• Rozdział XVII

1.8K 200 27
                                    


•••

– Mój ojciec ostrzegał, żebyś go poinformowała wcześniej – prychnął loczek, a jego oczy zmieniały kolor z zielonych na czarny.

– A ty. – Wskazała ze złością na demona. – Miałeś zjawić się w dwudzieste urodziny mojego syna, nie teraz.

– Nie sądziłem, że mieszkacie tutaj. Od kiedy się tu przeprowadziłem, czułem pociąg do tego chłopaka. I jak widać, się nie myliłem – powiedział, ruszając na schody.

Jay tylko załkała, ostatni raz spoglądając na Gabriela. Ich miłość była tak droga, że musieli za nią oddać syna. Chociaż wiedzieli, że będzie w rękach kogoś, kogo pokocha. Taki los. Harry teleportował się przez drzwi na oczach szatyna, przez co krzyknął głośno, nie dowierzając, co zauważył.

– Co ty kurwa robisz?! – wykrzyczał, odsuwając się od niego jednym dużym, płynnym krokiem w tył.

– Przestań zachowywać się jak dziecko Louis. Na pewno czujesz to, co jak gdy jesteśmy blisko – westchnął loczek.

– Nie wiem, o co tu chodzi Harry. Pojawiasz się kurwa w moim pokoju jak jakiś pieprzony duch! – wykrzykiwał, patrząc na niego.

– Spokój – mruknął, ruszając ręką z góry na dół, przez co szatyn zemdlał w jego ramionach.

Louis przez chwilę widział przeróżne kolory. Miał wrażenie, że jest taki lekki i stoi na tęczy. Ale później był tylko jeden kolor. Zielony, tak zielone, jak tylko jeden odcień zielonego w jego życiu. Oczy Harry'ego wgapiają się na niego z góry.

– H-Harry – odparł cicho, podnosząc się i łapiąc za głowę. Głową go bolała i nie pamiętał jakim sposobem znalazł się tutaj.

– Już, shh – uspokajał go Loczek. – Za moment będzie już normalnie. Teraz mnie wysłuchasz, tak? – spytał, unosząc brwi.

Szatyn pokiwał nieśmiało głową, patrząc na demona.

– Źle się poczułeś, więc przyprowadziłem cię tutaj – powiedział, uśmiechając się do niego.

– Więc, co robisz w moim domu? – spytał, mrugając kilkukrotnie. Czuł, jak pół dnia zostało wymazane z jego pamięci. Może upadł i uderzył o coś głową?

– Przynosiłem cię. Martwiłem się cholernie – mruknął, siadając na łóżku.

– N-nie wciśniesz mi historii, że się martwiłeś o mnie, Heroldzie. – Louis przymrużył oczy. Ból czaszki powoli go opuszczał.

– Martwiłem się – westchnął, patrząc na szatyna ze smutkiem.

– Nah, nadal nie bardzo w to wierzę Harry. Masz swoje życie, swoich znajomych.. – wymieniał dalej. Miał nadzieję, że mówiąc "znajomi" Harry zrozumie, że chodzi o jego codziennie inne koleżanki do pieprzenia. Bo tak, Louis nadal był przekonany, że to robi Harry.

– Louis. Proszę cię. Nie pieprzyłem nikogo od dwóch tygodni. Wątpię, byś mi uwierzył, ale chcę tylko, byś wiedział, że to, co ci mówię to prawda – mruknął cicho loczek.

– Dlaczego mam ci ufać? J-jesteś zupełnie inny Harry, niż ja – odparł z naciskiem na "inny" oraz "ja".

– Louis przestań gadać bzdury- westchnął patrząc się prosto w oczy młodszego.

– To jest tylko i wyłącznie prawda Harry. Nawet nie jesteśmy przy... – nie dokończył przez ciężki pocałunek zostawiony na jego wargach. Harry już wiedział, jak uciszać Louisa.

A Louis? Nie potrafił odsunąć się od loczka, więc oddał pocałunek, cicho przy tym mrucząc. Nie było go najwygodniejsze, gdyż leżał twardo na łóżku, a Harry zwisał nad nim ze swojego krzesła, całując go tak dobrze, jakby miał tym przekazać, że Louis może mu zaufać i mówi prawdę.

– Może trochę mnie przekonałeś – odparł Louis, kiedy oderwali się od siebie i usta ich obojgu były różowe.

– Może? – wymruczał, ponownie wpijając się w wargi młodszego.

Szatyn sapnął, ciągnąc kosmyk włosów Harry'ego i smakując ust, które zawsze były tak samo słodkie. Po pokoju roznosiły się mlasknięcia i tak, to przekonało Louisa.

– Uwielbiam cię. – Oblizał usta patrząc w zamglone oczy szatyna.

– Dobrze, J-ja nie wiem.. co mógłbym na to odpowiedzieć, chyba. – Louis zagryzł wargę, łapiąc powietrze, które zawsze uciekało przy każdym pocałunku.

Loczek zszedł pocałunkami na szyję, robiąc powoli malinki na jego szyi. Louis sapnął na miłe uczucie i przyciągnął Harry'ego tak, że upadł, leżąc obok na łóżku.

– Mój – wymruczał cicho, jeżdżąc rękoma po Louisa ciele.

– Jestem zmęczony, chcę spać – sapnął Louis, jednak nie odepchnął Harry'ego od siebie, było mu zbyt przyjemnie.

– Śpij – powiedział loczek, całując młodszego w skroń,

– Zostaniesz? – spytał Louis, patrząc na twarz Harry'ego. Czuł się przy nim dobrze, lepiej niż z kimkolwiek innym.

Loczek pokiwał głową, obejmując szatyna w pasie i wtulając się w niego. Louis zagryzł wargę, by stłumić chichot, który chciał uciec z jego ust i położył dłoń na klatce piersiowej bruneta. Wdychając jego zapach, zasnął i tym razem jego sny były naprawdę piękne, a widział w nich siebie i Harry'ego.


•••
Dzień dobry 💕 trzymajcie kciuki! Idę jutro po telefon!!! Miejmy nadzieję, że będzie różowy 😂😂😂

ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓Where stories live. Discover now