• Rozdział XXVI

1.4K 172 11
                                    

•••

Louis leżał o poranku pod grubymi pościelami... Już dłużej tak nie wytrzyma. Wczoraj miał problemy ze snem i teraz czuje, jak boli go głowa.

To jego wina, czuł się winny tego, co zrobił dla Harry'ego. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić.

Wczoraj oczywiście jego mama pytała, czy wszystko w porządku, choć wiedziała, że tak nie jest, bo szatyn przyszedł do domu i płakał. Teraz poprosił o spokój i był wdzięczny, że go otrzymał.

– Lou... – usłyszał za sobą głos Nialla.

– Co tu robisz, Ni? – spytał, zakrywając twarz kołdrą. – Wybacz, ale dzisiaj nie idę nigdzie – burknął stłumionym przez materiał głosem.

– Harry chciał ci to oddać, znaczy ja, jak sprzątałem dom po nim – westchnął podając mu urządzenie.

– Nie wiem, o czym mówisz.. i jak sprzątałeś po nim dom? – W końcu zabrał kolorowy materiał ze swojej twarzy, patrząc na przyjaciela.

– Stwierdził, że skoro go nienawidzisz, to zniknie z twojego życia na dobre. – Wzruszył ramionami.

– Nie jest tak, ja przecież go... Nie nienawidzę go, Niall – Louis powiedział smutno, zagryzając wargę. – Jak Harry mógł tak w ogóle myśleć?

– Powiedziałeś, co o nim sądzisz, całe piekło teraz jest na pograniczu, to ty dawałeś mu siłę. A teraz? Pewnie zdycha w swojej komnacie – westchnął cicho Niall, siadając obok szatyna.

– Niall, skąd ty to wszystko wiesz? – Louis spytał cicho. Kilka łez leciało po jego policzku.

– Zanim pomyślisz sobie coś, posłuchaj. Jesteś moim jedynym i najlepszym przyjacielem dobrze? – powiedział blondyn.

Louis tylko pokiwał głową, przełykając gulę w jego gardle i dał znać Horanowi, że może mówić dalej.

– Jestem demonem. Prawa ręka Harry'ego – westchnął cicho, patrząc na niego.

Louis czuł, że niebawem straci przytomność i zamknął mocno powieki, by z powrotem je szeroko otworzyć.

Niall, widząc to, szybko nałożył bransoletę dla niego. Wiedział, że dzięki temu będzie miał siłę.

– Dlaczego ja, Niall... dlaczego ja jestem przeznaczony dla Harry'ego? Dlaczego nie jestem normalny? – Louis mówił totalnie bezsensu, a Niall pocieszająco pocierał jego ramię.

– Nie wiem, ale teraz i tak to nieważne. Możesz żyć już swoim życiem, Harry postanowił dać ci spokój... I właśnie ja w tej sprawie. Muszę iść... Tam na dole. – Pokazał.

– Niall, proszę... nie. – Louis złapał jego dłoń. – Harry nie może dać sobie spokoju! Czy on mnie słyszy z drugiego świata? Harry, nie możesz! – zapłakał żałośnie. Harry musi wrócić.

– Lou... On cię już nie słyszy... Ja muszę iść... mu pomóc, zanim zrobi coś, czego nie powinien – powiedział cicho. – Jeżeli będziesz chciał mnie zobaczyć, użyj tego. Dzięki temu będziesz mógł zejść do piekła. Ale uważaj na siebie – odparł ze łzami w oczach demon i zniknął tak samo, jak Harry.

Louis wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał jego przyjaciel i nagle wszystko nabrało sensu. To, dlaczego Niall zawsze pojawiał się tak szybko pod domem Tomlinsonów, gdy szli razem do szkoły, to gdy, pomimo że Niall wstawał pięć minut przed ósmą rano, ale zawsze wyrabiał się idealnie. Louisa dopadły ponowne poczucie winy, ponieważ to przez to, że nie uwierzył Harry'emu w to, kim jest jego miłość odeszła.

•••

ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓Where stories live. Discover now