Rozdział 3

3.3K 373 232
                                    

  Minuty mijały, składając się kolejno na kwadranse i godziny, aż słońce wzeszło po raz kolejny

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

  Minuty mijały, składając się kolejno na kwadranse i godziny, aż słońce wzeszło po raz kolejny. Jungkook nie wiedział ile czasu tym razem leżał nieruchomo, wpatrując się w sufit nad sobą.

  Był zmęczony, to prawda, ale bardziej od braku snu męczące było to całe leżenie i gapienie się bez sensu. Czekał aż ktoś do niego przyjdzie i w końcu coś mu powie, albo zrobi, bo zaraz oszaleje i wybiegnie z tego szpitala.

-Widzę, że już Pan nie śpi. -do pomieszczenia wszedł doktor Kim, na co od razu na twarz Jeona wstąpił promienny uśmiech. To nie tak, że cieszył się z jego obecności, on po prostu w końcu nie musiał być sam, choć tylko na chwilę.

-Wystarczy Jungkook. -starał się podnieść do siadu, ale wtedy poczuł coś dziwnego. Jego nogi nie chciały się ruszyć ani o milimetr, a każdy nerw na nich jakby nie działał. -Co się... -odrzucił z nóg kołdrę, dopiero wtedy orientując się, że wcale nie czuł jej dotyku na skórze.

-Spokojnie, to... chwilowe. -lekarz westchnął ciężko i przykrył z powrotem nogi pacjenta.

  Było mu okropnie przykro, gdy patrzył na jego zaskoczoną i jednocześnie przerażoną twarz. Młody wydawał się już wczoraj bardzo przybity całą tą sytuacją, ale teraz brak czucia w nogach sprawił, że jego serce się złamało. Jeśli już nigdy nie będzie mógł chodzić? Będzie musiał jeździć na tym pieprzonym wózku.

-Co się dzieje z moimi nogami? -cały czas próbował ruszyć nogami, ale bez skutku.

  W tym momencie cały jego świat się zawalił. Przecież brak czucia w nogach wiąże się z jazdą na wózku, a co za tym idzie... Nie będzie tak samodzielny jak zawsze tego chciał. Co jeśli nie poradzi sobie? Nie wyobrażał sobie swojego życia bez chodzenia, więc miał nadzieję, że lekarz nie kłamie i mu przejdzie.

-Tak jak już mówiłem, doszło do uszkodzenia kory mózgowej, co spowodowało paraliż nóg. -odłożył na bok podkładkę z dokumentami i przysiadł na krzesełku obok łóżka pacjenta.

  Nie wiedział co nim tak dokładnie kierowało, ale czuł, że musi pomóc chłopakowi choć na chwilę o tym wszystkim nie myśleć. Może to przez to, że to z jego winy tak cierpiał, ale sam nie był tego pewny. Kto normalny tak bardzo by się przejmował jakimś pierwszym z brzegu pacjentem?

  Z tym, że młody nie był taki pierwszy lepszy. Był dość przystojny, pomijając te worki pod oczami z braku snu. Miał umięśnione ciało i tak pięknie rozbudowany mięsień czworogłowy. Tak. Tae zawsze miał słabość do mięśni, a jak ktoś był dobrze zbudowany, to mógł je idealnie zobaczyć i powymieniać z nazwy. To chyba zboczenie zawodowe.

-Myślę, że powinieneś już zacząć rehabilitacje, więc jest prawdopodobieństwo, że będziesz mógł chodzić. -patrzył brązowowłosemu w oczy, starając się to jakoś pocieszyć, co chyba mu nie wychodziło.

-Jakie mam szanse..? -poprawił się na łóżku, próbując podnieść się na rękach i przeciągnąć trochę w tył, by usiąść.

-Myślę, że... pięćdziesiąt procent.

Good boys go to heaven. //TaeKookWhere stories live. Discover now