Rozdział 11

1.2K 111 11
                                    

Drzwi do domu uderzyły z hukiem o ścianę, a w mieszkaniu powiało chłodem. Do przedpokoju po kolei wolnym krokiem weszły cztery postacie podobnego do siebie wzrostu. Jedna z nich zapaliła światło, tym samym ukazując twarze reszty. Zanim zderzyliśmy zorientować się kto jest kim jedna z nich już zaczęła okładać mnie czapką po twarzy.
-Dipper! Dzwoniłam do ciebie dwadzieścia siedem razy stojąc na dworze przy temperaturze -25 stopni Celsjusza, a ty nie raczyłeś ruszyć dupy z kanapy, żeby odebrać ten cholerny telefon!-krzyczała dziewczyna, nie przestając mnie bić.
-Ej! Mabel uspokój się!- krzyknęła inna i odciągnęła Mabel.
Teraz gdy agresywny osobnik został usunięty z pola rażenia mogłem lepiej przyjrzeć się twarzom stojących za fotelem osób. Pierwsza z nich była jasną blondynką z prostą grzywką i niebieskimi oczami. Druga dziewczyna miała jasno brązowe włosy i oczy w tym samym kolorze. Trzecia na głowie nosiła kolor rudy, a jej oczy były zielone. Czwarta natomiast, trzymana mocno w objęciach trzeciej, z kolorem włosów i oczu identycznymi jak moje. Były to oczywiście Pacifica, Natalie, Wendy i moja kochana siostrunia Mabel.
-Dipper czemu nie odbierałeś?- spytała już na spokojnie Wendy.
-Nie słyszałem telefonu- odpowiedziałem- Jak tu weszłyście? Przecież chatę od góry do dołu zakrywa śnieg.
-Dla córki drwala nie jest problemem przekopać trochę śniegu- powiedziała z lekkim uśmiechem Wendy.
-Hej, a to kto?- spytała Mabel patrząc na wykluczonego z rozmowy Billa.
-Przepraszam za moje maniery, nie przedstawiłem się- powiedział blondyn wstając.- Jestem Bill. Mieszkam tu z Dipperem jako jego współlokator- mówił, w tym samym czasie podając rękę do uściśnięcia każdej z dziewczyn.
Patrząc na to uświadomiłem sobie, że byłoby miło gdybym także się przywitał, więc przytuliłem na powitanie każdą z nich. Po chwili dziewoje zdjęły kurtki, buty i szaliki po czym wszyscy usiedliśmy przy stole w kuchni.
-Przyniosę nam coś do jedzenia- powiedział Bill i już po chwili kręcił się pomiędzy lodówką, a kuchenką.
-To jak sobie radzisz Dipper?- spytała Pacifica.
-Wiesz, nie jest najgorzej i jakoś sobie radzimy. Dom jeszcze nie popadł w ruinę, jest w miarę czysto i mamy co jeść.
-Mabel mówiła, że miałeś wypadek. Jak z twoją nogą?
-A, tak. Musiałem pobyć trochę w szpitalu, ale i tak chodzę w gipsie. Przed tą całą aferą miałem pracę, ale mnie wylali.
-Ej, nic o tym nie mówiłeś. Wiesz, że wysłałabym ci pieniądze gdybyś potrzebował- powiedziała Natalie lekko urażonym głosem.
-Natalie, rozmawialiśmy już o tym. Nic nie mówiłem, bo wiedziałem że zaraz przelejesz mi kasę na konto, a ja świetnie sobie radzę sam.
-To kto za ciebie płaci przez ten cały czas- spytała Mabel.
-Na razie żyjemy na utrzymaniu Billa, ale jak tylko mi to ściągną wracam do roboty i oddaję mu cały dług.
-Chcesz mi powiedzieć, że wykorzystujesz finansowo tego chłopaka? I jak niby zamierzasz oddać mu te pieniądze, kiedy na tym zadupiu nie ma żadnej roboty, którą mógłbyś zgarnąć!
-Mabel uspokój się- powiedziała Wendy przytrzymując moja siostrę na krześle- Chociaż ona ma rację Dipper. Uważam, że już teraz powinieneś zająć się szukaniem pracy, bo jak tak dalej pójdzie to rzeczywiście można by było cię posadzić o wykorzystywanie finansowe.
-Ech... Wiem, że dla Billa ta sytuacja nie jest korzystna i jestem mu wdzięczny za to co dla mnie robi, ale naprawdę tu nie ma żadnej pracy jakiej mógłbym się podjąć, tym bardziej bez wyższego wykształcenia.
W tym momencie na stole została położona waza z rosołem, miski oraz łyżki, a do nas dosiadł się ubrudzony lekko na twarzy Bill. Mabel od razu zwróciła głowę w jego stronę i zaczęła mówić.
-Bill bardzo przepraszam za zachowanie mojego brata. Nie musisz za niego płacić. Jest dorosły i musi nauczyć się samodzielności. W ramach reko-
-Nie musisz za nic przepraszać- blondyn z uśmiechem przerwał wypowiedź Mabel- W czasie gdy Dipper był w szpitalu chodziłem za niego do pracy i to przeze mnie został zwolniony. Jako, że to moja wina zajmuje się nim, aż nie dojdzie do zdrowia i pomogę znaleźć mu pracę.
-Skoro tak...
Dalsza część późnego wieczoru minęła nam na jedzeniu i dalszej rozmowie. Zeszło nam na tym kilka godzin.
-O mój Boże! Słuchajcie ja już muszę spadać. Miałam odśnieżyć przed domem, żeby tata mógł rano bez większych problemów wyjść do pracy, także hej!- powiedziała Wendy zrywając się z krzesła i po kilku sekundach już jej nie było.
-Właśnie Dipper, mogłabym zostać na noc? Moi rodzice nie będą zachwyceni jeśli będą musieli pomagać mi wejść do domu o tej godzinie- spytała z nadzieją Pacifica.
-Pewnie. Tylko mamy deficyt łóżek więc nie wiem gdzie miałabyś spać.
-Możesz spać ze mną!- zaoferowała się Mabel- Weź walizkę i chodź na górę- powiedziała Mabel już biegnąc po schodach.
-Idźcie do pokoju z dywanem- krzyknąłem za nią.
W odpowiedzi usłyszałem coś co uznałem za potwierdzenie. Po chwili po schodach wbiegła też blondynka.
-Gdzie ja będę spać?- zapytała Natalie.
-Ja mogę pójść na fotel- powiedział Bill- A wy macie całą sypialnię dla siebie. Dipper nie zmarnuj okazji- dorzucił blondyn ze śmiechem zmierzając do łazienki.
Z dezaprobatą i lekkim uśmiechem patrzyłem jak wchodzi na piętro przeskakując co drugi schodek. Potem pomogłem szatynce wciągnąć walizkę na górę i rozpakować ją w pokoju. Gdy skończyliśmy wziąłem piżamę oraz ręcznik i ruszyłem do łazienki. W umywalni było ciepło i bardzo mokro. Na podłodze uformowała się jedna wielka kałuża, ściany obok prysznica były wilgotne, a lustro zaparowane. To miejsce zawsze tak wygląda po tym jak Bill stąd wychodzi. Odkręciłem kurek żeby nalać wody do wanny i zabrałem się za mycie zębów czekoladową pastą Mabel. W momencie kiedy wypłukałem moją jamę ustną, woda w wannie osiągnęła wymagany poziom. Zakręciłem wodę, rozebrałam się i zabrałem się za mycie ciała. Gdy skończyłem wytarłem się ręcznikiem i ubrałem piżamę. Niestety szybko okazało się, że nie należała do mnie. Była sporo za duża i zamiast nadrukowanego Spiderman'a miała obrazek Deadpool'a, który najwidoczniej był ulubionym bohaterem Billa, do którego należała rzeczona piżama. Zdjąłem ją więc, a na siebie naciągnąłem biały szlafrok z twarzą owieczki na kapturze. Z łazienki skierowałem się na dół, do salonu, gdzie powinien być teraz mój współlokator. Tak jak myślałem, siedział w fotelu, oglądał telewizję i miał na sobie moją piżamę.
-Bill pomyliliśmy piżamy- powiedziałem.
-Trudno nie zauważyć.
-Mógłbyś oddać mi moją?
Chłopak już zabierał się za rozbieranie, kiedy zatrzymał się i popatrzył na mnie z przebiegłym uśmiechem.
-Oddam ci piżamkę jeśli...
-Jeśli co?- spytałem lekko przestraszony.
-Zatańczysz Owieczkowy Walc.
Po chwili ciszy Bill znowu się odezwał.
-Wiesz zawsze możesz mnie pocałować, jeżeli to cię przerasta.
W tym momencie założyłem na głowę kaptur i bez wachania zacząłem tańczyć i śpiewać. Przez cały układ Bill wstrzymywał śmiech, ale gdy skończyłem pozwolił sobie na głośne okazanie tego, jak bardzo mu w tym momencie było wesoło. Bez słowa zerwałem z niego piżamę, rzuciłem mu tę jego i pobiegłem do pokoju. Natalie już leżała na łóżku czekając na mnie i robiąc coś na telefonie. Gdy mnie zobaczyła przysunęła się bliżej do ściany. Ubrałem się, położyłem się obok niej i przykryłem nas kołdrą. Ona tylko odwróciła się do mnie plecami.
-O co chodzi?- spytałem widząc, że coś jest nie tak.
Usłyszałem typową damską odpowiedź, którą było „nic".
Stwierdziłem, że nie warto drążyć jeśli nie chce mówić, więc zgasiłem lampkę i ułożyłem się do spania. Gdy już byłem na skraju snu usłyszałem Natalie.
-Dobrze się dogadujecie z tym całym Billem.
Nie odpowiedziałem więc kontynuowała.
-Jest atrakcyjnym chłopakiem, więc pewnie nie może odpędzić się od dziewczyn.
-Nic takiego nie zauważyłem- odpowiedziałem.
-Myślisz, że ma kogoś? Może przychodziła tu gdy byłeś w szpitalu.
-Nie wiem o co ci chodzi, ale idź już spać i daj spać mi- powiedziałem lekko poddenerwowanym głosem.

___________________________
Salve
Bum! Ponad 1000 słów nie wliczając posłowia. Głupio mi się tym cieszyć, bo może kiedyś jak będę pisać rozdziały po kilka tysięcy słów i zobaczę jak się tak z tym obnosiłam, to będę strasznie zażenowana. W sumie będzie tak, jak będę kiedyś czytać całą tą książkę. Kurde, tak źle mi z tym że pisze takiego gniota. Tym bardziej jak czytam coś o wiele lepszego (np. „Jak Znienawidziłem Trójkąty". Gorąco polecam, to najlepszy Billdip jakiego czytałam).
Powiem wam, że nienawidzę rosołu, ale nie wiem jaką zupę mieliby jeść więc wypadło na rosół.
To już koniec na dzisiaj
Vale

Bez Tytułu ~ Billdip ~Where stories live. Discover now