Rozdział 21

1.8K 234 56
                                    

-Rozumiem, że dzisiaj nie pracujesz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Rozumiem, że dzisiaj nie pracujesz. -czarnowłosy krzyknął ze swojego pokoju. Od dobrej godziny kombinował coś w garderobie i nie pozwalał Taehyungowi podglądać. Jakby konstruował tam jakąś bombę. Chociaż... po nim wszystkiego można było się spodziewać.

-Tak. Dlaczego pytasz? -mimo wszystko wszedł do pokoju, ale nim zdążył zobaczyć, co też robi młodszy, ten zastąpił mu drogę. Trzymał w ręku duży, bordowy koc, a w drugim wiklinowy koszyk.

-Dowiesz się w swoim czasie, a teraz zmykaj się ubierać. Zaraz wychodzimy. -nie dał mu możliwości do sprzeciwu czy wypowiedzenia jakiegokolwiek zdania, bo szybko poszedł w stronę kuchni.

Starszy już nie próbował z nim dyskutować, bo to było bezcelowe. Już zdążył zauważyć, że jak Jungkook się na coś uprze, to nie ma pomiłuj. Musiał zrobić to, co zaplanował. Tym razem na pewno też tak było, bo starał się już dłuższy czas zrobić.. w sumie nie wiedział co, ale na pewno było to ważne dla młodszego.

Jak mu nakazano, tak też poszedł się przebrać. Tylko w co? Nie wiedział, gdzie grafik go zabiera, więc nie miał pojęcia co na siebie włożyć. Całe szczęście, że tego dnia było bardzo ciepło, a słońce nie musiało przebijać się przez gęste chmury. W końcu po tylu dniach deszczu i pluchy, na zewnątrz się przejaśniło.

Dlatego Tae ubrał się dość uniwersalnie. Zwykłe czarne jeansy i luźna koszula w kratę. Nie wiedział czy to będzie randka, czy coś w tym stylu, ale jak będzie źle ubrany, to wina Jungkooka. Mógł mu chociaż powiedzieć jak się ubrać.

-W porządku. Możemy już jechać. -spotkali się w korytarzu, gdzie Jeon stał już w butach i czekał na niego.

Jedyną rzeczą jakiej nie przemyślał, to fakt, że nie ma prawa jazdy, a Tae chyba nie da mu prowadzić wiedząc o tym. Dlatego jedyne co im pozostało to pójść pieszo. Przecież park był niedaleko, więc jakoś długo im się nie zejdzie, a koszyk nie był tak ciężki, żeby trzeba było go wieźć.

-Będziemy iść. -włożył koc pod pachę, żeby móc wolną dłonią spleść palce z tymi starszego. Blondyn był nieco zmieszany i zdziwiony, ale nie protestował. Pozwolił przejąć Jungkookowi inicjatywę. Zaufał mu, tak, jak młodszy nie mógł jemu.

Tak, on dalej chował urazę za ostatnią kłótnię i ciche dni. Może to on na niego nawrzeszczał i nie powinien podsłuchiwać jego rozmowy, ale tak się stało i tyle. Dzięki temu dowiedział się kilku ważnych rzeczy. Oczywiście on twierdził, że się dowiedział. W rzeczywistości było tak, że usłyszał dwa zdania i resztę sobie dopowiedział.

Cały czas wściekał się o Jimina, ale tego już nie okazywał, bo jego chłopak nie rozmawiał już z nim, gdy byli obaj w domu. Wtedy spędzali razem czas, choć nie było go zbyt wiele. Mimo względnego ocieplenia klimatu między nimi, Tae dalej miał ogrom pracy, nad którym ciężko mu było zapanować. Był ordynatorem od kilku już lat, ale to nie znaczy, że był ekspertem w swoim fachu. Tak na prawdę było zupełnie inaczej. Czuł się całkowicie zielony w tych wszystkich sprawach, które ostatnio spadły mu na głowę. Szczerze współczuł teraz swojej mamie, która przez dobre trzydzieści lat pełniła tą funkcję.

Nie szli zbyt długo, tak jak przewidywał Jungkook. Po dosłownie dziesięciu minutach żwawego marszu znaleźli się na skraju parku. Na szczęście nie byli w centrum, więc ludzi nie było też zbyt wielu. Zwłaszcza, że była jesień i raczej nie na miejscu było przesiadywanie w parku w tej porze roku.

-Po co tu przyszliśmy? -poruszali się coraz bardziej w głąb parku. Przypominał on nieco las, bo roślin było tu bardzo dużo i widać było, że nikt nie dbał o to miejsce... albo dbał i taki był zamysł estetyczny.

-A to ponoć ja jestem głupi. -zaśmiał się i gdy w końcu znaleźli się na niewielkim odsłoniętym pagórku, rozłożył koc i postawił koszyk obok. -Będziemy mieć piknik.

