R57

8.2K 512 173
                                    

Usiadłem ostrożnie przy stoliku, pisząc SMS do mamy, że będę później.

Odpisałem również Louisowi, który natarczywie się do mnie dobijał.
W końcu zacząłem mu podpisywać na SMS.

≈≈≈

Tommo: Stary, gdzieś ty wybył z chłopakami? Są wasze zdjęcia wszędzie. Widać twój brzuch!

Ja: Co!? Jak to! Kurwa! Wiedziałem, że to zły pomysł...

Tommo: Wszystkie media huczą. Nawet zaczyna się robota na Instagramie. Co mam robić? Blokować to i zgłaszać do swojego managera czy zostawić tak jak jest?

Ja: Zaraz powiem im...

≈≈≈

Kiedy Ziam usiadł z jedzeniem spojrzeli na mnie.

– Nie powiedziałem wam dlatego też, że teraz macie niepotrzebny rozgłos – powiedziałem, odbierając swoją sałatkę.

– Cóż, to było spodziewane. Rozgłos działa na naszą korzyść Niall – przewrócił oczami Liam i usiadł przede mną.

– Możesz przestać? Dobra nie powiedziałem wam, ale nie musisz być takim chujem – mruknąłem, biorąc widelec w rękę.

– A ty jak się zachowujesz? Cały czas jesteś wkurwiający – pokręcił głową.

Ała...

– Dobrze już nie musisz przebywać w moim towarzystwie Payne – oburzyłem się, oddając im tę sałatkę i ruszyłem wkurzony do wyjścia. Ja wkurwiający? Dzieci nie zobaczy nawet na chwilę.

– Siad – Zayn warknął na mnie głosem nieznoszącym sprzeciwu, więc nie miałem wyboru. Wróciłem się. – Wy dwaj albo się godzicie, albo poznacie gniew modela na diecie – syknął na nas, przeskakując rozwścieczonym wzrokiem po naszych twarzach. – Liam, powinieneś być miły dla chłopca, który nosi nasze dzieci w sobie, chroni je i dba o siebie, jednocześnie opiekując się nimi w ten sposób. Nie dość, że nie mogliśmy kupić nic dla nich i dołożyć się do czegokolwiek z nimi związanego, to wychodzimy teraz na skurwysynów. Ratuj swój honor – przewrócił oczami, a Liam westchnął cicho. – Niall, mimo wszystko ty nie jesteś bez winy. Powinieneś nam powiedzieć od razu. Świadomość, że przez siedem miesięcy nie miałem pojęcia o dzieciach, które nosisz mnie zabija. Nawet nie wiesz jak trudne było pogodzenie się z tym, że jako uległy nie jestem w stanie dać partnerowi dziecka. Gdybyś nam powiedział mielibyście raj, ty i bliźnięta. Byłbyś rozpieszczony bardziej niż ja kiedykolwiek. Hamuj swoje humorki ciążowe przy nas, a zwłaszcza przy Liamie, bo tak jak jest on bardziej rozsądny, tak ja jestem tym ze stalowymi nerwami – spojrzał na mnie z powagą.

Kiwnąłem głową, wzdychając cicho.

– Przepraszam chłopaki... Chciałem byście mieli swoje życie. Raz się spotkaliśmy i myślałem, że tylko. – Powiedziałem spuszczając wzrok na swoje kolana.

– To nasza wina i powinieneś się o to upominać Niall. Teraz trzeba wymyślić co z tym faktem robimy. Liam? – Zayn spojrzał na bruneta, a on również westchnął.

– Przepraszam Niall, po prostu to jest ciężkie do zrozumienia – wystawił do mnie dużą dłoń.

– Zbieramy się? Muszę być za godzinę u ginekologa – przegryzłem wargę, patrząc na nich.

– Czy to zaproszenie? – zaśmiał się mulat i potarł kciukiem swoją brodę.
– Zabierz ze sobą tę sałatkę. Masz to zjeść – Liam zmrużył na mnie oczy.
Opiekuńczy, chociaż tyle.

– Dobrze... – zachichotałem, podnosząc się znowu i biorąc sałatkę. Dobra teraz mam godzinę na ogarnięcie się.

– To mamy cię zawieźć do domu byś się przebrał czy coś?– spytał Liam, wyciągając kluczyki z kieszeni Malika, który tylko uśmiechnął się do niego czule.

– Jeżeli moglibyście – odparłem, powoli ruszając do wyjścia.

Payne wyprzedził mnie i Mulata, by zająć sobie miejsce za kierownicą, po czym otworzył mi drzwi na tyle i wpuścił Zayna na przód.

Usiadłem wygodnie próbując jakoś nie zajmować dużo miejsca. Matko jaki ten, samochód dużym.

– Smacznego. – Liam uśmiechnął się do mnie, tym samym zachęcając do jedzenia w samochodzie.
Malik już to robił, więc chyba rzeczywiście nic się nie stanie, jeśli zjem tutaj.


ᴏᴜʀ ʙᴀʙʏ ✓Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon