31

2.7K 276 104
                                    

Nikt nie miał mi za złe, że zabrałem ze sobą chipsy na zebranie. Wszyscy rozsiedli się wygodnie, czasem Chris podjadał mi z paczki, ale nie przeszkadzało mi to tak bardzo dopóki nie zaczął brać całymi garściami i rozsypywać wszędzie.

- Kurwa, odkurzałem tutaj dziś, idioto - Chaz zbeształ go uderzeniem w ramię.

- Zamiotę to później.

- Nie wierzę ci, jeszcze nigdy nie widziałem cię sprzątającego - stwierdził Somers. - Czy ty w ogóle wiesz, jak używa się miotły?

- Zamknij ryj, albo wyszczotkuje ci nią zęby.

Rzeczywiście, przez te wszystkie lata ani razu Chris nie sprzątał, nie licząc wynoszenia naczyń po sobie, bo nawet ich nie zmywał. Musieliśmy kupić zmywarkę, ponieważ żaden z nas nie chciał pomywać. Nawet Fredo tego nie robił, on nadawał się do mycia podłóg. Ja zawsze tylko patrzałem.

- Cisza - chrząknął Ryan.

Wszyscy zamilkli, uważnie wpatrując się w Butlera, który w skupieniu opowiadał o ostatnio zaistniałej sytuacji wiążącej się z moim autkiem. Ułożyłem wygodnie nogi na stół, słuchając, tego co mówił. Zainteresowanie wśród chłopaków zaczynało stopniowo zanikać, kiedy Ry rozwinął się na temat przeszłości, próbując porównać nasze warunki. Przyznam, że to było dosyć nudne przemówienie, też zaczynałem przysypiać. Miałem bardzo wygodną pozycję, szkoda byłoby to zmarnować. Jego głos usypiał i gdyby nie to, że tempe kasztany siedzące koło mnie cały czas nawijały, już dawno bym odleciał.

- Mordy na kłódkę, małpiszony - warknąłem do Chaza.

- Możecie zacząć, kurwa, słuchać? Cały czas coś pierdolicie do siebie. Czy ja mówię tylko do niego? - wskazał na znudzonego Floresa.

- To przejdź do rzeczy, a nie pierdolisz bez sensu - jęknął zirytowany Chris. - Moja dziewczyna opowiada mi ciekawsze babskie plotki.

- Chris, plotkujecie o babskich rzeczach? Paznokcie też sobie robicie, gdy zostajecie sami? - prychnął Chaz. - A może powinienem powiedzieć same?

- Powinieneś, ale dostać kopa w twarz i zaraz dostaniesz - burknął obrażony.

Nastąpiła dalsza wymiana zdań między nimi, aż w końcu można było nazwać to sporem lub lekką kłótnią. Zaczęli się ostro wyzywać, a ja czułem się dosyć słabo siedząc między nimi. Nie chciałem zarobić w ryj bez powodu. W pewnym momencie, gdy już pomyślałem, że skoczą sobie do gardeł, przekroczyli granicę, a Ryan się mocno wkurwił.

- Nie zachowujcie się jak kundle! - uderzył pięścią w drewnianą część stolika.

Okazało się to dobrym posunięciem z jego strony. Skutki były natychmiastowe: cała dwójka przestała się odzywać. Kamień spadł mi z serca, bo ich spięcia mogły odbić się na mnie, a to nie byłoby dobre dla mojej osoby.

- Należycie do najbardziej rozwiniętego i najlepiej funkcjonującego zespołu w Ameryce, a kurwa, zachowujecie się jak banda nastolatków! Co to ma być, do chuja? Cofacie się w rozwoju?

- Chaz cofnie się w czasie, jak mu przyjebie. Denerwuje mnie jego morda.

- To nie patrz - odgryzł się Somers - Mogę to ułatwić i wydłubać ci oczy.

- Zaraz was wypierdolę za dzwi, przysięgam! Mamy poważny problem, skończcie już, szczeniaki!

Wybuch Ryana sprawił, że wszyscy, dosłownie wszyscy ucichli. Mężczyzna wziął głęboki wdech i odetchnął spokojnie, próbując opanować złość. No, też bym się wkurzył na jego miejscu. Takie dziecinne zachowanie było nienamiejscu w tak poważnej sytuacji. Chociaż co ja tam mogę wiedzieć, sam się tak zachowuję.

Potarł zmarszczone czoło i przewertował kartki ze zdjęciami lokalizacji samochodu i danymi.

- Słuchajcie - mruknął. - Nie wiemy, czy ktoś zrobił to celowo, żeby rozpętać wojnę, czy to jakaś spierdolina umysłowa, której spodobało się auto Biebera. Justin, stwierdziłeś, że aż tak strasznie nie zależy ci na tym aucie, więc myślę, że rozsądniej będzie czekać na kolejny znak niż gonić za frajerem, który...

- Ocipiałeś - stwierdziłem. - Na co ty chcesz czekać, koleś? Aż jakiś pokurwiony gang rozsadzi ten dom? Aż któryś z nas ucierpi?

- Posłuchaj - westchnął. - Nie będziemy ganiać za złodziejem aut, bo to robota policji, a my nie pracujemy u Smerfów. Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru ich wyręczać, poza tym przecież się ukrywamy, a to nasi wrogowie numer jeden.

- Nie wiemy czy to zwykły frajer czy jakaś banda frajerów! Dlatego powinniśmy tam pojechać i to sprawdzić do chuja! - jebnąłem ręką w stół. - Nie zostawię tak tego.

- Uspokój się, kurwa, to było drogie - warknął Ry.

- Srasz pieniędzmi, więc nie udawaj skromnego - burknąłem krzywiąc się w złości. - Gdyby tobie podjebali samochód, miałbyś w to wylane? Zostawiłbyś to tak, czy wolałbyś chociaż wiedzieć, kto może się na ciebie czaić?

- Myślę, że Bieber ma rację - wtrącił się Chaz.

- Ja popieram Ryana - stwierdził Chris. - Nie ma co robić afery od razu.

- Chris, do chuja, ja mam dziecko! - krzyknąłem w końcu. - Nie mogę czekać i ryzykować, muszę działać od razu i mieć pewność, że nic nie grozi mi i mojej rodzinie! Nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Osoba, która dopuściła się tego, nie zrobiła nic złego NAM tylko MI - warknąłem. - Wychodzi na to, że nie zagraża gangowi, bo gdyby tak było, nie straciłbym własnego auta! Ktoś kręci się koło mnie, rozumiecie to, tempe ameby?

- Bez wyzwisk - sprostował Ry. - Poniekąd masz rację, ale co, jeśli jednak okaże się, że to złodziej a nie wrogi gang?

- Napewno tego nie zostawię, ktokolwiek to zrobił musi ponieść karę. Są czyny i ich konsekwencje. Mam wyjebane już w ten samochód. Ważne, żeby pozbyć się zagrożenia bez względu na to, czy to grupa działająca przeciwko nam, czy jedna osoba. Znajdę i zapierdolę. Wszyscy znają mnie na tym kontynencie i na kilku innych i nikt, kurwa, powtarzam, że nikt nie będzie wpierdalał się w moje życie, robiąc szkody i zamieszanie, myśląc, że wyjdzie z niego bez szwanku.

Moje długie, aczkolwiek odpowiednie przemówienie wywołało u słuchaczy lekki szok oraz zdumienie, ale odebrałem to jako komplement. Właśnie tak miało być - moje imię i nazwisko powinno budzić respekt u wszystkich. Nie ma mowy o innej reakcji.

- Rozsądne - skwitował Butler. - Pytanie do drużyny: czy chcecie startować od razu?

- Rzeczywiście nie ma na co czekać - odpowiedział Fredo. - Musimy działać od razu, myślę, że Justin zrobiłby to samo, jeśli chodziłoby o któregoś z nas. Nie mamy nic do stracenia, lepiej się dowiedzieć, kto za tym stoi, niż potem ponosić konsekwencję dlatego, że czekaliśmy zbyt długo.

- Prawda - zgodził się Chaz.

Koniec końców Ryan i Chris też się zgodzili, ale mieli inne wyjście, skoro to była najrozsądniejsza decyzja?

- To kiedy? - w Chazie obudził się entuzjazm i zaangażowanie, wow.

- Jutro.

* * *

Następny za 100 gwiazdek i 50 komentarzy (jeden od osoby, na spam się nie nabiorę😏)

💖

A new beginning / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz