważnej sytuacji. Dla ludzi w wieku moich rodziców być może nie są to wcale rzeczy ważne, a zupełnie błahe, ale dla nastolatka dopiero uczącego się życia była to bardzo istotna lekcja. Bowiem uczyła ona jednej z największych wartości - miłości. Jakby się tak zastanowić to wszystko na tej marnej planecie kręci się wokół tego osobliwego uczucia. Dlatego tak wielkim szczęściem jest doświadczyć miłości odwzajemnionej. W moim przypadku odwzajemnionej przez tego nieznajomego blondyna, którego widok mogłem podziwiać co rano od kiedy go poznałem. Nieświadomie codziennie moje serce coraz bardziej otwierało się na jego piękny uśmiech, błękitne oczy, osobliwy humor, cudowną opiekuńczość i to jak w każdej smutnej chwili przywracał moją wiarę w szczęśliwe zakończenie. I pomyśleć, że już nie musiałem mówić sobie tego w głowie, a mogłem stanąć przed nim i powiedzieć mu to w twarz bez wstydu i strachu. Ponieważ nie był już nieznajomym, a jak to mówi współczesna młodzież "moim chłopakiem".

- Dipper, chodź szybko, nie mamy całego dnia! - z mojego marnego monologu wyrwał mnie krzyk Billa.

- A tak, przepraszam zamyśliłem się! - odpowiedziałem i podbiegłem do niego ślizgając się na liściach. - Zaraz skręcimy w lewo, tam jest więcej drzew.

Wybraliśmy się do lasu w celu rozpoczęcia badań nad tymi świecącymi miniaturkami, jednak nie zastaliśmy ich tam gdzie były jeszcze przed moim wypadkiem z nogą. Mimo to nasz upór nie pozwolił nam ustąpić, więc skończyliśmy na przeczesywaniu lasu wzdłuż i wszerz, aby znaleźć choćby jedno takie zwierzątko.

Skręciliśmy do gęściejszej części boru, w której to rosły wielkie drzewa o grubych szaro-zielonych pniach. Z potężnych gałęzi zwisały pojedyncze liany, trawę zastąpiła tam wilgotna ziemia, z której wystawały dorodne grzyby, a powietrze było bardziej orzeźwiające. Z pewnością nie przypominało to typowego Oregońskiego lasu, do którego owe miejsce należało.

-Powinniśmy się tu trochę rozejrzeć - powiedział Bill omiatając wzrokiem teren - Ty poszukaj w krzakach, a ja zerknę na drzewa.

Tak jak zarządził blondyn schyliłem się i zacząłem przeczesywać krzaki. Na początku nie znalazłem nic interesującego, ale gdy zdecydowałem się zajrzeć głębiej odkryłem, że w środku tych dziwnych roślin rosną jakieś owoce. Zerwałem kilka i od razu zabrałem się do notatek. Narysowałem szczegółowy rysunek, opisałem wygląd, zapach, środowisko, w którym się rozwijają i już zabierałem się do sprawdzenia smaku, kiedy usłyszałem trzask łamanych gałęzi. Podniosłem głowę i ujrzałem leżącego na ziemi Billa wydzierającego się na... niebo?

- I patrz co zrobiłaś, ty maro nieczysta! Niech ja cię tylko dorwę, to zobaczysz z kim zadarłaś! Poznaj mój gniew ty pier-

- Bill możesz mi powiedzieć na co ty krzyczysz? - spytałem z niepokojem patrząc na ten widok.

- Dipper idź i zabij to paskudztwo! - rozkazał wskazując ręką na niebo.

- To czyli... co?

Dopiero wtedy zobaczyłem, że na drzewie chowa się jakieś małe stworzonko. Miało skrzydełka, było całe fioletowe i widocznie bardzo rozbawione upadkiem chłopaka.

- Ojej, chłopczyk się zdenerwował co? - spytało to "coś" odlatując z drzewa w naszym kierunku - I co popłaczesz się? Ah, jak mi przykro... a jednak nie! - zaczęło się głośno śmiać.

- Jesteś chochlikiem, prawda? Masz jakieś stado? Czym się odżywiacie? - zadawałem pytania ożywiony z notatnikiem i ołówkiem w ręce.

- Że niby ja ci wyglądam na chochlika? - spytał nie-chochlik wyraźnie urażony - Jestem wróżką pacanie! Może tego nie wiesz, ale wróżki bardzo różnią się od tego odrażającego bytu jakim są chochliki. My jesteśmy piękne, eleganckie, inteligent-  Ej, patrz mi w oczy jak do ciebie mówię!

- A tak, przepraszam - odpowiedziałem pokornie zostawiajac notes w spokoju. - A co jeśli chodzi o twoje stado?

- Musisz być prawdziwym bucem żeby przeszkadzać mi w wymienianiu zalet mojego gatunku! - zganiła mnie zirytowana wróżka - I nie żadne stado, tylko społeczność. Wchodzi w nią kilkanaście rodów, a mimo to jest to najmniejsza społeczność w tym lesie. Wszyscy mieszkają w drzewach, które są tu najbezpieczniejszym schronieniem. My, wróżki musimy na siebie uważać, w końcu jesteśmy tak delikatne i szkoda by było gdyby takie istoty jak my ucierpiały.

- Mogłabyś się w końcu zamknąć?! - spytał Bill któremu wróżka od początku działała na nerwy.

- Matka cię nie nauczyła, że do istot wyżej postawionych trzeba się zwracać na „Pan" i „Pani"? - zapytała drwiącym głosem.

- Twierdzisz, że ty jesteś wyżej postawiona ode mnie?

- Oczywiście, że tak. Ty jesteś tylko marnym człowiekiem i nie masz jak się równać ze mną.

- Ja jestem marnym człowiekiem? Ja? Chodź tu to się przekonasz czy naprawdę jestem taki marny jak ci się wydaje - po tych słowach Bill wymierzył cios, którego istota z łatwością uniknęła.

- Wiesz, na początku myślałam, że jesteś jakimś demonem i dlatego straciłam cię z drzewa. Ale teraz kiedy już wiem jaka z ciebie ciota, widzę, że ty po prostu śmierdzisz jak demon.

Tym razem chłopakowi udało się trafić stworzonko. Oszołomiona wróżka najpierw nie wiedziała co zrobić, ale po chwili jej czarne oczy przybrały odcień rubinu, a na twarz wstąpił dziwny uśmiech.

- Bill chyba powinniśmy iść do domu - powiedziałem cicho nie spuszczając wzroku z latającego tworu.

Sekundę później znajdowałem się na plecach Billa, a on mknął z zawrotną prędkością przez las, uciekając przed chmarą kolorowych skrzydełek i czerwonych oczu.

___________________________
Hajka
Ten rozdział jest tak bezużyteczny, że aż mnie wzdryga, ale trzeba wprowadzić tutaj trochę nadnaturalnych istot. Przecież to GF.
Ale dzisiaj nie o tym.
ACTA 2. Pewnie już słyszeliście.
A jeśli nie to, jest to projekt dyrektywy dotyczący ochrony praw autorskich w internecie.
Oczywiście teraz też mamy ochronę praw autorskich, ale wkracza to na zupełnie nowy poziom.
Nie umiem opisywać takich rzeczy więc możecie sobie wpisać „ACTA 2" i trochę o tym poczytać.
Ale generalnie fanfiction, covery, memy i inne takie będą nielegalne.
Umrze twórczość, umrą fandomy, umrze internet.
Polecam podpisać petycje.
Wattpad nie pozwala na kopiowanie tekstu, więc nie dam linka.

Zbliżamy się już do końca tej historii wiec miejmy nadzieje, ze będzie mi dane to zakończyć.

#SaveYourInternet
Bajo

Bez Tytułu ~ Billdip ~Where stories live. Discover now