Rozdział 9

499 29 10
                                    


Wieści o tym, jak dwaj uczniowie ze Slytherinu chcieli zniewolić pannę Granger, rozeszły się po Hogwarcie lotem błyskawicy. Było to nader zaskakujące, zważywszy, że o całym zdarzeniu wiedziały tylko cztery osoby i żadna z nich nie miała interesu w tym, żeby komukolwiek o nim mówić. Hermiona podejrzewała, że wszystko wypaplał któryś z duchów.

Uczniowie miotali się po szkole jak napompowani hormonami, wyobrażając sobie, co oni by zrobili, gdyby pani od eliksirów przypadkiem wteleportowała się akurat do ich dormitorium. Niektórzy co bardziej zdesperowani zamiast Hermiony podstawiali w myślach Anię Szafraniec, licząc na to, że skoro nauczycielka z niej beznadziejna poniżej wszelkiej krytyki, to może w czym innym okaże się dobra. Inni, chcąc za wszelką cenę wydać się fajni młodej eliksirnicy, gęsto potępiali niewyżytych.

Najwięcej warchołu robili Dick Longbottom i Rob Hephaestus, nadawszy sobie samozwańczo tytuł obrońców czci panny Granger. Nie było chwili, żeby na korytarzu nie zaczepiali Ślizgonów, wypominając im niecne zamiary wobec Hermiony. Za Kenny'ego Pintle'a i Alexisa Bergamota obrywał hurtem cały Slytherin, gryfońscy zabijacy nie odpuszczali nawet drugoroczniakom.

- Wszyscy Ślizgoni zrodzeni są z tyłka Piłata! – wykrzykiwał Dick Longbottom.

Uczniowie spod znaku węża nie pozostawali obojętni na takie obelgi. Jako że Hermiona była praktycznie wiceopiekunką ich domu, zaczęli udowadniać, że to oni są bardziej godni jej towarzystwa.

- Powiedz to przy samej pannie Granger, ty karuchu, jak masz odwagę! – odcinał się Kenny Pintle.

Hermiona nie zapominała o Vesperii Blackbird. Dziewczynka była przerażona takim obrotem spraw i drżała ze strachu, że w końcu i ona oberwie. Granger pocieszała ją, jak mogła, przekonywała, że wszystko się ułoży, ale to wzbudziło w niej natarczywe myśli, że teraz Hephaestus i jego kumpel znów zaczną się znęcać nad małą Ślizgonką – za całokształt i za to, że była blisko uwielbianej nauczycielki.

Nad Hogwartem zawisło widmo zamieszek. Bijatyki między Gryfonami a Ślizgonami na każdej przerwie, spontaniczne różdżkowania i wzajemne podrzucanie sobie wyjców były na porządku dziennym. Co najmniej trzy razy dziennie dochodziło do starć powietrznych na miotłach, a sporadycznie przytrafiały się nawet ustawki na łódkach na jeziorze. Krukoni i Puchoni z początku starali się zachowywać neutralność, ale i wśród nich wielu nie mogło się oprzeć urokowi stażystki od eliksirów, jedni więc pokazywali za wszelką cenę, że są jej największymi fanami, inni atakowali Ślizgonów, jeszcze inni postanowili pokazać Longbottomowi i jego kumplom, gdzie ich miejsce, a zupełnie inni obracali się przeciw swym współdomowiczom, iż niepotrzebnie mieszają się w odwieczny konflikt Gryffindoru ze Slytherinem. Dziewczyny były nie lepsze: niektóre same miały jakieś marzenia związane z panną Granger, większość brała udział w bójkach po to, żeby chłopcy uznawali je za fajne, albo po prostu „bo tak". Hermiona, próbując opanować sytuację, czuła się jak strażak usiłujący ugasić rozległy pożar dziurawym wiadrem. Biorąc zaś pod uwagę, jakiego fikolca dostawali uczniowie na sam jej widok, było to w dodatku wiadro z benzyną.

Inni nauczyciele niewiele mogli zrobić, bo młodzież hogwarcka starała się w ich obecności powstrzymywać konflikty i dopiero gdy nikt nie patrzył, dawała upust rozpierającej energii. Czasem jeden albo drugi obwieś został przyłapany przez nauczyciela, ale szedł na szlaban z podniesioną głową i hasłem „Alles für Hermione", a w tym samym czasie w zupełnie innej części zamku wybuchała bójka mająca rozstrzygnąć, czy słusznie go przyskrzynili, czy nie. Pani Pomfrey nie nadążała z kurowaniem znoszonych do skrzydła szpitalnego młodych bandytów.

Hermiona czuła, że nie wytrzymuje. Musiała koniecznie porozmawiać ze swym opiekunem stażu, który jednak był wciąż nieuchwytny...

O czwartej Severus Snape skończył sesję na siłowni i z rozciągającym mu mięśnie satysfakcjonującym bólem zmęczenia odetchnął ciężko. Miał na sobie czarne obcisłe getry, fioletową koszulkę bez rękawów i frotową opaskę na włosach. Zza ściany dochodziły okrzyki „Expeliarmus!" i huk przewracanych kręgli – to Flitwick grał po zajęciach z Hagridem.

Rock Me Severus!Where stories live. Discover now