«14»

1.2K 92 12
                                    

Czekam aż Lincoln pożegna się się z Octavią. Spoglądamy na nich z Bellamym wrogo, nie podoba nam się, że osoby, które kochamy, pokochały kogoś kogo nawet nie powinny znać.

Podchodzi do mnie Clarke. Odchrząkuję wywracając oczami.

- Chciałabym jeszcze raz cię przeprosić, Kyla - mówi.

Wzdycham znużona.

- Bez urazy, Clarke. Wiem, że uratowałaś mi życie i jestem ci za to wdzięczna, ale to twoja wina, że tamten chłopiec nie żyje - widzę jak marszczy brwi i słyszę jak Bellamy przysuwa się bliżej by lepiej słyszeć. - Ty i Bellamy dowodzicie swoimi ludźmi. Tamta sytuacja była dowodem, że ich nie kontrolujecie. A jeśli przywódca nie kontroluje swoich ludzi... Cóż, wtedy nie powinien być przywódcą - przekręcam głowę, by lepiej przyjrzeć się jej reakcji. Zachowuje ten sam, kamienny wyraz twarzy, ale demaskuje ją drżenie warg i gasnący błysk w oku. - Zabiłaś dziesięciolatka Clarke - szepczę.
Rozkoszuję się jej słabością, gotuje się we mnie złość i nie czuję się źle, dopóki nie podnoszę oczu na Bellamy'ego. Pustym wzrokiem spogląda na swoje dłonie i marszczy ze złością brwi.
Przez sekundę czuję się winna, otwieram usta by coś powiedzieć, ale żadne słowa z nich nie uchodzą.
- Chodźmy już - oznajmia Lincoln. - Rodzice na pewno się martwią.
Powiedz coś Bellamy - szepczę w myślach. Ale chłopak nadal nie odrywa wzroku od dłoni. Waham się - Cokolwiek, Bell - zaciskam pięści i idę za Lincolnem - Zatrzymaj mnie, zawołaj, zawróć, spraw żebym z tobą została. - Błagam go w myślach. Stawiam małe kroki, niechętnie, bo wiem, że jeśli teraz odejdę, już nigdy go nie zobaczę.
-Kyla - zatrzymuję się natychmiast. Ten głos. Szept jak promienie słońca na moją duszę.
- Idź Lincoln, dogonię cię - mówię do brata. Waha się, ale w końcu jego sylwetka znika w lesie. Odwracam się i widzę jak stoi tam, w bladym blasku księżyca. Jego skóra błyszczy się, a cienie dodają mu umięśnienia, powagi i grozy.
Tak bardzo chcę go pocałować.
Octavia i Clarke gdzieś zniknęły.
Tylko ja, on i szumiący wiatr, pchający nas ku sobie.
Kosmyk czarnych włosów opada mu na czoło gdy robi kilka kroków w moją stronę. Mój oddech mimowolnie przyspiesza. Próbuję go uspokoić, ale na marne, bo nikt oprócz miego już na mnie nie patrzy.
Jest tak blisko... tak blisko, że gdybym się nachyliła, mógłby mnie pocałować.
- I co teraz? - kocham jego głos. Choć szepcze, cały las drży pod jego nogami, a blask księżyca jakby topnieje w obawie przed jego gniewem. Dwie iskierki w jego oczach przyćmiewają piekno nocy i stawiają pod znakiem zapytania wszystko co znam.
- Uciekaj - jestem taka słaba. Nawet mój głos załamuje się gdy on jest w pobliżu. Powoli oblizuje usta i przenosi swój wzrok na moje usta.
Och Bellamy nie rób mi tego. Nie dam rady dłużej się powstrzymywać. - Proszę, uciekaj stąd - żałosny jęk ucieka spomiędzy moich ust. Nie poznaję kim przy nim jestem.
Patrzy na mnie z politowaniem. Podnosi dłoń i dotyka kciukiem moich warg.
Wszystko we mnie płonie skarbie.
- Dlaczego?
- Zabiją cię - dotykam jego ramion. Jego zawsze ciepłych dłoni i na miłość boską, już nigdy nie chcę go wypuszczać. Nie teraz, gdy mam go tak blisko, tylko dla siebie. Nie teraz, gdy mogą mi go łatwo odebrać. - Nie chcę, żeby cię zabili.
Szepczę i zarzucam mu ręce na szyję, stykamy się czołami nasłuchując swoich oddechów. Ta chwila jest piękna i wieczna, napawam się nią bojąc się, że coś nią zniszczy. Chcę płakać na samą myśl, że nie mogę spędzić tak wieczności.
- Nie zabiją - obiecuje mi. - Nikt mnie nie zabije, Ky.
Obejmuje mnie w talii i przysuwa bliżej swojego ciała. Jest mój, a ja jestem jego. Nawet jeśli nie na wieczność, to chociaż na ten moment, kiedy wszystko jest możliwe.
Bellamy, tracę umysł.
Pachniesz tak bezpiecznie.
Nie powinno mnie tu być, ale on całuje mnie tak pięknie. A jego silne dłonie działają na mnie jak rześkie powietrze. Moje dłonie bładzą w jego włosach, a nasze usta tańczą w rytm dzisiejszej nocy.
Nagle odrywa się ode mnie. Na pół sekundy i pół milimetra, ale to i tak boli.
- Wiedziałem, że mnie polubisz - mruczy.
Ale ja cię chyba kocham.

''''''''''''''''''''''''''''''''''
Wygląda na to, że wróciłam.
=EDIT=
Proszę, komentujcie czy nadal wam się to podoba, bo ostatnio myślałam nad zamknięciem książki i skupieniu się na pozostałych.
BŁAGAM DAJCIE ZNAĆ CO O TYM MYŚLICIE. [może tamte bardziej wam się spodobają]

xoxo
harriet

You Can't Be Here  «Bellamy Blake» [CZĘŚĆ 1]Where stories live. Discover now