Dwadzieścia trzy

441 18 0
                                    

Czułam, jak na moją twarz padają promienie słońca. Nie chciało mi się jednak otwierać oczu. Wstawanie zdecydowanie nie było moim przyjacielem. Tak jak codziennie rano przewróciłam się na drugi bok, chcąc jeszcze na moment udać się do krainy Morfeusza. Niestety czekała nie niemiła niespodzianka. Kiedy tylko moje ciało zaliczyło bliski kontakt z podłogą, od razu się obudziłam. Rozejrzałam się po pokoju, w którym byłam. Zdecydowanie nie należał do mnie. Na sobie miałam nadal koszulkę Dylana, co oznaczało tylko jedno.

– Wszystko w porządku, Livy?- usłyszałam zaspany głos chłopaka.

– Tak, tylko spadłam z łóżka – mruknęłam, podnosząc się z podłogi. – Która godzina?

– W pół do dziesiątej – odparł, spoglądając na budzik.

– O, matko! – krzyknęłam. – Muszę zadzwonić do taty!

Czym prędzej rzuciłam się na swoją torbę i zaczęłam nerwowo szukać komórki. Nie wróciłam na noc, nie powiedziałam, gdzie jestem. Tata już pewnie odchodzi od zmysłów, a jak wrócę do domu, dostanę dożywotni szlaban. Wyrzuciłam całą zawartość torby na ziemię. I tak nie mogłam znaleźć potrzebnego mi urządzenia.

– Olivia, spokojnie. – Dylan podszedł do mnie. – Twój tata o wszystkim wie. Rozmawiałem z nim wczoraj. A telefon leży na biurku.

Momentalnie znieruchomiałam. Mój tata zgodził się na to, abym została na noc w obcym domu?! W dodatku z chłopakiem?! Coś tu nie gra.

– A co mu powiedziałeś? – spytałam w miarę spokojnie.

– No, że zasnęłaś i szkoda cię budzić. A on powiedział, że możesz zostać na noc, tylko mam cię dostarczyć przed południem do domu.

Wyraz mojej twarzy musiał być nieco głupkowaty. Nie mogłam sobie wyobrazić, że takie słowa padły z ust mojego ojca. To nie w jego stylu.

– Serio?

– Ale co serio? – Dylan spojrzał na mnie niezrozumiale.

– Nie, nic – mruknęłam, zbierając rzeczy z podłogi.

Potem przebrałam się w swoje ubrania. Wołałam nie ryzykować, że znów wpadnę na panią Miller w nieodpowiednim stroju. Było mi wtedy naprawdę niezręcznie.

Zeszłam na dół. Dylan próbował zrobić śniadanie, ale niezbyt mu to wychodziło.

– Robienie kanapek wcale nie jest takie trudne – powiedziałam, stając za nim.

Wystraszył się lekko na dźwięk mojego głosu, a potem odwrócił się w moją stronę z uśmiechem na twarzy.

– To może pokarzesz mi, jak je zrobić? – zaproponował, podając mi bułkę i nóż.

– Bardzo chętnie – odparłam. – Przynajmniej uchronię jakąś biedną kobietę przed robieniem ci kanapeczek do pracy.

– To akurat prawda – mruknął i zaczęliśmy naukę robinia sobie śniadania.

***

Najedzeni i roześmiani wyszliśmy przed dom. Wspólne robienie posiłku okazało się całkiem zabawne. Masło i ser żółty latały pod sufitem, a szynka wylądowała na podłodze. Musieliśmy to wszystko posprzątać, więc zrobiło się dość późno. I zamiast zrobić sobie przyjemny spacerek, byliśmy skazani na samochód Millera. Chłopak pociągnął mnie do garażu, gdzie stał czarny, dość ekskluzywny wóz.

– Mam wsiąść do tego badziewia młodzieży wiejskiej? – spytałam ze śmiechem, a Dylan spojrzał na mnie dziwnie. – No BMW – badziewie młodzieży wiejskiej.

Instrukcja obsługi dziewczynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz