Rozdział 15

1K 97 19
                                    

Nadszedł dzień Bożego Narodzenia. Przygotowania do Wigilii ruszyły pełną parą. Pacifica wraz z Billem urzędowali w kuchni i zdenerwowani presją czasu zakazywali nam wstępu do ich „Pracowni cudów wujka Dorito i cioci Biegun Północny", jak to nazywał blondyn. Mabel razem z Natalie siedziały pod choinką pakując prezenty przywiezione przez nie z Californii. Wendy poszła do domu pomóc u siebie, ale obiecała, że przyjdzie wieczorem i chwilę u nas posiedzi. Soos z Melody także potwierdzili swój udział w celebrowaniu tego święta. Co do lodowiska, okazało się, że nasz wysiłek był zupełnie niepotrzebny, ponieważ Mabel jeździ jeszcze gorzej niż ja na początku mojej nauki. Dzień na lodzie przeminął mi więc na zbieraniu z ziemi szatynki i ganianiu Billa, który to co chwilę zabierał mi czapkę, czy inną część garderoby. Po wczorajszym dniu Natalie jest na mnie jeszcze bardziej wkurzona. Doprowadziłem ją do takiego stanu złości, że nie wiadomo czy lepiej podejść i pogadać, czy uciekać i czekać, aż jej przejdzie. Najgorsze w tym było to, że nie wiedziałem o co się wścieka. Oczywiście zauważyłem, że nie lubi Billa, ale dlaczego jest niemiła też dla mnie? Moje rozmyślania przerwała moja dziewczyna we własnej osobie.
- Przyszłam po wstążkę - powiedziała nie podnosząc na mnie wzroku.
- Poczekaj - powiedziałem wstając i łapiąc ją za nadgarstek.
- Dipper nie ma czasu, musimy przygotować się do Wigilii - odpowiedziała oschle.
- Właśnie. Wigilia to czas pojednania, więc skorzystajmy z okazji i wytłumacz mi dlaczego ciagle chodzisz zła i patrzysz na ludzi jakby ci matkę zabili.
Natalie po chwili milczenia usiadła na łóżku. Dosiadłem się obok niej.
- O co chodzi?
- Bill - odpowiedziała cicho.
- Co „Bill"? - spytałem.
- Bill. Ten pedał zbok, który cały czas do ciebie zarywa, a tobie to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, podoba ci się to! - wykrzyczała dając upust swoim wszystkim złym emocjom.
- Że co? - zapytałem zdezorientowany. - Bill mnie nie podrywa. Po prostu jesteśmy dobrymi kumplami, a dobrzy kumple czasem robią sobie z siebie jaja.
- Przecież dobrze widzę co tu się dzieje! Zauważyłam jak na siebie patrzycie! Przestań być tchórzem, a zacznij być facetem i po prostu przyznaj, że mnie zdradzasz! - wykrzyczała jeszcze głośniej Natalie, a łzy napłynęły jej do oczu.
- Natalie! - tym razem to ja krzyknąłem. - Jak mógłbym ci zrobić coś takiego? Znamy się tyle czasu, tyle razem przeszliśmy i pomogłaś mi tak bardzo! Byłbym skończonym idiotą gdybym to wszystko zepsuł. Kocham cię - dokończyłem już spokojnym tonem.
Siedzieliśmy w ciszy może z dwie minuty, ale dla mnie była to cała wieczność.
- Zgoda? - spytałem.
- Przepraszam - jęknęła Natalie, po czym rzuciła mi się na szyję.
Razem z Natalie zeszliśmy na dół, gdzie ona poszła do salonu, a ja mimo zakazu skierowałem się do kuchni.
- Ciociu Północna mamy intruza! - powiedział podniesionym głosem niebieskooki kiedy tylko mnie zobaczył.
- Wyjdź lub zostaniesz ostrzelany! Nie zdołasz uciec przed naszymi widelcoletami zaopatrzonymi w naboje z bardzo trwałego ciasta pierogowego! - zakrzyknęła Pacifica.
- Ja tylko na chwilę chciałbym zabrać Billa - oświadczyłem.
Blondyni wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Udzielam zgody na... atak! - powiedział chłopak rysując sobie mąką mundur na koszulce.
- Tak jest Panie Generale!
Po tych słowach w moją stronę została wyrzucona fala pierogowych pocisków. W porę zreflektowałem się, że najlepszym wyjściem będzie ucieczka z pola bitwy. Dzięki temu uniknąłem obrażeń. Po tym jak cudem uszedłem z życiem przyszedłem do dziewczyn i rozsiedlenie się na fotelu z zamiarem obejrzenia jakichś „wspaniałych" paradokumentów.
- Co ty sobie myślisz? - zapytała Mabel widząc co robię.
- Co?
- My harujemy z tymi prezentami, a ty se będziesz filmy oglądał!
- Nie mam nic lepszego do roboty - skwitowałem.
- Jak to nie?! - spytała Mabel rozeźlona. Zawsze miała bzika na punkcie równouprawnienia i denerwowały ją wszystkie sytuacje w których to mężczyźni mają lepiej od kobiet. - Zasuwaj na dwór wieszać lampki!
- I tak napada na dach i nie będzie nic widać!
- Rób co mówię! - zakończyła dyskusję Mabel tonem matki każącej swojemu dziecku odrabiać lekcje, w chwili gdy owy potomek woli pograć na komputerze.
Wiedząc, że dalsze upieranie się przy swoim doprowadzi tylko do pogadanki na temat równości płci, zebrałem się z fotela i poszedłem wieszać lampki.
                                 •••
Śnieg prószył, z telewizora grały kolędy, a dom wypełniały popędzające okrzyki. Poprzez swój atak nasi Masterchef'owie zużyli całe ciasto na pierogi, przez co musieli zrobić nowe. Zajęło im to na tyle długo, że przygotowywali pierogi, w czasie gdy my siedzieliśmy przy stole czekając na ostatnią potrawę. Wychodzili z kuchni akurat wtedy, gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka.
- Idziemy się przebrać - zawołała Północna w biegu.
Po kilku minutach Pacifica, ubrana w fioletową sukienkę do ziemi, jasno szare szpilki i ametystowy diadem usiadła naprzeciwko ubranej na szmaragdowo Natalie. Sukienka Natalie sięgała przed kolano i jej brzegi były wykończone czarną koronką. Po prawej stronie Pacifica'i siedziała Mabel w czerwonej kreacji stylizowanej na strój Świętego Mikołaja. Brakowało jej tylko czapki, zamiast której we włosy wplotła ostrokrzew. Powoli zaczęliśmy się niecierpliwić i już mieliśmy wysłać kogoś na górę, kiedy zobaczyliśmy, że po schodach schodzi, nie kto inny jak Bill. Przeczekanie tych parunastu minut było warte tego widoku. Chłopak oszałamiająco prezentował się w żółtym fraku i spodniach w tym samym kolorze. Pod złociste okrycie nałożył białą koszulę spod której kołnierzyka wystawała czarna mucha. Jego włosy były jeszcze dokładniej ułożone niż zazwyczaj. Grzywka lekko opadała na oko na którym spoczywała czarna opaska. Na czubku głowy chłopaka utkwił mały cylinder. Wszyscy zamilkli patrząc jak zajmuje miejsce obok mnie. Ja ubrany w zwyczajną koszulę i krawat, wyglądałem przy nim jak brzydkie kaczątko obok dostojnego łabędzia. Po modlitwie zaczęliśmy jeść i widać było, że nasi kucharze się postarali. Wszystko zostało bardzo ładnie przyozdobione i zachwycało stroną wizualną. Oczywiście smak nie był gorszy. Wszystko dobrze się komponowało i spajało w całość. Gdy zjedliśmy większość z dwunastu potraw, do domu zawitali Soos z Melody i Wendy. Załapali się na karpia, którego z resztą bardzo chwalili. Po skończonej kolacji przyszedł czas na rozpakowywanie prezentów. Dostałem limitowaną edycję zbioru wszystkich kryminałów mojego ulubionego autora. Mabel bardzo ucieszyła się z biżuterii ode mnie i zestawu romansów od reszty. Wendy z iskierką w oku oglądała nową siekierę, a Soos z pół godziny bawił się swoim pudełkiem. Dla Natalie specjalnie nauczyłem się tańczyć jej ulubiony taniec przez co nawet trochę się wzruszyła, natomiast dla Melody razem z Mabel przygotowaliśmy poradnik młodej mamy. Do otworzenia został już tylko jeden prezent, prezent Billa. Gdy otworzył paczuszkę i zobaczył co się w niej znajduje na jego usta wpełzł uśmiech. Trochę się martwiłem, czy prezent mu się spodoba, ale teraz nie miałem wątpliwości, że trafiłem w dziesiątkę. Rudowłosa i przyszli rodzice już zaczęli się zbierać, kiedy Bill wyszedł na środek pokoju i oświadczył:
- Przygotowałem pewną rzecz... myślę że wam się spodoba - powiedział po czym przepchnął do salonu fortepian na kółkach.
Blondyn zasiadł przed klawiszami i zaczął grać. Nikt z nas nie znał tej melodii, ale mimo wszystko była naprawdę ładna. W czasie gdy my siedzieliśmy w skupieniu, Melody z Soos'em postanowili potańczyć. Po chwili dołączyły się też inne pary, które z powodu niedoboru mężczyzn składały się z samych dziewczyn. Ja siedziałem przy stole patrząc na te wszystkie roześmiane twarze. Ukojony tą przyjemną atmosferą na chwilę odpłynąłem. Obudził mnie blond pianista z komunikatem, że impreza już się skończyła i żebym pomógł mu w zanoszeniu garów do kuchni. Niechętnie wstałem, wziąłem kilka talerzy i sztućców poszedłem do wyjścia. W drodze do drzwi nuciłem sobie melodię, stawiając kroki w rytm i od czasu do czasu robiąc jakiś piruet.
- Masz chęć na ostatni Wigilijny taniec? - spytał Bill przypatrując się moim próbom zrobienia jak najładniejszego obrotu.
- Z tobą?
- Dziewczyny są już dosyć zmęczone, a mi starczy energii na walc, czy coś.
- W takim razie, czemu nie?
Chłopak złapał mnie jedną ręką za dłoń, a drugą objął w pasie. Ja moją drugą dłoń położyłem na jego szyi. Zaczęliśmy tańczyć jakiś nieokreślony dla mnie taniec. Nie przeszkadzał nam brak muzyki, czy znajomosci kroków. Bill najprawdopodobniej improwizował, a ja po prostu dopasowałem się do jego ruchów. Poruszaliśmy się po całym pokoju, aż dotarliśmy do przejścia do następnego pomieszczenia.
- Patrz, jemioła - powiedział mój taneczny partner spoglądając na sufit.
- Ano, rzeczywiście - odpowiedziałem patrząc w tym samym kierunku.
- Wiesz co to oznacza? - spytał patrząc na mnie z cwanym uśmieszkiem.
- Że Mabel zbyt udzielił się świąteczny nastrój i próbuje swatać ludzi?
- Przygotuj się!
- Co t–
Bill złączył nasze usta w pocałunku. Nie spodziewałem się tego, więc w przypływie szoku odwzajemniłem jego gest.
- Dobrymi kumplami? A może friends with benefits, co? - usłyszeliśmy damski głos.
Centralnie przed nami ze szklanką wody w ręce stała Natalie. Jak poparzony doskoczyłem od Billa, nie zdając sobie sprawy z tego co właśnie zrobiłem.
- Natalie!
- „Tyle razem przeszliśmy" - krzyknęła policzkując mnie w twarz. - „Znamy się tyle czasu" - podniosła głos i wylała na mnie zawartość szklanki. - „Kocham cię" - wydarła się na cały głos rzucając szklanką o podłogę. Szkło rozprysło się i trafiło mnie w nogę. - Gówno prawda - zakończyła i zapłakana pobiegła na górę.
Stałem oszołomiony całym wydarzeniem. Nie wiedziałem co mam robić. Rzuciłem okiem na Billa. Jego twarz pozbawiona emocji, jednak w oku pojawił się lekko widoczny błysk. Nie mogłem dłużej tak stać. Pobiegłem do lasu.

___________________________
Kra (nie wiem jak wy, ale ja się tak witam z ludźmi)
Byłam na wycieczce we Wrocławiu i wróciłam (kiedy to piszę) jakąś godzinę temu. Nie była to najlepsza wycieczka, ale bywało gorzej. Wyniosłam z niej jedną rzecz, a mianowicie: nie siadajcie z kimś w autobusie w drodze powrotnej bo nie ma jak spać. Nie no te siedzenia są takie małe, że ja nie wiem kto to projektował.
Co do tego specialu na 15 maja to zaczęłam pisać i stwierdziłam, że to bez sensu i w końcu nie napisałam.
Sorry, że dzisiaj tak mało żywiołowo, ale ja tu ledwo przytomność umysłu zachowuję (ale nie zasnę bo mi moje piękne sińce pod oczami znikną).
Kra

Bez Tytułu ~ Billdip ~Where stories live. Discover now