Prolog

504 25 0
                                    

Przechodziłam zwyczajnie po pałacu, gdy król mnie zawołał. Nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, ale w końcu Fritz mnie przekonał. Kiedy weszłam do sali tronowej zobaczyłam Emelaigne. Chciałam już wyjść ale głos Waszej Wysokości mnie powstrzymał.

-Lucette! Nie wychodź bez wysłuchania mojej prośby.

-Ależ proszę mówić wasza wysokość.

-Proszę ..

-Proszę wysokości ale mam ważne rzeczy do zrobienia i za bardzo nie mam czasu. Jakby mogłaby wysokość szybciej byłabym
wdzięczna.

-Emelaigne idzie do sklepu z zabawkami kupić prezent na urodziny przyjaciółki, idź z nią.

-Ależ nie mam czasu, nie może ktoś inny się zająć podrabianą księżniczką?

-Lucette!

-Dobrze, jak sobie wysokość rzeczy, tak będzie.

-Świetnie, bądźcie w ogrodzie po obiedzie.

Wszyscy wyszli z sali. Zostałam sama z ojcem.
-Dziękuje Lucette.

Tylko pokiwałam głową i się ukłoniłam, po czym mogłam się oddalić. Nienawidziłam go, nigdy nie powiedział do mnie nawet „córko". Po obiedzie poszłam do umówionego miejsca. Zgodziłam się, żeby nie móc dłużej rozmawiać z ojcem.

-Fritz?

-Tak moja księżniczko?

-Nie wiem czy wytrzymam to psychicznie, więc w drodze powrotnej pójdziemy się napić herbaty.

-Dobrze moja pani.

Gdy tylko przyszła ta podróbka człowieka, wsiadłam do wozu i patrzyłam się cały czas w okno. Oczywiście dopóki nie zaczęła bezsensownej rozmowy.

-Luc?

Nie No przegięła, nawet Fritzowi nigdy nie pozwoliłam tak mówić.

-Lucette*- poprawiłam

-Tak, przepraszam ale chciałam, żebyśmy dalej szły już na piechotę.

Czy ją coś boli?! Jeszcze mówić tak do następnej królowej?!

-Dobrze, ale najpierw pójdę z panienką czegoś się napić.

-Czekajcie! Mogę iść z wami?

-Nie.

Odeszłam słysząc w oddali lekki płacz. Nawet mnie to nie ruszyło. Łzy pokazują słabość. Nigdy nie płakałam publicznie, nawet przy matce. Pamiętam jak mi powtarzała:

-Płacz jest dla słabych, a ty nie jesteś słaba. Pamiętaj, że możesz w życiu liczyć tylko na siebie. Inni cię zdradzą i zostawią jak śmiecia. Tylko matka cię naprawdę kocha.

Otrząsnęłam się i zobaczyłam herbaciarnie. Powiedziałam Fritzowi, żeby wziął mi truskawkową z melisą. Podał mi herbatę i wziął sobie najzwyklejszą.

-Dlaczego wybrałeś taką?

-Lubię ten smak, poza tym herbata nie ma dzisiaj większego znaczenia.

Kiedy doszliśmy do Emelaigne kazałam jej iść szybko do tego głupiego sklepu. Oczywiście chciałam już wrócić, ale na co księżniczką osobiści rycerze? Zatrzymał mnie i powiedział, że jeśli szybciej to załatwimy, szybciej też wrócimy. Przytaknęłam i rzeczywiście niedługo po tym znaleźliśmy się w małym sklepiku. Były tam piękne lalki, ale nie mogłam się zniżyć do takiego poziomu, żeby tam coś kupić. Kiedy przechodziliśmy do karoty, trafiliśmy na występ publiczny.

-Ale mam pecha.- pomyślałam

-Luc, Fritz! Proszę zostańmy na chwile!

-Fritz przytaknął i poszedł z nią.

Nie miałam wyboru, musiałam to oglądać. Podeszliśmy blisko sceny i zobaczyłam małego chłopca. Wpatrywał się we mnie.

-Czyżby rodzina królewska? Pozwólcie, że wręczę wam kwiaty.-mówiąc to, wyciągnął zza pleców dwie lilie.

-Proszę.- podał nam obu.

-Dziękuje!- Emelaigne z wielką łatwością podziękowała.

Chłopiec patrzył wyczekująco na mnie. Postanowiłam więc, że zaczekam w karocie.

-Nie mam zamiaru ci dziękować.

Mówiąc to odeszłam, a Fritz pobiegł za mną.

Good Night My Little Star  Where stories live. Discover now