R43

8K 543 87
                                    

Przechodziłem przez galerię handlową z mamą. Szukaliśmy łóżeczek i nosidełek dla moich kochanych dzieci. Małe dawały w nocy znać o sobie. Strasznie kopały, ale, o dziwo, nie dzisiaj. Dziś były spokojne. Nadal ciężko mi uwierzyć, że będę miał ich aż dwójkę i będę musiał poradzić sobie z tym samemu. Spojrzałem przez szklane drzwi od sklepu z mebelkami dla dzieci. Były naprawdę śliczne. Niestety moje fundusze były bardzo ograniczone.

– Idę coś zjeść. Idź kupić smoczki tej firmy – powiedziałem, podając jej kartkę i pieniądze.

I tak mi już dużo pomogła przez ten okres – pomyślałem, idąc do  McDonald's. Jak ja dawno tu nie byłem. Stanąłem w kolejce za wysokim  mężczyzną, który po chwili ustąpił mi miejsca.

– Cześć Niall. – Okazało się, że to sam Liam Payne. Kurwa. Stanąłem jak wryty, a przeszywający wzrok bruneta wypalał we mnie dziurę. Cholera jasna.

– Hej – odparłem cicho. Dobrze, że mam bluzę Harry'ego, przynajmniej nie widać za bardzo mojego brzucha.

– Jak leci? – Ustawił się za mną i poprawił swój kaszkiet.

– Też dobrze. – Uśmiechnął się do mnie. Aaa, miałem ciarki!

– Mam koncerty tutaj w stolicy. Przyjdziesz? – Uśmiechnął się do mnie i poklepał moje ramię.

– Niestety... Wybacz – powiedziałem, podchodząc do kasy.

– W porządku – mruknął za mną.

– Cześć Niall! – George wyszczerzył się i szybko mnie ścisnął nad ladą.

– Cześć – powiedziałem, uśmiechając się do niego.

– To, co zawsze. Tylko zamiast coli, woda – dodałem, patrząc w jego kierunku.

– Się robi. – Zanotował to sobie.

– Stolik ten sam, prawda? – Uśmiechnął się.

– Happy Meal do tego? – zażartował.

–  Jeszcze nie ten czas. – Zaśmiałem się, podając mu pieniądze i odebrałem rachunek. Ruszyłem do stolika niedaleko. Usiadłem wygodnie. Tak, by brzuch miał swobodę. Nie oglądałem się za Liamem. Wiedziałem, że się na mnie patrzył i to mnie bardzo niepokoiło. Przez niego czułem się nieswojo. Otworzyłem swojego hamburgera i zacząłem powoli go jeść. Boże, jak mi tego brakowało! Powoli przeżuwałem każdy kawałek, ciesząc się każdym pojedynczym gryzem. Tak dawno tego nie  czułem tego cudownego smaku na podniebieniu.  Przymrużyłem oczy, gdy  spojrzałem na telefon. Mama?

– Co jest? – spytałem, odbierając i odłożyłem swój obiad.

– Niall, znalazłam świetny wózek dla bliźniaków. – Zachichotała cicho moja rodzicielka, na co przewróciłem oczami.

–  Mogę, chociaż nakarmić nas najpierw mamo? Potrzebuję chwilę odpocząć, nie mam czasu teraz. – Szybko się rozłączyłem, gdy złapałem wzrok podążającego do mnie bruneta. Westchnąłem cicho, biorąc butelkę i wziąłem łyka wody. Dobra woda nie jest zła.

– Mogę się dosiąść? Tutaj mnie nie widać na zdjęciach. – Zaśmiał się niewinnie.

– Em... Okay... Zaraz i tak kończę – powiedziałem, jedząc swojego burgera.

– Okay. Co nowego u ciebie? – Posłał mi zniewalający uśmiech.

–  Nic takiego. – Wzruszyłem ramionami, oblizując usta, po tym, jak  zjadłem burgera i podnosiłem się powoli, uważając na brzuszek. Wziąłem wodę i śmieci w rękę.

– To do kiedyś – powiedziałem, idąc i próbowałem się nie przychylać do tyłu.

– Hey, może dałbyś mi swój numer, to kiedyś się zobaczymy? Ostatnim razem nie miałem jak zapytać – zawołał za mną.

–  Wiesz... Lepiej nie. – Uśmiechałem się do niego. Teraz muszę odnaleźć  moją mamę. Szybko ją odnalazłem w sklepie z artykułami dziecięcymi.

– Jest piękny, prawda? – Uśmiechnęła się, pokazując mi wózek dla niemowląt.

– Jest. – Zaśmiałem się, podchodząc do niego i popatrzyłem. Kurwa, znowu wysoka cena.

– Uch, mamo. Jest strasznie drogie – powiedziałem, uważając, by nie być za głośnym.

–  Mówiłam ci, że tak będzie? Będziesz oszczędzał na dzieciach, bo jakiś  patafian cię zapłodnił – oburzyła się. Powinienem wiedzieć, że robiła to specjalnie, by mnie namawiać do wydania tajemnicy na światło dzienne. Gdyby tylko wiedziała, że nie miałem jednego penisa w sobie, a dwa.

– Widziałem tańsze i lepsze – powiedziałem, prychając i ruszyłem do NEXTA. Musiałem kupić sobie większą bluzkę, bo ta zaraz mi się rozejdzie. W sklepie wybrałem dla siebie dwie bluzki, jedną szarą a drugą po prostu kremową z jakimiś napisami i wzorkami.

– Liam! Gdzie znowu jesteś?! – Usłyszałem znajomy krzyk. O zgrozo. Malik.

– Niall idę do toalety. – Uśmiechnęła się szeroko do mnie moja matka.

–  Idę z tobą – powiedziałem, przyspieszając krok. Naprawdę nie miałem ochoty na konfrontacje z nimi. Najlepiej bym w ogóle nie musiał ich  widzieć na oczy.

– Nie wygłupiaj się. Mimo tego, że jesteś w ciąży, to obowiązuje cię męska toaleta. – Zaśmiała się i zostawiła mnie samego. Shit. Westchnąłem, wchodząc do łazienki i podszedłem do umywalki.

Kurwa, gruby jestem – pomyślałem, łapiąc się za brzuch i westchnąłem cicho. Mimo to kochałem go. No bo, jakby nie było, były tam moje dzieci. Moim zadaniem będzie wychowanie ich, nieważne co.

– Damy radę sami, prawda? – Uśmiechnąłem się. – Już nie mogę was się doczekać. – Zaśmiałem się cicho i zacząłem myć ręce. Naprawdę nie chciałem, by dzieci miały  tylko jednego ojca. Jednak z drugiej strony, jakie normalnie rodzeństwo ma nie dwóch ojców, a trzech? Zawsze z jednej strony mogę być mamusią. To nie miało znaczenia dla mnie. Ważne by żyło im się lepiej niż mi  teraz. Miałem nadzieję, że jak ich urodzę, znajdę dobrą pracę. Co najważniejsze: ukończę studia i pomyślę. Harry na pewno mi pomoże z Louisem. Wycierałem ręce, gdy nagle drzwi od łazienki się uchyliły. Błagam, niech to nie będzie nikt, kogo znam. Zasunąłem swoją bluzę, nakładając kaptur na głowę. Zaraz wyjdę na dwór, a jak mama mówi, nie mogę się przeziębić.

– To ty Niall? – Usłyszałem znany głos, w momencie, gdy naciągnąłem maksymalnie na siebie kaptur.

Nie, kurwa, wróżka – pomyślałem, zerkając na Zayna. Za nim stał Liam, uśmiechający się szeroko do mnie.

– Tak ja, ale wybacz, spieszę się – powiedziałem, idąc do drzwi.

– Już idziesz? Szkoda. Miałem nadzieję na dłuższą rozmowę z tobą – powiedział Zayn. – Jak twoje dzieci?

– M-moje dzieci? – spytałem zdziwiony, patrząc w ich stronę. Nie, błagam. Nie mogli się zorientować!

– Niall, mam wgląd na twojego Instagrama. – Przewrócił oczami Malik.

–  Niby tak, ale serio muszę już iść. – Puściłem im oczko i ruszyłem do  wyjścia. Jedyne, o czym marzyłem to łóżko. Moje plecy odmawiały mi  posłuszeństwa.

ᴏᴜʀ ʙᴀʙʏ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz