4. life here

581 41 19
                                    

Obudził mnie cholerny ból głowy. Jedyne co pamiętam z wczorajszego wieczoru to to, że kiedy przenieśliśmy się na dół i gadaliśmy, Slash zaproponował nam żebyśmy się napili. Znowu. Wszyscy oczywiście bez słowa się zgodzili. Co prawda ustaliliśmy, że nie będziemy pić więcej niż po szklance na głowę, ale skończyło się na tym że wypiliśmy chyba z dwa Danielsy, Nightraina, którego mulat wyciągnął dosłownie z kanapy i po parę puszek taniego piwa. W między czasie dołączyli do nas Izzy i Steven.
Ogólnie z reszty wieczoru pamiętam tylko urywki, na przykład rudowłosego i Saula robiących striptiz w samych bokserkach. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tego co ja tam zobaczyłam.
Potem urwał mi się film, a ostatnie co pamiętam, to Axl który wniósł mnie na górę i położył do łóżka.

Wstałam i ruszyłam w stronę łazienki.
Kiedy weszłam do pomieszczenia zorientowałam się, że nie posiadam szczoteczki do zębów, więc będę musiała ją kupić. Tak samo jak i płyn do kąpieli oraz inne akcesoria łazienkowe.
Rozejżałam się. Umywalka, kibel... O! I wannę nawet mają. Na bogato.

Pozostaje się modlić, że mają wodę.

Podeszłam do umywalki i przemyłam twarz.
Od razu lepiej.
Nałożyłam na palec pastę do zębów, należącą do któregoś z chłopaków. Umyłam zęby, na tyle na ile było to możliwe, załatwiłam swoją potrzebę i umyłam ręce. Wyszłam z łazienki i wróciłam do swojego pokoju.

Nie miałam wielu ubrań, jedynie to co udało mi się zmieścić do plecaka, czyli kilka bluzek, jedne spodnie i parę kompletów bielizny. Włożyłam to wszystko do szuflad w komodzie, wcześniej szykując ubranie na dziś. Zmieniłam tylko bieliznę i koszulkę na czystą. Ubrałam się i przejrzałam w trochę zakurzonym lustrze. Może być. Ubrałam się tak jak na codzień. Ulubione jeansy, te same co miałam wczoraj i ciemnozielona bluzka z koronkowym wykończeniem.
Przez głowę przymknęła mi pewna myśl.

Ruszyłam do pokoju Axla. Zapukałam. Odpowiedział mi "proszę", więc weszłam.
Tak jak się spodziewałam - chłopak już nie spał. Siedział na swoim łóżku bez koszulki oparty o ścianę i zapisywał coś w czerwonym zeszycie, co chwilę przygryzając koniec długopisu. Gdy mnie ujrzał uśmiechnął się pod nosem i odłożył wcześniejsze zajęcie na bok.

- Cześć. - powiedziałam.

- Dzień dobry. Jak się spało?

- Muszę powiedzieć, że całkiem nieźle. No... Nie licząc pobudki.

- Kacyk. - zaśmiał się. Wskazał na szawkę nocną, gdzie leżały tabletki na ból głowy oraz butelka wody. Wzięłam dwie i popiłam.

- Dokładnie. - wykrzywiłam usta w grymasie wywołanym gorzkim posmakiem leku. - Ale do rzeczy. Masz może coś ostrego? Na przykład scyzoryk?

- A po co ci?

- Zobaczysz. - przewróciłam oczami. Chłopak wskazał ponownie na szawkę obok, gdzie leżał czerwony Victorinox. Podeszłam i wzięłam rzecz do ręki. - Dzięki, zaraz Ci go oddam.

Po wypowiedzeniu tych słów skierowałam się do wyjścia z jego pokoju. Czułam na sobie jego wzrok, ale to zignorowałam.
Po raz kolejny wkroczyłam do swojego nowego pokoju. Usiadłam na łóżku i rozprostowałam przed sobą nogi. Patrzyłam na nie chwilę i wzięłam się do roboty. Poszarpałam ostrzem lekko zakończenie nogawek, jednak tak żeby nie przeciąć materiału. Wstałam i przejrzałam się w lustrze. To samo zrobiłam z miejscami przy szwach na kieszeniach z przodu i na górze kieszeni z tyłu. Może być. Nie rzuca się w oczy, ale to dobrze.
Wróciłam do pokoju Axla, aby oddać mu scyzoryk.
Stanęłam przed nim będąc ciekawa czy zauważy.
Przeleciał wzrokiem po mojej sylwetce.

- Nogawki. - powiedział po krótkiej chwili.

- Naprawdę jesteś spostrzegawczy.

- Lata praktyki. - odparł dumny.

- No to ja ci już nie przeszkadzam. - wskazałam kciukiem na drzwi.

- Poczekaj. Nie chesz zostać? - zatrzymał mnie.

- Jasne, że chcę. - odpowiedziałam, a rudowłosy się uśmiechnął i poklepał miejsce obok siebie. Podeszłam i usiadłam koło chłopaka. Moją uwagę przyciągnął niewielki zeszyt, w którym wcześniej Axl coś pisał. Wzięłam go do ręki i spojrzałam na mojego towarzysza. - Co to?

- Zeszyt.

- No nie gadaj. - przewróciłam oczami. - Co jest w środku?

- Nie wiem. Proponuję zajrzeć.

Po raz kolejny przewróciłam oczami i otworzyłam zeszyt. Pierwsza strona była dosłownie cała pobazgrana, jedyne co mogłam przeczytać to niestarannie napisane 'Ideas' w prawym górnym rogu, a obok słowa koślawa nutka. No i wszystko jasne. Nasz wokalista zapisuje tu swoje teksty. Przewróciłam na następną stronę. Ta z kolei była cała pusta. Dopiero na kolejnej były zapisane zgrabne literki, składające się w słowa, a potem w zdania. Przeczytałam pierwszą piosenke.

- O cholera. - szepnęłam, co rozbawiło chłopaka. - To jest naprawdę niezłe.

- Uh, dzięki. - powiedział i podrapał się po karku.

- Już nie bądź taki skromny. - parsknęłam śmiechem. - Dobrze o tym wiesz, że są dobre.

- Że co? Ja skromny? Ja? - zapytał i dumnie wypiął pierś.

- Tak, ty. - dźgnęłam go w brzuch, a ten zaskoczony moim nagłym ruchem zgiął się w pół i jęknął. Wstałam na kolana i pochyliłam się przy nim. - Boże, rudy ty żyjesz? - zapytałam poszkodowanego. Miał lekko pochyloną głowę, więc nie widziałam wyrazu jego twarzy.

-Tak. Jesteś wredna. - już miałam mu odpowiedzieć jakimś genialnym tekstem, ale chłopak gwałtownie podniósł się jak gdyby nigdy nic i popchnął mnie na plecy, zaczynając łaskotać mój brzuch.

-Kurwa! Axl! Przestań! - mówiłam, co chwilę przerywając z powodu napadów śmiechu. - Cholera! Duff! S-Slash! Ratunku! St-Steven! Zabierzcie mnie od tego wariata!

Cały czas prosiłam, wręcz błagam tego krogulca żeby przestał, zaczynając śmiać się bardziej i bardziej, niczym psychopata. Ale ten widocznie nic sobie z tego nie robił, więc mogę śmiało powiedzieć, że byłam w czarnej dupie.
Nagle rozległ się huk i do pokoju wkroczyła cała czwórka uzbrojona w... Poduszki?

Boże kochany.

Nie przestając się śmiać, przez łzy śmiechu śledziłam ich ruchy i każdy ich krok. Zbliżali się do łóżka rudowłosego powoli, niczym tygrysy czy inne orły na polowaniu.

Axl był świadomy, że ktoś wtargnął do jego królestwa, ale wydawał się nie zwracać na to szczególnej uwagi i zwyczajnie to olał.

Nagle został zaatakowany przez... Bandę czterech wytapirowanych wojowników z poduszkami robiącymi za broń, z czego połowa z nich nie miała nawet koszulek.

Kurde Steven cóż za pokaźny busz...

Zaczęli bić zielonookiego dosłownie wszędzie (przez co sama co nieco ucierpiałam, ale mniejsza o to), tym samym odwracając jego uwagę ode mnie i skupiając ją na osłanianiu swojego ciała. Wszyscy się śmiali. Wzięłam szybko poduszkę leżącą na łóżku i również zaczęłam bić nią chłopaka.

Dosłownie po chwili walka 'wszyscy vs Axl' przerodziła się w walkę 'każdy vs każdy'. Teraz już nikt nikogo nie oszczedzał. Rozpętała się tam prawdziwa wojna o... Nie wiem o co, ale zgaduję, że o butelkę Jacka.

Jeśli tak ma wyglądać moje życie z nimi - to zdecydowanie chcę zostać tu na zawsze.

Don't You Cry Tonight || Rewolwery i GerberyWhere stories live. Discover now