Prolog

5.2K 316 36
                                    

Po rodzinnej kolacji, niezwłocznie udałem się do swojego pokoju. Potrzebowałem samotności. Natrętna kuzynka pchająca się na moje kolana, cholernie mnie odpychała. Przez nią nabawiłem się prawdopodobnie fobii do dziewczyn. Usiadłem przy otwartym oknie. Musiałem się przewietrzyć. Wiem, że nikt o tej godzinie nie pozwoliłby mi wyjść. W dodatku jest grudzień. Na zewnątrz jest wyjątkowo dużo śniegu. Kocham śnieg.. tyle, że nie przestaje padać. Jeśli pogoda się nie zmieni, nie wiem jak jutro dotrę do szkoły. Jestem pewien, że ciotka zrobi wszystko, abym znalazł się tam na czas, albo i przed czasem. Zależy jej na tym, abym był w szkole jak najczęściej. Przywykła do tego, iż nigdy nie będzie dnia, w którym miałbym stuprocentową obecność w tej prestiżowej placówce. Jestem bardzo chorowity. Lekka zmiana klimatu może rozłożyć mnie na łopatki, na dobre kilka tygodni. Dziwie się, że jeszcze tak dobrze się trzymam. Nie mam kataru, nie boli mnie gardło. Wychylam się zupełnie w samej koszulce przez okno. Cóż za piękny widok. Na zewnątrz ciemność. Gdzieniegdzie stoi jedna, niewielka latarnia dająca słabe, białe światło, a wszystko dookoła pokrywa śnieg. W niektórych miejscach jestem w stanie dostrzec ludzkie, bądź zwierzęce ślady. Z jednej strony moje życie przypomina bajkę. Wielka rezydencja oddalona od innych domostw. Różniąca się swoim rozmiarem i stylem wykonania. Przypominała osiemnastowieczną siedzibę szlachty. Wyposażona w służbę, co prawda niewielką, ale oddaną właścicielom. Tutaj nie było pusto. Wychodząc na korytarza wczesnego ranka, mijało mnie wielu nauczycieli. Przychodzili do Elizabeth mojej kuzynki. Nie uczyła się w szkole prywatnej jak ja. Jej rodzice postawili na indywidualne nauczanie. Bali się wypuścić ją poza kraty tego dobrze maskującego się więzienia. Tak, to niewinne, pięknie strojone domostwo było klatką. Z której chciałbym w końcu uciec.. Usłyszałem kroki w stronę moich drzwi. Szybko zamknąłem okno i narzuciłem na siebie ciepły, miękki, szary koc, zdobiący moje biało - niebieskie łoże. Wytarłem mokre od płatków śniegu włosy. Drzwi się otworzyły. Stanąłem na baczność.

- Witaj, siostrzeńcu. - uśmiechał się zza drzwi wujek. Odetchnąłem z ulgą, byłem pewien że Francis ponownie pozwoliła sobie mnie podsłuchiwać i przyszła wyłącznie żeby przeprowadzić dokładną kontrolę mojego pokoju. 

- Ach, to tylko ty wujku.. - starałem się uspokoić moje biedne, przestraszone serce. Przyłożyłem w jego miejscu rękę i zacząłem je poklepywać. Usiadłem ponownie na parapecie  jednego z moich okien. Otuliłem się przyjemnym w dotyku kocem.

- Jak się czujesz? Wszystko w porządku? - dopytywał, kierując się w moją stronę. Zawsze pogodny. Nigdy nie było mi dane dostrzec go w złym humorze, bądź rozwścieczonego. Przypominał pluszowego misia, którego miałem w dzieciństwie. Gdy było mi źle mogłem się w niego wtulić, wszystko mu powiedzieć, a on zawsze mnie wysłuchał, nigdy nie skarcił za to jaki jestem. Bardzo chciałbym, aby pod tym względem wujek był dokładnie jak on. Ale wiem, że to nie możliwe. Mimo, że jest on naprawdę wyrozumiały, nigdy nie zaakceptowałby tego, że pociągają mnie faceci, nie kobiety.

- Wszystko w porządku, pouczyłem się dodatkowo z fizyki, aby poszerzyć swoją wiedzę.. Właśnie miałem szykować się do kąpieli. - przytulił mnie bardzo mocno. Czułem jak moja astma powraca. Ten człowiek był znany z mocnego uścisku, moja kuzynka to po nim odziedziczyła.. niestety.

- Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że to właśnie ty poślubisz moją córkę. Na pewno stworzycie wspaniałą rodzinę. - straciłem humor, lecz nie chciałem tego pokazać. Nie kocham Elizabeth w ten sposób. Nigdy nie spojrzę na nią, jak na przyszłą żonę. A tym bardziej nie myślę o tym, aby mieć z nią dzieci.  Jestem zakochany w innym. Odkąd przybyłem do najlepszej, prywatnej placówki w Anglii. Moją uwagę przykuł on. Chłopak o bladej jak śnieg skórze. Posiadający lśniące, kruczoczarne włosy. Wysoki. Charakteryzowały go pomalowane na czarno paznokcie, jak i krwistego koloru oczy. Wiele dziewczyn interesowało się nim. Idealny uczeń, idealny pod każdym względem. Niestety jest starszy ode mnie o trzy lata. W dodatku nie jestem pewny, czy jego też pociągają chłopcy. Zawsze widzę go w towarzystwie dziewczyn. Nie skarży się na ich obecność. Przynajmniej nie wygląda, na niezadowolonego. Wiem, że moja miłość do niego nie ma sensu.
- Dla niego jestem zwykłym szczeniakiem. - przypomniałem sobie słowa wypowiedziane przeze mnie rok temu. Prawie uroniłem łzę. Dlaczego nie możesz mnie po prostu pokochać, Sebastianie?

Love me at least once! | KuroshitsujiWhere stories live. Discover now