Dwadzieścia pięć

445 20 0
                                    

– Żyć, nie umierać! – krzyknęła Nora, siadając obok mnie na ławce.

Z uśmiechem spojrzałam na jej rozpromienioną twarz. Była szczęśliwa. Bez dwóch zadań. Wyraz jej twarzy mówił sam za siebie. Byłam ciekawa, czy ja też wyglądam na taką szaleńczo zakochaną. Jeśli tak, to już niczego przed nikim nie ukryję.

– Jak tam wczorajsza randka? – spytałam.

– Cu-do-wnie! – Edison wyszczerzyła się jak głupi do sera. – Najpierw byliśmy w kinie, a potem na spacerze w parku. Było ciemno, a my spacerowaliśmy pustymi już alejkami, trzymając się za ręce. Było tak romantycznie. A ty co wczoraj robiłaś?

Poczułam, że teraz to musiałam jej już powiedzieć. Pewnie i tak to zauważyła, ale chciała to usłyszeć ode mnie. W końcu byłam jej przyjaciółką. A przyjaciółki mówią sobie absolutnie wszystko.

– Byłam z Dylanem nad takim jeziorkiem – mruknęłam.

Spojrzałam na nią niepewnie. Uśmiechnęła się do mnie szeroko. Wyglądała nawet tak, jakby miała zamiar piszczeć, ale się powstrzymała.

– Czyli wy jednak tak na poważnie. I będziemy chodzić na podwójne randki! – krzyknęła i zaczęła klaskać w dłonie z zadowolenia.

Uczniowie, znajdujący się w szkolnym ogródku, spojrzeli w naszą stronę. Miałam wielką ochotę stamtąd wiać i nie przyznawać się do Nory. No, ale przyjaciół się nie opuszcza, więc dalej tam siedziałam, znosząc te wszystkie pogardliwe spojrzenia.

– Nie zapędzaj się tak – ostudziłam jej entuzjazm. – To dopiero jedna, okej, nazwijmy to randka. Nie wiadomo, co będzie dalej.

– A było romantycznie?

Jej dociekliwość kiedyś doprowadzi mnie do szału. Chciała wiedzieć wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. A ja mimo wszystko nie byłam na tyle otwarta, żeby się z tym tak obnosić.

– No, było, było – mruknęłam.

– A całowaliście się?

Posłałam jej poirytowane spojrzenie. Tego było już stanowczo za wiele. Ona tylko uśmiechnęła się cwanie.

– Nie. A wy?

– Ja tam bardzo chętnie, ale Max się jakoś do tego nie kwapił. A wiadomo, że to facet robi pierwszy krok.

Zaśmiałam się z powagi, z jaką o tym mówiła. Mimo wszystko Nora wyraźnie była romantyczką. Taką jak ja. Chociaż w tym jednym byłyśmy do siebie podobne.

– Nie martw się. Za niedługo pewnie się na to odważy.

W końcu etap jedenasty jest już tuż, tuż.

***

Razem z Norą weszłyśmy na stołówkę. Zabrałyśmy swoje porcje i udałyśmy się do stolika, przy którym siedzieli już Dylan i Max. Od jakiegoś czasu we czwórkę zajmowaliśmy osobny stolik. Wzbudziliśmy tym faktem niezłe zamieszanie w szkolnej hierarchii. Na szczęście po tygodniu wszyscy już się do tego przyzwyczaili i sprawa ucichła.

– Cześć – przywitałyśmy się, siadając na swoich miejscach.

Chłopacy mruknęli coś tylko w odpowiedzi. Wyraźnie byli jacyś przygnębieni i niemrawi.

– Ktoś umarł? – spytałam, chcąc trochę rozładować niezbyt przyjemną atmosferę.

– Jeszcze nie – odparł Dylan, nawet na mnie nie spoglądając.

Instrukcja obsługi dziewczynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz