Rozdział 17

362 24 1
                                    

Krwawe i ogniste zdarzenia w Hogwarcie szybko znalazły się na ustach wszystkich. Pojawiały się głosy, że czarodziejski system edukacji stoi w obliczu największego kryzysu od czasów Voldemorta. W „Proroku Codziennym" Rita Skeeter, od niedawna zastępczyni redaktora naczelnego, cały tydzień poświęcała tej sprawie mnóstwo materiałów, od krótkich notatek po obszerne komentarze i analizy. Szczytem wszystkiego był wywiad z Gilderoyem Lockhartem, który szeroko opowiadał o rozmaitych nieprawidłowościach, jakie widział w Hogwarcie za czasów, kiedy był tam nauczycielem. Zrzucał też całą winę na Dumbledore'a. Odstawiał przy tym wielkie ssanie z palca, ale wywiadującej go Ricie Skeeter wcale to nie przeszkadzało.

Tymczasem Hogwart pogrążył się w rozpaczy. Hermiona rozpaczała nad stratą może i bezdennie głupiej, ale jednak przyjaciółki. Pani Sprout rozpaczała, skąd teraz w środku roku weźmie nową stażystkę. Dumbledore rozpaczał, że chciałby sobie wędrować po Zakazanym Lesie i strzelać z kuszy, a musi świecić oczami przed rodzicami, którzy poczuli się nieco zaniepokojeni, czy aby Hogwart jest na pewno bezpiecznym miejscem. Na szczęście wielu z nich zadowoliło się wyjaśnieniem, że żaden uczeń nie został poważnie poszkodowany, jedynie nauczyciele.

Vesperii Blackbird nie odnaleziono. Dyrektor próbował wezwać jej rodziców, aby nauczyć ich rozumu, ale okazało się, że to jacyś mugole, tak straszliwie harujący w korpo, że nawet nie ogarniali, do jakiej właściwie szkoły wysłali dziecko. Na wezwanie od Dumbledore'a wcale nie zareagowali.

Ciekawe za to okazały się znaleziska w dormitorium Ślizgonów. Pod materacem Vesperii odkryto schowek, w którym leżał zeszyt zapełniony mniej lub bardziej udanymi wersjami Mrocznego Znaku, peleryna niewidka oraz artefakt znany jako Kolejnej Męki Pierścień, pozwalający na automatyczne rzucanie cruciatusów.

Kiedy sprawa stała się publiczna, coraz więcej uczniów zaczęło się zgłaszać do dyrektora. Dopiero wtedy wyszły na jaw prawdziwe rozmiary uporczywej abuzy, jakiej złowroga jedenastolatka poddawała innych uczniów, zwłaszcza Gryfonów, jednocześnie kreując się na ofiarę. Paradoksalnie, mała wydawała się idealną kandydatką na skrytobójczynię: pomijając zdolności aktorsko-manipulatorskie, nikt by nie wpadł na to, że jej mocodawcy, wywodzący się ze środowisk śmierciożerczych, zlecą tak poważne zadania mugolaczce.

Wszyscy wiedzieli, że nowego nieprzyjaciela świata czarodziejów należy unieszkodliwić, tyle że nikt nie wiedział, gdzie go szukać.

Severus Snape stał na blankach hogwarckiego zamku i czekał, wpatrując się w ciemną ścianę Zakazanego Lasu. Gdzie oni się podziewają? Powinni już dawno być...

- Juha!! – rozległ się tuż nad nim przeraźliwy okrzyk. Snape zobaczył tylko ciemną, rozmazaną smugę, odskoczył w ostatniej chwili i niespodziewanie obok niego wyrósł ten przeklęty Malfoy z miotłą w ręku.

- Na tchawicę Merlina, co cię podkusiło, żeby lądować z pionowego pikowania?! – wydarł się Severus. – Gdyby to widziała pani Hooch, to dostałaby zawału, udaru, rzeżączki i łupieżu!

Rzucił się ku Draconowi i gwałtownie wyrwał mu miotłę z ręki.

- Dawaj, też chcę tak spróbować! – rzucił i nie czekając na reakcję, wzbił się w powietrze.

Wystrzelił pionowo na trzysta stóp w górę, wykręcił trzy beczki i kilka piruetów, a potem runął na dół i gwałtownie zlądował na szczycie muru, obok Malfoya.

- No, no, całkiem nieźle sobie profesor radzi – zauważył Draco. Mistrz Eliksirów od razu pomyślał, że ten się z niego naigrawa.

- Dobra, idziemy – powiedział, po czym coś sobie nagle przypomniał. – O cholera, zapomniałem „Juha!!"

Rock Me Severus!Where stories live. Discover now