• Rozdział XX

1.8K 191 24
                                    


•••



Minęło kilka dni odkąd Louis i Harry stanowili parę. Szatyn nigdy nie był aż tak szczęśliwy. Chodzili wszędzie razem. Harry dbał o niego i chodził z nim gdzie tylko Louis chciał.

Louis nie ukrywał swojego zaskoczenia, gdy jego przyjaciele bardzo dobrze przyjęli wieść o jego związku z Harrym.

A nawet ich to nie zdziwiło. Ale kiedy szatyn prawie upadł na korytarzu, Harry znalazł się nie wiadomo skąd i ocalił go co było bardzo kochane.

Speszony i zarumieniony chłopak przytulił Harry'ego i wyszli ze szkoły do parku.

– Masz ochotę na lody? – pytał loczek, cmokając szatyna w skroń.

– Jak dobrze mnie znasz – Louis zaśmiał się, ciągnąc go do autokaru z lodami.

Styles wzruszył ramionami. Przecież on ma moc, która czyta w myślach. I to właśnie jest dobrą sprawą.

– Dzień dobry – powiedział słodko Louis do pani za ladą. – Dla mnie dwie gałki waniliowych – odparł, patrząc na lody.

– Dwa razy to samo – powiedział Harry, dając banknoty.

– Chcę zapłacić za siebie, Harry – szatyn burknął, patrząc na niego z dołu.

Loczek cmoknął go w usta, chichocząc pod nosem.

– To wystarczy – dodał, patrząc na niego.

– Będę usatysfakcjonowany, jeśli zapłacę – powiedział, wyciągając pieniądze.

– A ja nie – powiedział, zabierając pieniądze i chowając je do kieszeni szatyna.

– Okej, obrażam się na ciebie. – Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. Gdy pani podała mu lody, ruszył w stronę ławki na której usiadł.

– Dobrze wiem, że to nie potrwa długo – zaśmiał się, odbierając swój deser i siadając obok szatyna.

Louis jadł swoje lody i spojrzał na Harry'ego, lecz próbował nadal być na niego zły. Chciał płacić sam za siebie, nie czuje się dobrze, kiedy jego chłopak wszystko mu kupuje.

– A teraz chodź, idziemy do domu. Jay kazała ci się spakować, nocujesz u mnie, bo ona jedzie do koleżanki. – Cmoknął go w policzek, wstając i wystawiając dłoń w kierunku szatyna.

– W dalszym ciągu jestem bardzo obrażony, żeby było jasno. – Louis pogroził mu palcem, po czym złapał dłoń Harry'ego i wstał przylegające do jego boku.

– Dobrze, dobrze – zaśmiał się loczek, całując go w skroń i ruszyli do szatyna mieszkania.

Kiedy szli, machając swoimi złączonymi dłońmi, telefon Louisa zadzwonił.

– Odbierzesz? – spytał loczek, patrząc na swojego chłopaka.

Szatyn wyjął z tylnej kieszeni telefon i spojrzał na wyświetlacz.

– To Horan. – Przewrócił oczami, przesuwając palcem po ekranie. – Hej, Niall – powiedział, uśmiechając się. Ostatnio kontakt pogorszył im się przez to, że Louis spędza większość czasu z Harrym.

– No nareszcie, książę – mruknął Niall, przewracając oczami.

Louis zaśmiał się i westchnął.

– Przecież odebrałem za pierwszym razem – fuknął, odwzajemniając gest Nialla.

– Tak, tylko kiedy ostatnio rozmawialiśmy, Tomlinson, a może mam do ciebie mówić Panie Styles – warknął. Miał już dosyć ich rozłąki.

– Oh, Niall – Louis zaśmiał się. – Nie zamierzam zmieniać w najbliższym czasie nazwiska. – Pokręcił głową, patrząc kątem oka na Harry'ego

Harry parsknął śmiechem obejmując bardziej szatyna i szli dalej.

– Dobra, Horan...– mówił dalej Louis do słuchawki. – Tak, tak też tak uważam. Rozumiem. Boże, nie krzycz na mnie! Ja ciebie też. Pa – westchnął głośno, wciskając czerwoną słuchawkę.

– Wszystko gra? – spytal loczek obejmując ciaśniej szatyna.

– Niall uważa, że już totalnie go nie obchodzę i zwraca się do mnie nawet twoim nazwiskiem, rozumiesz? - powiedział Louis, patrząc na Harry'ego z rozbawioną miną.

– No widzisz – zaśmiał się Styles, otwierając drzwi od mieszkania szatyna.

– Loulou.. – przywitała ich od razu mama Louisa.

Szatyn uśmiechnął się delikatnie, podchodząc do swojej matki i ja przytulając do siebie

– Jak ci minął dzień, kochanie? – Brunetka odgarnęła kosmyki włosów z jego czoła. Od pewnego czasu zrobiła się nadzwyczaj opiekuńcza.

– Bardzo fajnie. – Uśmiechnął się szeroko, patrząc na nią.

– Harry... – zwróciła się do bruneta z lekkim uśmiechem i znów spojrzała na syna. – Spakuj się, a ja wychodzę.

– Czemu mam się spakować? – zdziwił się, patrząc na nią.

– Harry ci nie mówił? Dzisiaj nocujesz u niego. – Uśmiechnęła się, dotykając jego policzka.

Louis zarumienił się delikatnie, patrząc na loczka.

– No dobrze. – Przegryzł wargę.

Chwilę później pakował parę czystych, ciemnoniebieskich spodni do torby razem z kilkoma koszulkami, by następnego dnia mieć wybór co ubierze.

– Spakuj też to – powiedział Harry, biorąc do ręki koronkowe majtki. Nie sądził, że szatyn w takich chodzi.

– Harry! – Louis od razu strzelił buraka, chwytając bieliznę w ręce i włożył ją z powrotem na samo dno szafki. Już nigdy nie spojrzy w oczy swojego chłopaka.

– No weź – powiedział loczek, podchodząc do niego i całując go w usta.

– Nie. Noszę. Tego – odparł Louis, przegryzając wargę. Było mu głupio.

– To jest seksowne – szepnął mu do ucha.

– No nie wiem. Jest? – Szatyn odwrócił się do swojego chłopaka, kokietując.

Harry uśmiechnął się szeroko i wpił się w wargi młodszego, łapiąc go za tyłek.

Louis oderwał się jako pierwszy, kładąc małą dłoń na torsie chłopaka.

– Poczekaj na mnie na dole, schodzę lada moment, tylko spakuje szczoteczkę do zębów i inne duperele – zachichotał, cmokając chłopaka w policzek.

– Dobrze, skarbie – szepnął cicho loczek, dając mu delikatnego klapsa i ruszył na dół.

Louis pokręcił głową i spakował rzeczy, o których mówił oraz wygrzebał seksowną bieliznę z półki. Mały plan na wieczór pojawił się w jego głowie.


•••

ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓Where stories live. Discover now