Rozdział 20 (cz.1)

Start from the beginning
                                    

- Malia, łap! - usłyszałam nagle czyjś głos, a gdy odwróciłam się w jego stronę dostrzegłam Legolasa, co mnie bardzo zdziwiło. Rzucił w moją stronę miecz, który po chwili złapałam w samą porę by odbić kolejny cios orka, który po kilku chwilach leżał już trupem.

Po chwili pojawiła się też i Tauriel.

Kili kazał schować się Bainowi. Chłopiec nie chciał słuchać, ale po kilku chwilach wykonał jego prośbę. Orkowie otoczyli bruneta więc pobiegłam by mu pomóc. Odbiłam najpierw cios z prawej strony, a później szybko odwróciłam się w lewą stronę by odbić kolejny cios. Kopnęłam orka po prawej, a drugiemu rozcięłam brzuch i wypchnęłam przez drzwi. Później wróciłam do walki z kolejnym stworem. Odbijałam jego ciosy, ale w jednej chwili zaskoczył mnie ork, który stał za mną. Złapał mnie i wyrwał miecz z ręki. Trzymał mnie, a drugi stwór miał wbić mi miecz w serce, ale nie dałam się im zabić tak łatwo. Kopnęłam go w rękę i wypadł mu miecz. Stwór spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Nie czekałam na to co dalej zrobi tylko podskoczyłam i opierając się o stwora, który mnie trzymał, kopnęłam obiema nogami drugiego. Ork wciąż mnie trzymał, ale wykorzystałam to i zaczęłam się szybko cofać do tyłu aż uderzyliśmy w ścianę. Stwór ryknął z bólu i zamachnął się na mnie, ale tym razem to nie ja odbiłam cios, tylko Tauriel. Wykręciła mu rękę i wbiła sztylet prosto w serce. Po kilku chwilach w domu nie było już ani jednego orka.

- Wszystkich zabiliście. - Bain zwrócił się do Legolasa.

- Jest ich więcej. - powiedział blondyn i spojrzał przelotnie na chłopaka po czym skierował się w stronę wyjścia. - Tauriel, chodź. - zwrócił się do elfki, która patrzyła jak pomagamy Kiliemu położyć się z powrotem na łóżko.

- Tracimy go. - powiedział do niej Oin. Legolas również spojrzał w naszą stronę.

- Tauriel, chodź. - powtórzył tylko książę elfów i wyszedł z domu.

Elfka poszła za nim, ale zatrzymała się w drzwiach. Nie mogłam patrzeć na to jak Kili cierpi więc do niej podbiegłam.

- Tauriel! - dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Nie miałam innego wyjścia, wiedziałam, że to elf, a elfom być może nie powinniśmy ufać, ale nie byłam już tego do końca pewna. Nie wszyscy przecież są tacy sami. Nie chciałam stracić Kiliego, więc poprosiłam ją o pomoc. - Tauriel, błagam cię... Pomóż mu. - mówiłam ze łzami w oczach. - Tylko ty możesz mu pomóc. Wy elfy macie swoje sposoby. Proszę... Pomóż mu. Nie mogę stracić i jego... - spojrzałam z powrotem na Kiliego.

Mimo, że zerkała co chwila, gdzie teraz jest Legolas wiedziałam, że mnie słucha.

Usłyszeliśmy nagle jak ktoś wchodzi po schodach i obydwie chwyciłyśmy za broń. Na szczęście był to tylko Bofur z zielem, które było nam potrzebne. Tauriel widząc je wyrwała ziele krasnoludowi z ręki i powiedziała coś po elficku, ale nie zrozumiałam co.

- Co robisz? - spytał niepewnie Bofur.

- Uratuję go. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.

*BILBO*

Cudem udało mi się jakoś uciec bestii i pobiegłem prosto do schodów i na górę. Po drodze spotkałem Thorina, co mnie trochę zdziwiło. Stał i zachwycał się złotem do czasu, gdy mnie zobaczył.

- Żyjesz. - powiedział.

- Ale już niedługo. Smok mnie goni.- odparłem zadyszany i podbiegłem do niego.

- Masz Arcyklejnot? - spytał od razu krasnolud, a, gdy spojrzałem mu w oczy wiedziałem już, że coś jest z nim nie tak. W jego oczach dało się dostrzec szaleństwo i żądze władzy. Wyglądał jakby nie był sobą. - Znalazłeś? - dopytywał.

- Musimy uciekać. - zmieniłem temat i ruszyłem ku wyjściu, ale Thorin jednak zagrodził mi je mieczem, który później przystawił mi do gardła.

- Thorinie... - powiedziałem i zacząłem się powoli cofać. - Thorinie...?

Szedł w moja stronę powolnym krokiem, zupełnie tak, jakby był w jakimś transie. Nagle dostrzegłem za nim smoka. Dębowa Tarcza zauważył, że nie patrzę teraz na niego i również spojrzał w tamtą stronę.

Smaug poznał go i zawarczał z wściekłości. Po chwili i pozostali z Kompanii przybiegli do nas, akurat w tym, niewłaściwym momencie.

Smok ruszył ku nam szybkim tempem.

- Spłoniecie!! - krzyknął, a po chwili zionął w nas ogniem.

Zdążyliśmy zeskoczyć ze schodów i skierować się do kolejnych korytarzy.

*KILI*

Tauriel szykowała lekarstwo, które miało podobnież mi pomóc, a pozostali położyli mnie na stole. Ból w mojej nodze nie ustawał tylko nasilił się i to bardzo.

- Malia, spróbuj, twoja kolej... - powiedział Fili. - Spróbuj go uspokoić.

- Kili! Kili, spójrz na mnie! - Lia, ujęła moją twarz w dłonie. - Spokojnie, będzie dobrze. Kili, spójrz na mnie. - powtarzała i po chwili wykonałem jej prośbę. - Skup się na moim głosie...

Każde jej słowo odbijało się echem w mojej głowie. Spojrzałem w jej błękitne oczy, była taka piękna. Wyglądała jak anioł w tym blasku, otaczała ją taka... Taka jasna aura. Nie potrafiłem tego opisać. Nagle usłyszałem też głos Tauriel, mówiła coś po elficku i przyłożyła mi te całe ziele do nogi. Poczułem ból, taki straszny ból. Krzyczałem, nie mogłem tego już dłużej znieść.

- Kili! - usłyszałem jej głos. Jej słodki głos. Lia, wciąż przy mnie była i próbowała mnie uspokoić. Trzymała mnie teraz za rękę. Byłem jej bardzo wdzięczny, że była przy mnie przez cały ten czas. Zamiast pójść z Thorinem, zdecydowała się zostać ze mną, nigdy jej tego nie zapomnę. W sumie jeśli chodziłoby o nią to ja również bym jej nie zostawił. Nie potrafiłbym, była dla mnie zbyt ważna i nie zniósłbym jej utraty. Byłoby to równie bolesne jak ta rana w mojej nodze, albo nawet sto razy gorsze.

Po kilku chwilach moje oczy ujrzały ciemność. Straciłem przytomność, ale wciąż słyszałem głos, to był jej głos. Malia wciąż przy mnie była. 

The Hobbit  | Kili (PL) Where stories live. Discover now