• Rozdział VII

2.2K 218 51
                                    




- Niam! - zawołał wesoło Louis z drugiego końca korytarza szkolnego. Dwójka chłopaków odwróciła się do niego. Niall ucieszył się, a Liam przewrócił oczami.

- Nie jesteśmy razem - westchnął Payne, patrząc na ich przyjaciela. Prawda była taka, że zauroczył się w jednym demonie, który niestety lubił tylko dziewczyny.

- Co nie znaczy, że nie mogę łączyć waszych imion, czyż nie? - spytał Louis. Dzisiejszego dnia miał dobry humor i nie chciał, by to uległo zmianie. Blondyn zachichotał cicho, przytulając się do Louisa i ruszyli na stołówkę.

- Mmm dzisiaj naleśniki - powiedział wesoło Horan, rzucając się na ladę. Liam i Louis przywrócili oczami, śmiejąc się cicho, po czym ruszyli w stronę ich stołu, by zająć miejsce. Na początku przerwy stołówka jest prawie pusta dopiero potem, jeśli nie zajmie sie miejsca, nie znajdzie się żadnego.

- Lindsay, dzięki za zaproszenie, ale proszę, zrozum, że nie oznacza nie! - Harry wszedł na stołówkę z nieznośną blondynką, która powoli wchodziła mu na głowę swoim ciągłym gadaniem o randkach. Cała stołówka spojrzała w ich kierunku. Przecież od niedawna Styles jest szkolną gwiazdą. Więc wszystko, co robi, wszystko, co się z nim dzieje jest bardzo interesujące z tego, co większość myśli.

- Jedno wyjście Styles! - Rozniósł się głos blondynki, Harry zatrzymał się przed nią z frustracją.

- Wybacz, ale nie jesteś w moim typie. To nie wypali i nie próbuj już - westchnął, idąc po jedzenie. Wszyscy dobrze znali Taylor. Była zwykłą dziwką i to każdy wiedział. Zawsze jako dobra sobie cel musiała go osiągnąć, nie przejmowała od mowy. Była takimi karaluchem, chodzącym po szkole, jak to Niall powiedział. Wszyscy przyglądali się sytuacji, łącznie z Louisem i chłopakami. Harry usiadł już w stoliku ze swoją tacą. Nie zauważył doradzającej się dziewczyny, która wylała sok pomarańczowy na jego plecy. Warknął cicho, podnosząc się i zamachując na nią.

No dobra jest suką, ale to nie powód, by ją bić! - pomyślał szatyn, wstając szybko i próbując uratować niestety swoją kuzynkę.

- Jesteś nie-nor-mal-na! - warczał brunet, rzucając plastikową butelkę na podłogę tuż przed blondynką. Kiedy zbliżył się do niej, widać było, że chciał ją uderzyć, jednak szatyn w dobrym momencie stanął przed nią, rozkładając swoje ręce, by uratować swoją siostrę.

- Louis, odsuń się - powiedział Harry, patrząc na niego. Co on odwalał?

- Braciszku dobrze, że jesteś - odetchnęła Taylor, przytulając się do szatyna. Każdy w szkole wiedział, że się nienawidzili. Ale gdy jedno z nich miło problem lub kłopoty oboje stawali w obronie drugiego.

  - C-co? - wymamrotał Harry, nie wiedząc, a raczej nie dowierzając w to, co widzi.

  - Taylor idź stąd najlepiej - westchnął szatyn, odsuwając się od blondynki. -  A ty Styles zachowuj się, bo inaczej dostaniesz wpierdol od niższego - powiedział, machając przed twarzą loczka palcem.

- To ty ogarnij.. ją! Jestem cały mokry i śmierdzę pomarańczą. - Wskazał na koszulkę, z której ciekła pomarańczowa i zimna ciecz.

- I co mnie to - prychnął, ruszając do swojego stolika, jednak ręce wokół jego tali mu przeszkodziły.

- Teraz ty też jesteś w soku - szepnął szatynowi do ucha i podniósł go, idąc do łazienki.

- Co ty odpierdalasz, Styles!? - wrzasnął Louis, wyrywając się. Ludzie na nich patrzyli, kiedy Harry niósł go jak pieprzoną pannę młodą.

- Idziemy - mruknął cicho Harry, idąc w stronę łazienki. Muszę z nim porozmawiać, bo chciał się trochę podroczyć.

- Jesteś taki głupi, puść mnie już! - warknął Louis. Jego głos nie należał do tych niskich i męskich, a Harry'ego jedynie bawiło to, gdy próbował mu się postawić. Styles znowu sobie grabi to.

- No i dlaczego jesteśmy w szkolnej ubikacji? - spytał Louis, stając na płytkach swoimi stopami. Założył ręce na piersi i przyglądał się Harry'emu. Teraz Styles zrobił coś, czego by Szatyn się nie spodziewał. Mianowicie złapał za policzki szatyna i wpił się w jego wargi. Louis był zaskoczony i stał wryty jak kółek. Zrobił coś, czego nigdy by się po sobie nie spodziewał, mianowicie oddał niepewnie pocałunek, czując, że musi to zrobić, bo usta bruneta są zbyt słodkie i kuszące. Harry wiedział, że jeżeli szatyn jest mu przeznaczony, musi się naprawdę postarać o tego chłopaka. Nawet jeśli musiałby przestać być zły. Ale to chyba się nie stanie. W końcu do Louisa dotarło, co się właśnie stało i odsunął się od Harry'ego z mlasknieciem.

- Jesteś... nienormalny! To... Em.. - jąkał się. Harry przewrócił oczami, ponownie całując szatyna i przyciskając go do ściany. Louis nie wiedział co zrobić z rękami. Pierwszy raz ktoś całuje go z taką namiętnością i dokładnością. Położył dłonie na jego szyi i przymknął oczy, rozkoszując się momentem i smakiem ust Harry'ego. Próbował nadążyć nad jego ruchami i je powtarzać, ale wargi bruneta zdecydowanie dominowały.

Loczek złapał go za pośladki, podnosząc go przy ścianie. Mruczał w usta szatyna i przez jego ściśnięcie pośladka Louis jęknął w jego usta, przez co ich pocałunek stał się bardziej namiętny. Szatyn złapał nogami biodra Harry'ego i jedną dłoń przeniósł w jego włosy. Widocznie to czuły punkt Stylesa, bo, gdy pociągnął lekko jeden kosmyk, brunet mruknął z sapnieciem. Dopiero kiedy zadzwonił dzwonek, oderwali się od siebie, a szatyn szybko wybiegł z łazienki. biegnąc do sali cały zarumieniony. Jego palce były lepkie od soku tak samo jak materiał jego koszulki.

Nie może w takim stanie przecież wrócić na lekcje...

•••

ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓Where stories live. Discover now