Dwadzieścia osiem

499 22 7
                                    

– Fajkę? – spytał Max, podstawiając mi pod nos paczkę papierosów.

– Nie, dzięki – odparłem.

Spojrzał na mnie, jakbym spadł z księżyca.

– Co się dzieje? Przecież ty nigdy nie odmawiasz.

Zastanawiałem się nad tym już od jakiegoś czasu. Nie mogłem jednak jakoś zebrać się w sobie. Teraz w końcu zdecydowałem się wcielić swoje postanowienie w życie.

– Rzucam.

– Co?! Chyba mi nie powiesz, że nagle ruszyły cię te teksty w stylu „Palenie zabija"!

Przewróciłem teatralnie oczami. Nigdy te opisy nie robiły na mnie większego wrażenia. I właściwie nadal nie robią. Było jednak coś, a raczej ktoś, kto sprawił, że postanowiłem skończyć z tym nałogiem. Dla niektórych osób jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Ja właśnie kogoś takiego znalazłem. Była moją motywacją do zmienienia swojego życia na lepsze. Zdecydowałem się zacząć od palenia.

– Nie żartuj sobie. – Posłałem Gordonowi pełne politowania spojrzenie. – Livy ma uczulenie na tytoń, więc...

– Rozumiem. Poświęcasz się dla miłości.

Czy to było poświęcenie? W jakiś sposób na pewno tak, ale chyba jednak nie do końca. W pewnym sensie robiłem to także dla siebie. Chciałem udowodnić sobie, że mogę być lepszym człowiekiem. Może moje postępowanie w tym kierunku nie było na razie jakoś powalające, ale chciałem do tego dochodzić małymi kroczkami.

– Ale myślę, że wyjdzie mi to na dobre.

– Zauważyłeś, że od czasu znalezienia instrukcji jesteśmy tacy jacyś... inni?

Czy zauważyłem? Ja to nawet odczułem. Instrukcja zmieniła nasze życie. Dokonała czegoś, co wcześniej wydawało mi się prawie że niemożliwe – zakochałem się. I to nie było tylko zauroczenie czy taka pusta miłość. Nie. Miałem takie uczucie, jakbym chciał być z Olivią już na zawsze. Wiedziałem, że to trochę chore. Przecież de facto byliśmy jeszcze nastolatkami i wszystko mogło się zdarzyć. Miałem jednak takie wrażenie, że to właśnie Livy jest tą jedyną.

– A przeszkadza ci ta zmiana?

– No, nie. Ale moja matka spytała, czy przypadkiem nie potrzeba mnie wysłać do psychiatry, bo sam zadeklarowałem się, że pomyję naczynia.

Zaśmiałem się cicho. Rzeczywiście jeszcze jakiś czas temu to było nie do pomyślenia. Mieliśmy wszystko i wszystkich gdzieś. Teraz nauczyłem się doceniać otaczających mnie ludzi. Kolejnym celem, jaki sobie postawiłem, było poprawienie stosunków z rodzicami. A przynajmniej próba ocieplenia naszych relacji. Same moje chęci nie wystarczą. Oni też muszą dać coś od siebie.

– Nie sądziłem, że instrukcja tak zmieni nasze życie – mruknął Max, wpatrując się w dal.

Ja też. Poradnik miał mi posłużyć tylko jako klucz do rozrywki. A okazało się, że otwiera o wiele więcej. Między innymi moje serce, które w końcu zrozumiało, czym jest miłość. Doświadczyłem czegoś nowego, wspaniałego. Poczułem, że stałem się innym człowiekiem. A to wszystko dzięki instrukcji i Olivii.

***

Szliśmy powoli przez parkowe alejki, trzymając się za ręce. Uśmiechałem się promiennie do każdego mijanego przechodnia. Byłem szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy. Wszystko, czego było mi trzeba, było tuż obok mnie. Do tej pory czegoś mi w życiu zdecydowanie brakowało. Długo nie miałem pojęcia czego. Teraz już wiedziałem. Bliskości drugiej osoby. Wspólnej zabawy, cieszenia się z małych, codziennych rzeczy. Wcześniej tego wszystkiego w ogóle nie zauważałem. Moje życie skupiało się na imprezowaniu i ciągłych kłótniach z rodzicami. I właściwie nie przeszkadzało mi to dopóki nie spotkałem Olivii. Była takim moim aniołem stróżem, który po cichu podpowiadał mi, co mam zrobić. Była powodem, dla którego chciałem zmienić siebie i swoje postępowanie. Chciałem być człowiekiem godnym jej uczuć, bo miałem wrażenie, że nie byłem jej wart. Nie byłem dla niej wystarczająco dobry. Jak to powiedział Chad – ona zasługiwała na kogoś wyjątkowego. W pełni się z tym zgadzałem. Sama była wspaniałą osobą. Powinna być z kimś, kto choć w połowie będzie takim dobrym człowiekiem jak ona. Ja na pewno nim nie byłem.

Instrukcja obsługi dziewczynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz