Rozdział 16

2K 248 117
                                    

A/N: Dzisiaj taki uroczy fanart, którego po prostu kocham

Rất tiếc! Hình ảnh này không tuân theo hướng dẫn nội dung. Để tiếp tục đăng tải, vui lòng xóa hoặc tải lên một hình ảnh khác.

A/N: Dzisiaj taki uroczy fanart, którego po prostu kocham. Jest piękny. ♡

-Nie zgadzam się! -po kościele rozległ się donośny głos Jungkooka. Muzyka organów ucichła, a oczy wszystkich zebranych zwróciły się ku niemu.

Chłopak wyprostował się. Już miał dumnie wejść do środka i wypowiedzieć piętnastominutowy monolog odnośnie swoich uczuć względem Taehyunga, gdy zorientował się, że coś jest bardzo mocno nie tak.

Mianowicie przed ołtarzem stał wysoki czarnowłosy mężczyzna w czarnym garniturze i uwaga... kobieta w pięknej, białej sukni, przypominającej te, które nosiły księżniczki w filmach. To na sto procent nie był jego Tae. Nie było takiej opcji. Przecież nie nałożyłby na siebie czegoś takiego... tak?

Stał tam zdezorientowany i kompletnie nie wiedział co ma zrobić. Okropnie się wygłupił i teraz co? Ma tak po prostu powiedzieć "Sorki, pomyłka, nie ten ślub. Kontynuujcie." i wyjść? To by było jeszcze gorsze niż wyjście bez słowa.

Na szczęście nie musiał zbyt długo myśleć nad rozwiązaniem tej sytuacji, bo obok niego niemalże wyrósł spod ziemi jego uroczy blondyn. Był jednocześnie wściekły, ale z drugiej strony pod tym grymasem niezadowolenia kryło się uczucie szczęścia i wielkiej ulgi. Jakby obecność Jungkooka dodała mu siły i wiary, a do tego cienia nadziei, że to co razem stworzyli jednak nie przepadnie na zawsze.

-Chodźmy na słówko. -szepnął do młodszego i nim wypchnął go za drzwi kościoła, odwrócił się do zebranych i gestem dłoni zachęcił ich do kontynuowania. -Czyś ty kompletnie zgłupiał? Pod tą kopułą coś jeszcze jest, bo czasami mam wrażenie, że czaszka robi tylko za pokrywkę, żeby ci do tego pustego łba nie naleciała woda.

-J-Ja...

-Tak! Ty! Właśnie ty wparadowałeś na ślub mojej siostry! -krzyknął mu prosto w twarz, celując palcem wskazującym w jego klatkę piersiową. W tym momencie wypuścił z siebie wszystkie buzujące w nim emocje, które tak usilnie starał się utrzymać na wodzy przez ostatnich kilka dni. Nie dość, że miał do ogarnięcia weselę brata, to jeszcze ta kłótnia z Jungkookiem, która totalnie go dobiła.

-Ślub... kogo?

-Kim Eonjin, moja piękna i kochana młodsza siostra. -westchnął ciężko. Chciał być na całej ceremonii, ale nie mógł tak zostawić czarnowłosego. Jeszcze zrobiłby coś głupiego.

-Moment, czyli to nie ty i Jin się pobieracie? -już nic nie rozumiał. Wydawało mu się, że anestezjolog mówił co innego. Prawda?

Taehyung myślał, że zabije go śmiechem, gdy usłyszał jak niedorzeczne rzeczy wychodzą z jego ust. Niby on i Jin? Dobrze, była kiedyś taka opcja, ale gdy się okazało, że pierwsze dzieci obu rodzin to chłopcy, od razu zarzucono ten pomysł. No bo przecież jak to tak? Para gejów miałaby złączyć dwie potężne rodziny? To nie wchodziło w grę. Dlatego, gdy urodziła się z jednej strony dziewczynka, a z drugiej chłopiec w mniej więcej tym samym wieku, plan powrócił, ale już bez udziału Taehyunga i Seokjina.

-Jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? -miał ochotę go nawet w tym momencie pobić.

-Ale Jin mówił...

-Jin? -chwycił go mocno za koszulkę. Przemawiała przez niego ogromna wściekłość, bo jak tamten kretyn mógł powiedzieć Jungkookowi coś takiego? I w ogóle dlaczego on mu uwierzył? -Nie przyszło ci do głowy porozmawiać ze mną? Nie sądzisz, że to co ja bym ci powiedział byłoby wiarygodniejsze?

-Rozmawiałem przecież! -oburzył się. -Nawet nie zaprzeczyłeś. Mało tego. Powiedziałeś, że cytuję jeśli mi się to nie podoba, to tego nie zrobisz. Dlatego zrozumiałem, że chciałeś tego ślubu, a teraz mi wyskakujesz, że to ślub twojej siostry?

-Czekaj, czekaj. Ja wtedy nie mówiłem o żadnym ślubie, tylko o wyjeździe do Stanów. -puścił jego koszulkę i potarł skronie. Ta sytuacja robiła się coraz bardziej komediowa. Niczym z jakiegoś głupiego brazylijskiego serialu.

-Co? -w tym momencie już nic nie rozumiał. O czym ten Taehyung mówił? Jaki wyjazd? Co się dzieje?

-Ach, nieważne. -machnął ręką, czując jak emocje powoli opadają, a wściekłość zamienia się w radość. W końcu Jungkook odważył się przyjść tutaj i przerwać ślub. Może to nie on miał być panem młodym, ale czarnowłosy tego nie wiedział i chciał przerwać tą ceremonię. To znaczyło, że przeszedł całą tą drogę, żeby o niego zawalczyć. Zależało mu na nim.

-Ja... przepraszam. -zrobiło mu się okropnie głupio, gdy wszystkie fakty złożyły się w logiczną całość. Rzeczywiście powinien na spokojnie z nim porozmawiać i wyjaśnić tą sytuację, zamiast wziąć swoje rzeczy i wynieść się bez wyjaśnień. -Jimin miał rację, że wcale nie jesteś taki zły.

-Jimin? -zmarszczył brwi. Nigdy nie słyszał o kimś takim.

-Um... mój przyjaciel z... góry. - nie sądził, że powiedział to na głos. Nawet nie wiedział jak z tego teraz wybrnąć.

-Mieszka na północy?

-Tak. Tak. Na Islandii. -strzelił sobie mentalnie z otwartej dłoni w czoło. Jak mógł wymyślić tak głupie kłamstwo? Miał nadzieję, że mimo wszystko Tae to łyknie i da mu spokój.

-Rozumiem. -pokiwał głową i przybliżył się do niego. -Pomijając fakt taki, że zrobiłeś coś niesamowicie niemądrego, to zaimponowałeś mi. -położył dłonie na jego klatce, tylko tym razem w bardziej delikatny sposób.

-Na prawdę? -odetchnął z ulgą i położył dłonie na jego biodrach, przyciągając go bliżej do siebie tak, że stykali się klatkami piersiowymi.

Taehyung już tylko mruknął wesoło pod nosem i złączył ich usta w gorącym pocałunku. Może i nie widzieli się raptem tydzień, to czuli, jakby minęła wieczność. To jakby się od siebie uzależnili po tak krótkim czasie. To było niepojęte, że tak szybko można zawładnąć czyimiś myślami.

Ich usta poruszały się powoli i z niezwykłą czułością, gdy ich języki nieśmiało się ze sobą spotykały. Jakby znów wrócili do początku, gdy po raz pierwszy się wzajemnie badali i smakowali.

-W ogóle, Jungkook, ty chodzisz. -Tae dość niechętnie oderwał się od ust młodszego i spojrzał na jego nogi. Był bardzo szczęśliwy, że w końcu jego ukochany może się swobodnie poruszać bez niczyjej pomocy.

-Nie wiem jak to się stało. Jeszcze rano musiałem chodzić o kulach, a teraz mogę bez przeszkód nawet biegać. -dopiero teraz to do niego dotarło i wyściskał starszego z całych sił. -W końcu nie będziesz musiał mnie nosić. -zaśmiał się cicho i przymknął powieki, tuląc Taehyunga. Okropnie się za nim stęsknił.

-Moment. -blondyn znów odsunął się od niego. -Nie zastanowiło cię to, że ślub był w kościele, a dwóch mężczyzn niekoniecznie tak by mogła się pobrać?

-Wtedy myślałem tylko o tym, że chcę cię z powrotem. Nie mogłem znieść myśli, że mogę cię stracić na zawsze i po prostu... tu przebiegłiem. Nawet nie wiem co się stało z moimi kulami, bo gdzieś po drodze je wyrzuciłem. Ale to nie jest istotne. Najważniejsze jest to, że jesteś tu obok mnie i nic więcej się nie liczy. -przyciągnął go z powrotem i zamknął w swoich ramionach. Mógł spokojnie stwierdzić, że właśnie stał się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo odzyskał najważniejszą osobę w swoim życiu.

-Czasami potrafisz być romantyczny, ale przez większość czasu jesteś po prostu głupi.

-A ty potrafisz zepsuć każdą piękną chwilę.

_______________________________________

Dzisiaj nieco krócej, ale za to uroczo. Mam nadzieję, że się podobało. Buzi. 💋♡

Good boys go to heaven. //TaeKookNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