-Tutaj? Teraz? -zamrugał ze zdziwienia i zaraz został pociągnięty w dół na koc.

-Tak. -młodszy oplótł rękoma jego talię i posadził go sobie na kolanach. -To są moje przeprosiny. -schował twarz w jego szyi, zaciągając się jego truskawkowym zapachem. Mógł z ręką na sercu stwierdzić, że uzależnił się od niego i nie chodzi tu tylko o zapach, bo uwielbiał w nim wszystko. Te piękne, czekoladowe oczy, blond włosy, które były tak miękkie, że palce same się w nich zapadały i ten olśniewający uśmiech. Nie widział go ostatnio zbyt często, bo wiedział, że Taehyung nadal był na niego zły, ale miał zamiar to zmienić.

-W porządku, ale jak mi będzie zimno, to nie będzie wybaczone. -uśmiechnął się z przekąsem, powoli głaszcząc jego czarne włosy.

Trwali w tej przyjemniej ciszy, milcząc i rozkoszując się tą chwilą. Oni wcale nie potrzebowali rozmowy, żeby się rozumieć.

-Chciałbym, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie wszystkim i nie obchodzi mnie to, co inni o nas mówią. Chcę spędzić z tobą jak najwięcej czasu się da i nie przeszkodzi mi w tym jakiś Jin, pielęgniarki czy pieprzony Wszechświat. -czarnowłosy uniósł głowę i spojrzał mu w oczy. Cały czas się uśmiechał, jakby chciał go upewnić, że mówi prawdę, która siedzi w głębi jego serca. -I chciałbym cię o coś poprosić.

-Słysząc takie słowa z twoich ust mogę się w ciemno zgodzić, o ile to nie jest coś nielegalnego. -zaśmiał się cicho, odgarniając niesforne kosmyki z oczu swojego chłopaka. Wyglądał uroczo jak tak mu przysłaniały powieki, ale powinien pójść do fryzjera.

-Spokojnie. Po prostu obiecaj mi, że nieważne co się stanie, choćbym miał umrzeć za tydzień... -jego głos zachwiał się na chwilę. Ciężko było mu mówić o czymś, co jest i nie jest pewne. O czymś, co zmieni wszystko. - ...to nigdy o mnie nie zapomnisz. -spojrzał mu w oczy z nadzieją. Potrzebował tego potwierdzenia i choćby to miały być puste słowa bez pokrycia, jego serce na pewno się uspokoi. Chciał być chociaż odrobinę bardziej pewny co do swojego losu.

-Jungkook, co ty pleciesz za głupoty. Nie umrzesz za tydzień. Nie wyglupiaj się i mnie nie strasz, bo na prawdę zaczynam się bać.

-Po prostu obiecaj mi to. -starszy widząc, że grafik ma łzy w oczach, pogładził jego policzki.

-Obiecuję. Nigdy o tobie nie zapomnę. -złączył ich usta w krótkim, ale czułym pocałunku. -Przecież mówiłem, że cię kocham.

-Dziękuję. -uśmiechnął się delikatnie, patrząc w te piękne oczy, które postara się zapamiętać na wieczność.

Wszystko było w porządku. Psychicznie czuł się poniekąd przygotowany na nieuniknione i już nawet pogodził się ze zbliżającą się śmiercią. Jedynie przykro mu było z myślą, że zostawi swój jasny promyczek. Zasmuci go swoim odejściem.

-Jungkook,musisz coś jeszcze wiedzieć. Wtedy, półtora miesiąca temu... to ja cię potrąciłem. To wszystko moja wina. Tak strasznie cię przepraszam.

-W porządku. Nie gniewam się. Dzięki temu wypadkowi mogłem poznać najważniejszą osobę w moim życiu, więc powinienem ci podziękować. -zaśmiał się cicho i przytulił go mocniej. O tym wypadku wiedział już od jakiegoś czasu i wcale mu to nie przeszkadzało. Można powiedzieć, że jego pozornie poukładane, ale nudne życie nabrało kolorów w tak krótkim czasie dzięki niemu, a gdyby nie wpadł pod koła starszego, to nigdy by się nie poznali.

Ale Wszechświat nie był zawsze taki łaskawy i nie zawsze sprawiał, że życie było usłane różami. Jeon po raz kolejny się o tym przekonywał, bo mimo że z psychiką było wszystko w porządku, to fizycznie czuł się źle. Od jakiegoś czasu bóle klatki piersiowej towarzyszyły mu na każdym kroku.

Czyli to już?

_______________________________________

W ogóle zauważyłam, że wszyscy u mnie w opowiadaniach marszczą nosy. XD
Moje drogie Misie, w niedzielę już kończymy, ale nie martwcie się. Tego samego dnia wstawię prolog do nowego Taekooka. ♡
Buzi. 💋

Good boys go to heaven. //TaeKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz