R56

8.5K 501 306
                                    

Niesprawdzony!

Przechodziłem przez Tesco, powoli szykując zapasy pieluszek dla moich dzieci. Musiałem mieć ich dużo, bo w końcu kasą nie sram.

Chodziłem koło półki z pieluszkami, wybierając każdy pojedynczy rozmiar.

Muszą być idealne dla moich skarbów. Mama nadzieję, że będą bardziej podobne do mnie niż do Ziama.

– Nie mam pojęcia po jaką cholerę ci misiek dla dziecka, skoro ani ja, ani ty nie możemy zajść w ciążę – momentalnie schowałem się za regałem.

Kurwa, kurwa, kurwa

Ziam – pomyślałem, patrząc się na parę, która stała przy regałach przede mną.

Zayn w tym momencie przytulał małego pluszaka – królika. To był całkiem słodki widok jak na niego.

– To nie dla mnie, a dla Nialla. Każdy mu daje prezenty z okazji ciąży, więc ja też chcę to zrobić! – usłyszałem jego urażone fuknięcie.

Zarumieniłem się delikatnie patrząc na nich. To było słodkie z jego strony – pomyślałem, cofając się i przez przypadek strącając zabawkę z półki, robiąc przy tym dużo hałasu. Super.

W tym samym momencie usłyszałem kroki w moją stronę i już wiedziałem kto to.

– Cześć? – pomachałem im niepewnie i przyklęknąłem by pozbierać to, co upuściłem.

– Nie powinieneś klękać i się schylać – Liam złapał za moje ramię i pociągnął mnie w górę, a Zayn pozbierał samochodziki, które strąciłem.

– Dzięki – powiedziałem cicho, poprawiając swoje dresy na brzuchu.

– Jak się czujesz? – Malik posłał mi uśmiech, ale skulił się w kapturze, gdy jakieś nastolatki przeszły obok nas.

– Jest dobrze – odparłem przegryzając wargę i rozglądając się po sklepie. Że się nie zaczaili, że to ich sprawa z tą ciążą.

– A u was? – spojrzałem się na nich, próbując zachowywać się normalnie.

– Nie jest źle. Mamy niezły zapierdol w showbussinesie. Codzienność – uśmiechnął się kwaśno Liam.

– Który to miesiąc albo tydzień? Wiem, że to się liczy w tygodniach – zagadnął Zayn.

– Siódmy miesiąc – powiedziałem, wyjmując swój telefon, by zobaczyć która jest godzina.

– Siedem miesięcy temu było spotkanie absolwentów! – zabłysnął Liam, a Zayn spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami. Wymienili między sobą spojrzenia, po czym wbili wzrok w mój brzuch.

– Chcesz nam coś powiedzieć Niall? – Liam złapał za moje nadgarstki, gdy zarządzałem w swojej głowie ucieczkę.

– Cóż... Chyba nie – mruknąłem, patrząc na nasze ręce, miałem mniejsza od jego co wyglądało uroczo.

– Bo to oczywiste. Dlaczego to ukrywałeś przed nami do cholery? – syknął Zayn i zablokował mnie z drugiej strony, przez co byłem między nimi.

– Ale co? – wyszeptałem, próbując grać idiotę. Idealnie.

– Nie udawaj Niall – powiedział Liam patrząc prosto w moje oczy. Kurde umieram. Jego oczy hipnotyzują...

– Jestem w ciąży, a co do rodziców ich... To chyba już sami się domyśliliście – szepnąłem, patrząc na swoje buty.

-Czemu nic nie powiedziałeś...? - spytał Malik z niewielkim zawodem w głosie.

– Nie miałem takiej potrzeby, to są moje dzieci – burknąłem, wyrywając nadgarstek z uścisku Liama.

– Twoje dzieci? Gdyby nie my, to ich by tam nie było. Mieliśmy prawo to wiedzieć do kurwy nędzy – Zayn warknął na mnie.

– Twoje warczenie na mnie nie działa – mruknąłem, patrząc się na Malika, że złością.

Mimika ich obu troszkę się zmieniła na łagodniejszą, jednak nadal byli mną zawiedzeni. Mimo to nie sądziłem, że postąpiłem źle.

– Gdybyśmy chcieli to miałbyś spore problemy Niall – warknął Liam i odszedł, zostawiając mnie z Zaynem.

Spuściłem wzrok na podłogę i także zacząłem ruszać do samochodu. Innym razem kupię pieluszki. Mam jeszcze na to czas.

– Niall, poczekaj – Zayn złapał za moją rękę. – On po prostu jest zły za to, że ukryłeś nasze dzieci przed nami. To nie było sprawiedliwe, zwłaszcza że kiedyś długo się staraliśmy o swoje dzieci, ale nie jestem płodny w taki sposób jak ty – uśmiechnął się krzywo, po czym poluzował uścisk.

– Potrzebujesz czegoś dla nich? Chętnie zapłacę – położył dłoń na moim ramieniu.

– Jedyne podwózki do domu – szepnąłem, poprawiając swoją torbę gdzie było kilka zakupów w środku.

– Podwiozę cię – zabrał ode mnie zakupy i pociągnął mnie do samochodu, którego mogę nazwać zabawką Liama z instagrama.

Widziałem Payne'a siedzącego z przodu z niezadowoloną miną. Może lepiej pojadę taksówka?

– Payno, rozchmurz się. Nie bądź jak obrażony niemowlak – Zayn otworzył mi drzwi z zachęcającym uśmiechem i poklepał zaraz po tym policzek bruneta, który tylko warknął, ale ucałował jego dłoń.

– Może lepiej pojadę... Taksówka – powiedziałem, nie będąc do końca pewien, by jechać z nimi.

– Nie wydurniaj się Niall. Siadaj, zapinaj się. Nie przejmuj się Liamem, zaraz mu przejdzie, prawda Payne? – wskoczył na siedzenie kierowcy i poklepał udo swojego chłopaka.

Ten coś burknął pod nosem i przewrócił oczami. Westchnąłem tylko wsiadając do auta uważając na brzuch. Mój boże one są takie ciężkie.

– Gdzie cię zawieźć? – wyszczerzył się mulat, patrząc na mnie w lusterku.

– *Adres* – mruknąłem, siadając wygodnie, próbując złapać się czegoś.

– Będziesz miał coś przeciwko jak zatrzymamy się na obiad? Zjesz z nami – uśmiechnął się mulat.

– No dobrze – powiedziałem cicho patrząc się na drogę.

– Chińskie, pizza czy McDonald? – zaproponował, zerkając na nas.

– Em... W siódmym miesiącu... Za bardzo nie mogę fastfoodów... Więc wybierz ty – odparłem kładąc dłoń na moje skarby.

– To dla ciebie sałatka w maku. Damy radę – klepnął udo bruneta i ruszył w kierunku najbliższego fastfooda.

Na dziś koniec :* Karo, czekam na rozdział!

ᴏᴜʀ ʙᴀʙʏ ✓Where stories live. Discover now