«10»

1.4K 102 20
                                    

- Ten strzał był genialny Bellamy! - powtórzył po raz setny Dean. - Wymiatasz stary.

Dzieciak jest już z lekka wkurzający, ale i tak się uśmiecham. Pamiętam gdy to ja pierwszy raz byłem na polowaniu. Adrenalina w żyłach, strach w oczach. Gdy docieramy do bramy, Kevin macha do nas ręką, schodzi z wieżyczki i otwiera bramę. Pozwalam przejść chłopakom, którzy niosą zabitego jelenia. Ich twarze są brudne i widać na nich oznaki zmęczenia, ale i tak cieszą się jak małe dzieci. Zwierzę było masywne, ale ranne i łatwo było go ustrzelić. W końcuy mamy co co zaspokoi nasze żołądki na kilka dni. Po upewnieniu się, że wszyscy sa już w środku, zamykam bramę i dołączam do uradowanej grupki oglądającej zdobycz.

- To Bellamy! Mieliśmy szczęście, że z nami był! - uśmiecham się słysząc okrzyki Deana.

- Jeśli każde polowanie zakończy się takim sukcesem, to mięsem będziemy częstować ludzi ze statków! - woła ktoś inny i wszyscy wybuchają śmiechem.

- Świetne polowanie - Clarke odsuwa się od tłumu i podchodzi do mnie z dziwnym uśmiechem. Nie był szczery ani wredny, ale nerwowy. Marszczę brwi.

- Wszystko w porządku? - pytam jak gdyby nigdy nic.

Robi głęboki wdech zanim otwiera usta i jestem pewny, że co jest na rzeczy.

- Słuchaj Bellamy, to był wypadek... - przerywa i rozgląda się nerwowo. Podążam za jej wzrokiem i dopiero teraz pod kapsułą zauważam trzy kłócące się osoby. Kłótnia zamienia się w bójkę, gdy Finn wykonuje pierwszy cios.

Kiwam z uznaniem głową i podchodzę do nich z uśmiechem na ustach. Kto by pomyślał, że nasz Finn kiedykolwiek, kogokolwiek uderzy. A tym bardziej Murphy'ego.

- Spokojnie, bo jeszcze komuś stanie się krzywda - mówię odpychając Murphy'ego, który próbuje wymierzyć cios. - Więc? - unoszę brwi. - Kto wyjaśni mi o co poszło?

- Zapytaj się lalusia, gdzie twoja dziewczyna, Bell - syczy Murphy i wypluwa krew na ziemię.

W jedno uderzenie serca robi mi się gorąco. Marszczę brwi i rozglądam się nerwowo po obozie, ale Kyli, rzeczywiście nigdzie nie ma. Robię kilka kroków w stronę Finna zaciskając pięści.

- Gdzie ona jest? - warczę.

- Chciała wyjść poza obręb obozu, żeby wykąpać się w strumyku, czy coś - pociera pięść, którą przed chwilą przyłożył chłopakowi. - Nie mogłem puścić jej samej...

- Oczywiście - prycham ze złością. - Kto umyłby jej wtedy plecy?

- Kazałeś mi jej pilnować! - wrzeszczy. - Z resztą nawet tam nie dotarliśmy, bo ten debil wysłał za nami Ashtona, który zabił dzieciaka - syczy przez zaciśnięte zęby do blondyna chowającego się za Murphym.

- Nie chciałem go zabijać, chciałem strzelić obok niego, żeby go odstraszyć  - szpcze Ashton. - Biegł do ciebie i krzyczał jak opętany!Myślałem, że chce ci coś zrobić - patrzy na mnie błagalnie. Jego oczy mówią mi jak bardzo przestraszony jest tym co zrobił. Jego dłonie trzęsą się gdy przeciera nimi bladą jak papier twarz.

- Góra dwunastoletni chłopiec?! - warczy Finn. - Śmiał się i krzyczał "play kom me". Chciał się tylko pobawić!

Stoję po środku zamieszania niewiele rozumiejąc.

- Ale, jakiego dzieciaka? - pytam Finna.

- Nie wiem - pociera dłonią oczy. - Wybiegł spomiędzy drzew, przytulił ją, chyba się znali, może był z wioski. Naprawdę nie wiem, rozmawiali w swoim języku. I wtedy on... Wszystko działo się tak szybko - wzdycha ciężko, patrzy na mnie zaszklonymi oczami. - Kyla nie chciała wypuścić go z ramion tak długo... Mimo, że już nie żył. Była taka bezradna. A jej krzyk, Bellamy, gdybyś słyszał... Rozdzierał serce.

Kręci mi się w głowie od jego zrozpaczonego głosu, wszystko powoli nabiera sensu. Przykładam dłoń do rozpalonego czoła.

- Odeszła? - pytam, choć znam odpowiedź.

Finn kiwa głową.

Z moich ust ucieka ciche warknięcie. Czuję na sobie spojrzenia wszystkich z obozu. Oczekują ode mnie czegoś, ale nie mam pojęcia co powinienem zrobić.

Miałem ją prawie dla siebie.

- Kazałem ci jej pilnować! - nie powstrzymuję krzyku. - Tylko pilnować! Nawet to potrafiłeś spieprzyć!

- A więc to moja wina, tak? - Finn wybucha śmiechem bez odrobiny rozbawienia. Przez chwilę wygląda jak szaleniec. Nie mam ochoty go słuchać. Odwracam się chcąc wrócić do namiotu. - Ja przynajmniej próbowałem nakłonić ją do zawarcia pokoju, zrobić coś pożytecznego. Ty tylko ją przejebałeś!

Złość powoli podchodzi mi przez żołądek do gardła. Ma postać wrzątku, ciepło w końcu wybucha. Odwracam się zamachując zaciśniętą pięścią i uderzam Finna tak mocno, że upada. Zaciskam zęby, żeby jeszcze mu nie dołożyć. Prostuję i zaciskam pięść, nie czuję bólu. Jedynie uciekające przez nią ciepło. Spoglądam na zwiniętego na ziemi chłopaka z obrzydzeniem i odchodzę nie zważając na przerażone spojrzenia ludzi wokół.

Nie chodziło o to, że Finn nie miał racji. Może nawet i ją miał. Może Kyla była tylko ładną dziewczyną z miękką skórą i lśniącymi oczami. Przyłożenie Finnowi było jedynie idealnym odwzorowaniem tego, co zrobiłbym, gdybym nadal był sobą.

************************************************************************

Woooow! Rozdział zaledwie po tygodniu, poszalałam XD

I wiem, wiem. Przeklinający, wdający się w bójkę Finn, co jest ze mną nie tak. W ostatnich rozdziałach dość sporo się działo.

Jak myślcie, czy Bell i Kyla jeszcze się spotkają? Czy zemsta ziemian zmiażdży Skikru? Czy coś takiego można wybaczyć? Piszcie w komentarzach!

xoxo harriet

You Can't Be Here  «Bellamy Blake» [CZĘŚĆ 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz