Cztery

597 21 0
                                    

– W sobotę robię imprezę – oznajmił Dan, a wisząca na jego ramieniu Vicky uśmiechnęła się do niego słodko. – Wpadniecie, nie?

– A czy my kiedykolwiek opuściliśmy jakąś balangę? – zadałem pytanie retoryczne i z kieszeni wyciągnąłem paczkę papierosów. Wystawiłam ją przed obok siedzącą Megan. Wzięła jednego. Po chwili wyciągnąłem zapalniczkę. Zapaliłem jej papierosa i swojego.

– Zaczynamy koło siódmej, jak rodzice się zmyją. No i obowiązkowo przyprowadźcie jakieś panienki.

Dziewczyny zachichotały. No tak, pewnie myślały, że zabierzemy właśnie je. Ja nie byłbym tego taki pewien.

– Ja przyjdę sam – powiedział Max.

– No tak – odezwał się Tom. – Przecież twoja ukochana Nora nie może cię zobaczyć z inną laską.

Powiedział to tak przesłodzonym głosem, że wybuchliśmy śmiechem. Ta cała akcja z Edison była naprawdę śmieszna. Wysilał się już tyle czasu, a stosunki między nimi nadal się nie poprawiły. Wręcz odwrotnie. Brunetka miał go coraz bardziej dosyć. I nie dziwiłem się jej.

– O patrz, twoja księżniczka idzie w naszą stronę. – Trip wskazał dwie dziewczyny idące alejką parę metrów przed ławką, na której siedzieliśmy.

Rzeczywiście była to Nora i jej koleżanka – szatynka, z którą siedziałem na biologii. Mimo że była w szkole już tydzień, nadal nie wiedziałem, jak się nazywa. Ale nie interesowałem się nią, więc ta informacja nie była mi do szczęścia potrzebna.

Edison jak zwykle ciągle o czymś opowiadała i gestykulowała rękami. Natomiast szatynka wyglądała na zamyśloną, przyciskając do piersi swój szkicownik. Ona chyba nigdy się z nim nie rozstaje.

„Pewnie rysowała fontannę" – pomyślałem, sam nie wiem dlaczego.

Dziewczyny pomału zbliżały się do nas. Brunetka udawała, że nas nie widzi, a Gordona w szczególności.

– Hej, ślicznotko! Jak leci? – odezwał się Max, a ja miałem ochotę walnąć go w ten jego pusty łeb.

Nora zatrzymała się, jednak nie rzuciła żadnej ciętej riposty, jak to miała w zwyczaju. Zignorowała ten incydent i ruszyła dalej.

– Powiedz swojej przyjaciółce, że złość piękności szkodzi – Megan zwróciła się do szatynki, a całe nasze towarzystwo ponownie wybuchło śmiechem.

Dziewczyna nieznacznie wywróciła oczami i podążyła za Edison.

– Nawet ładna ta nowa – mruknął Tom.

– Czy ja wiem – odparłem. – Nic nadzwyczajnego.

– No ale brzydka też nie jest.

– No nie.

Spojrzałem na oddalającą się postać szatynki. Co jak co, ale tyłek miała całkiem niezły.

***

Siedzieliśmy na stołówce. Wszyscy prowadzili ożywioną dyskusję na temat imprezy u Dana. Tylko jeden biedny Max wpatrywał się tęsknym wzrokiem w stronę stolika Nory. Znowu go dziś spławiła po kolejnym tandetny tekście rzuconym pod jej adresem. Tyle razy mu tłumaczyłem, że to na nią nie działa i powinien zmienić taktykę, ale on uparcie twierdził, że to najlepszy sposób ba podryw. Jak widać niekoniecznie.

– Jeszcze chwila i oczy ci wyjdą z gałek – mruknąłem w jego stronę.

– No ale czemu ona się ciągle na mnie wścieka?

Instrukcja obsługi dziewczynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz