Próba

2.1K 206 47
                                    

Weekend upłynął stosunkowo szybko, postanowiłem przygotować się z góry na cały tydzień. Nie musiałem zadawać sobie zbyt wiele trudu. Nie chodzi o to, że w mojej szkole nie wymagają od nas. Mam zaszczyt być częścią najlepszej, prywatnej placówki w Londynie, gdzie nauki mało nie ma. Lecz jestem w stanie poradzić sobie z tym. Czasem wymagam od siebie więcej, niż ta cała szkoła kiedykolwiek by mogła. Poza tym, jeśli moja średnia spadłaby, chociażby o parę setnych, ciotka zrobiłaby mi piekło z życia. Potrafię rozporządzać czasem właściwie. Jestem w stanie jedną ręką przekształcać wzór na energię kinetyczną, a drugą pisać wypracowanie na temat uczuć i ich przydatności w życiu. Jedynym moim problemem jest chłopak, którego zupełnie nie potrafię zrozumieć. A pomysleć, że wszystko zaczęło się od korków z literatury...
- Czym jest Bóg? Ktoś zechciałby się podzielić swoją wypowiedzią z resztą klasy? - pytał bardzo zaangażowany w lekcję katecheta. Wcale nie uśmiechał się do nas na siłę, a w oczach nie miał chęci wysłania nas wszystkich do piekła. Nauczyciel, którego nie cierpiałem od początku gimnazjum. Jego wyraz twarzy był odrażająco-fałszywy, zupełnie jak osoba, którą od zawsze starał się kreować podczas każdej inspekcji dyrekcji. Pogłoski na jego temat chodzą różne. Jedni mówią, że to naprawdę miły facet. Inni że zwykły pedofil, kryjący się pod szatą kogoś kto miał być rzekomo bliższy Boga. Natomiast według mnie w dzieciństwie nie był zbytnio lubiany, lecz to wszystko za sprawą rodziców. Mam wrażenie, że byli oni bardzo przywiązani do religii chrześcijańskiej, a nawet zbyt przywiązani. Często fanatycy religii zachowują się dziwnie względem kogoś przeciętnego. Myślę, że mogli trzymać go całe życie w zamknięciu i narzucali mu własne postrzeganie świata. Zabraniali wszystkiego, co religia chrześcijańska w przesadnym znaczeniu zakazuje, dlatego wyrósł na takiego człowieka. Osobę nietolerancyjną, zamkniętą na inne światopoglądy, uzależnioną od ,,Boga". Watpię, aby ktokolwiek mógł go zmienić. Jeśli przez tyle lat tego typu myślenie było mu wpajane, zakorzeniło się w jego umyśle na dobre.
- Odpowiedzią na wszystko? - prześmiewczo wygłosił Alois Trancy. Cała klasa wybuchła śmiechem. Tylko na mnie jego odpowiedź, a raczej kretyńskie pytanie nie wywarło pozytywnego wrażenia. Dobra, sam nie przepadam za katechetą, ale odgrywanie się mu w równie niemądry sposób, nie sprawi że stanie się od niego lepszy. Takiemu człowiekowi jak katecheta należy wytłumaczyć, jak naprawdę pojmujemy ,,Boga", a nie robić z siebie kretyna, bo to takie ,,fajne". Jeśli dalej będą sobie tak żartować, on tym bardziej będzie trzymał się chrześcijaństwa, a wtedy wszyscy pożałują swoich marnych żartów. Sam nie jestem przykładem odpowiedniego zachowania. Na lekcji tego irracjonalnie ,,niemądrego" człowieka przyjmowałem postawę neutralną. Nawet, gdy miałem ochotę wykrzyczeć mu całą prawdę w twarz. Ograniczyłem swój gniew do łamania ołówków w sytuacjach krytycznych, bądź psucia długopisów.
- Co w tym takiego zabawnego? Śmianie się z Boga jest karalne, zachowujecie się jak piekielne szkodniki! - zaczął prawić kazania. Nie miałem ochoty psuć sobie dnia takimi głupotami. Położyłem głowę na ławce i udałem się do krainy snów.
———————————————————————
Obudziłem się równo z dzwonkiem. Klasa, w której się znajdowałem była zbyt mała i panowała tutaj duchota. Musiałem opuścić pomieszczenie. Udałem się na spacer po korytarzu. Minąłem dwóch licealistów, oni naprawdę wysoko mierzą. Zazdroszczę, ja jestem zbyt drobny i delikatny. Kiedyś mylono mnie z dziewczynką, niestety. Do tego w dalszym ciągu posiadam dziecięce rysy twarzy i długie rzęsy, co nie jest męskie. Krążyłem po szkole samotnie. Równie dobrze mogłem założyć słuchawki i oddać się w całości ulubionej muzyce, lecz nie zrobiłem tego. Zazwyczaj w takich chwilach zachowuje się jakbym śnił na jawie, co jest irytujące.
- Hej, aktorze pierwszoplanowy! - szczerzył się Gregory. Myślałem, że zamorduję go. Specjalnie przydzielił nam role głównych bohaterów. Mogłem nie mowić mu o mojej sekretnej miłości do starszego ode mnie Sebastiana. Chociaż z drugiej strony nie robi niczego na moją niekorzyść, jeśli o to chodzi.
- Tak, Violet? Czyżbyś znowu planował coś za moimi plecami? - sztucznie uśmiechałem się do chłopaka.
- A powinienem? - zaczął się śmiać, dlatego zasłonił usta dłonią. Skrzywiłem się i odwróciłem głowę w zupełnie inną stronę.
- Spokojnie, żartuję. A nie podoba ci się obecny stan rzeczy? - spojrzał zmartwiony, a ja gotowałem się w środku coraz to bardziej.
- Skąd, że. Wcale po tej sytuacji nie czuję się dziwnie, gdy przychodzi udzielać mi korepetycji - westchnąłem i złapałem się za głowę. Jestem tym zarówno podekscytowany jak i zestresowany, poza tym nie mogę normalnie zasnąć.
- Hm, może po prostu pogadam z Sebastianem i powiem, że mój najdroższy przyjaciel Ciel jest spragniony smaku jego ust. Co ty na to? - zaczął chichotać, a ja poczerwieniałem ze wstydu i zacząłem okładać go pięściami, lecz bardziej go to bawiło niż bolało. 
- Ja i Sebastian wcale nie... - poczułem jak ktoś kładzie mi rękę na ramię.
- O co chodzi chłopcy? - stał za mną w dobrym jak zawsze nastroju. - My wcale nie, co? - zmarszczył brwi i uśmiechnął się beztrosko.
- Może wytłumaczysz Sebastianowi, hm? - miałem ochotę rzucić się na niego i wybić mu z głowy idiotyczne pomysły związane ze starszym chłopakiem. Jednak starałem się zachować pełen spokój.
- Tak, oczywiście. Ja i Sebastian wcale nie... traktujemy zajęć teatralnych jak zabawy. Traktujemy to bardzo poważnie - odetchnąłem. Dobrze, że nie brak mi sprytu.
- I to tym chciałeś się z nami podzielić? - podejrzliwie spoglądał Gregory. Następnie obrócił się na pięcie. - No dobrze, skoro to dla was takie ważne, to mam nadzieję, że przećwiczycie ten pocałunek. Prawda? - szczerzył się krzywo, ukrywając za filarem ściany. Poczerwieniałem ponownie, a usatysfakcjonowany licealista uśmiechnął się i pomachał nam na pożegnanie, po czym odszedł.
- Czasem mam ochotę go udusić przysięgam - pokręciłem zażenowany głową. Sebastian jak zwykle nic sobie z tego nie robił, tylko śmiał się niczego nieświadomy.
- Masz jakieś plany na dziś? - spytał zainteresowany. Poczułem przyjemne uczucie ciepła w brzuchu.
- Raczej nie. Kółko fizyczne jak na razie nie działa, ze względu na pogorszenie się stanu zdrowotnego przewodniczącego. W skrócie jestem wolny - uśmiechnąłem się.
- Zatem, może wybralibyśmy się do muzeum sztuki nowoczesnej. Słyszałem, że zmienili wystawę i może chciałbyś ją zobaczyć? - pytał jakby z lekka zestresowany. Przynajmniej takie wrażenie odnosiłem.
- W porządku, a o której byśmy się spotkali? - dopytywałem, ponieważ chciałem się przygotować.
- Może o szesnastej trzydzieści? Przyszedłbym do ciebie i poszlibyśmy - zaproponował na co ja odpowiedziałem sympatycznie ,,oczywiście".
———————————————————————
Lekcje skończyłem piętnaście po drugiej. W domu znalazłem się po około dwudziestu minutach. Rozpakowałem plecak, zabrałem się za robienie pracy domowej z matematyki. Zapomniałbym, niedługo profesor literatury poda nam dwie najważniejsze prace do wykonania, które zaważą na mojej ocenie półrocznej. Wierzę, że Sebastian zdoła mnie do tego przygotować. Ale tymczasem zrobię to co do mnie należy, czyli matematykę. Dobrze, zadała nam pięć zadań z sześcioma podpunktami. Wyrażenia algebraiczne nie są skomplikowane, szybko to załatwię. Czuję, że jutro będę rozwiązywał za całą klasę każdy z tych podpunktów. Oni naprawdę zaczną mnie gnębić w liceum, już teraz ledwo się powstrzymują od zbędnych komentarzy. Ale z drugiej strony, nie wiadomo, czy każdemu uda się właśnie tutaj dostać. Nie oszukujmy się, ale jeśli będą zaniżali poziom szkoły, żadne pieniądze i przekupstwa im nie pomogą. Wracając do pracy, widzę, że podpunkty nie są skomplikowane. Zajmie mi to około czterdziestu minut, jak nie krócej. Pora zaprzestać rozmyślaniu na temat mojego, wspaniałego korepetytora literatury i klasowych przygłupów.
———————————————————————
Dość szybko uwinąłem się z zadaniami. Raczej nie powinny być błędnie rozwiązane. Może ostatnimi czasy nie jestem w pełni skupiony na szkole, ale jestem pewny tego co robię i w kwestii nauki ufam sobie. W trakcie przypomniałem sobie o wierszach, które dostaliśmy w domu do przeanalizowania. Także je zrobiłem, ale zastanawiam się, czy nie powinienem pokazać tego Sebastianowi. Może zajmę się teraz sobą, a gdy przyjdzie poproszę go o zerknięcie w moje wypociny? Hm, tak to chyba odpowiednia decyzja. Skoro, tak postanowiłem, powinienem pomysleć nad swoim strojem. Powinienem założyć bluzę, sweter, bluzkę? Powinien wyglądać zwyczajnie, czy bardziej poważnie? To chyba trudniejsze niż analiza tych trzech wierszy. Westchnąłem i zacząłem przeglądać szafę. Nagle dostrzegłem bluzę mojej szkoły. Pamiętam jak na początku gimnazjum każdy taką miał. Wiele osób chodziło w tym kroju. Mi także podobał się jej wizerunek. Niestety zlikwidowali je. Dyrekcja uznała, że bluzy w tak elitarnej szkole są niestosowne. Jeśli ktoś nie zdążył jej zakupić, raczej już nie zdąży. Zamieniono je na swetry. Nie były one złe, jednakże nie dawały uczucia takiego samego komfortu jak poprzednie projekty. Bluza, którą zakupiłem, na moje własne życzenie została zaprojektowana w kolorach granatu i błękitu. Barwy idealnie współgrały z kolorem moich włosów i oczu.
———————————————————————
Dość długo zajęło mi szykowanie sobie stroju, lecz w końcu zdecydowałem. Obecnie mam na sobie bluzę Weston College, czarne spodnie z wycięciami na kolana, czarne skarpetki i tego samego koloru creepers'y o platformie 5 centymetrów. Robiłem wszystko, aby wyglądać na wyższego i doroślejszego. Prawie zapomniałem o plecaku, który także był czarny i dodatkowo z tyłu miał naszyty biały, odwrócony pentagram. Stałem przed lustrem i poprawiałem włosy. Praktycznie byłem gotowy na przybycie Sebastiana. Wtedy też usłyszałem dzwonek do drzwi. Zszedłem na dół by je otworzyć, lecz ciotka wyręczyła mnie w tym. W korytarzu stał Sebastian. Zachwycona chłopakiem Francis z oporem pozwoliła mi się do niego dostać. Widząc ją niezadowoloną dodałem, że chłopak może kiedyś do nas wpaść na filiżankę herbaty, po tych słowach stała się spokojniejsza.
- Bluza naszej szkoły? Można ją uznać za jej zabytek, szkoda. Zaprzestanie ich produkcji było bezsensowne, a przede wszystkim przykro, że zaczęli preferować sztywne swetry, niżli pożądane przez każdego uczucie komfortu i prosty, ale przyjemny dla oka wygląd.
- Mam dokładnie takie same zdanie w tym temacie. A właśnie, mógłbyś mi to sprawdzić? Byłbym wdzięczny - do ręki podałem mu trzy kartki formatu A4 z interpretacją trzech wierszy. Usiedliśmy na moim łóżku z moją pracą i szkolnym podręcznikiem. Tylko obserwowałem chłopaka podczas sprawdzania zapewne steku bzdur i naciąganych wniosków.
- Nie mam żadnych zastrzeżeń co do pracy. Nawet, śmiem twierdzić, że sam nie ująłbym lepiej w słowa poszczególnych fragmentów utworów. Świetna robota - pogłaskał mnie po głowie jak młodszego od siebie brata. - Chyba moje korepetycje nie będą ci dłużej potrzebne - wzruszył ramionami.
- Oczywiście, że będą! Nawet nie próbuj się z tego wykręcać. Dużo mi pomogłeś i dzięki tobie spojrzałem na to wszystko zupełnie inaczej - miałem ochotę ugryźć się w język. Akurat teraz musiało wziąć mnie na szczerość?
- Och, doprawdy? - jednym ruchem zrzucił książki na podłogę. Znajdował się zbyt blisko mnie, do tego był tego świadom. Z pozycji siedzącej niekontrolowanie opadłem na łóżko. Jeśli tak dalej pójdzie, on zaraz się na mnie położy. Jego twarz, a raczej usta usiłowały chyba zbliżyć się do moich. Popatrzyłem w jego oczy z lekka speszony. Teraz wiedziałem co jest grane, ująłem w dwie ręce twarz chłopaka i przeciągnąłem do siebie, aby złączyć nasze usta w pocałunek.

Love me at least once! | KuroshitsujiWhere stories live. Discover now