13. venice beach

416 20 15
                                    

- Judy, wariatko ty moja, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym gitarzystą na świecie i zostaniesz moją żoną?

Cała sala zamilkła i skierowała spojrzenia na Judy. Ta z szeroko otwartymi ustami stała wgapiona w przerażonego Saula, który głośno przełknął ślinę.
Myślę, że jak powiem, że zaczęła piszczeć, wzięła rozbieg, wskoczyła na scenę, a następnie rzuciła się w ramiona Slasha, to nikogo nie zdziwię.
No ale tak. Dokładnie to zrobiła.
Natychmiastowo głucha cisza przerodziła się w ponowną salwę oklasków i okrzyków. Oczywiście nie trwało to zbyt długo, bo ludzie już po chwili zaczęli zajmować się sobą, więc i my wróciliśmy na backstage.

- Czy ktoś wytłumaczy mi co się właśnie odjebało? - zapytał zszokowany, ale i rozbawiony Axl.

- Chyba mamy pierwszą poważną parę w naszej rodzince. - zagwizdał basista.

Rodzince? W tym wypadku nie brzmi to najlepiej...

- To jak? Kto następny? - spojrzał się sugestywnie na mnie i rudego Stradlin. Rose głośno się zaśmiał, i zdejmując jeden ze swoich sygnetów uklęknął przede mną.

- Rey? Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym wokalistą i zostaniesz moją panią Rose? - zapytał próbując nie zacząć się śmiać.

- Z przyjemnością Axlu. - powiedziałam również starają się zachować powagę. Wyciągnęłam dłoń, a chłopak włożył na mój środkowy palec swój pierścień, który natychmiastowo zsunął się i uderzył z głośnym brzękiem o panele. - No cóż, to może nie teraz. - roześmiałam się i podniosłam własność chłopaka.

- A gdzie nasi prawdziwi zaręczeni? - zapytał Duff i rozejrzał się po pokoju. Faktycznie nie było ich z nami.

- Może lepiej żebyśmy pozostali w niewiedzy. - odpowiedział Izzy i parsknął, jednocześnie odpalając papierosa. - Nie wiem jak wy, ale ja idę się napić i poobcować z pięknymi miejscowymi pannami. - zasalutował nam na pożegnanie i pomaszerował w stronę sali, na której przed chwilą byliśmy. Duff i Steven bez zastanowienia poszli w jego ślady, a ja zostałam z Axlem.

- Nie idziesz z nimi?

- E tam. Wole zostać z tobą. Jesteś lepsza niż jakieś lampucery z wenerą. - zaśmiał się. - Spacer?

- Spacer. - Bill otworzył przede mną drzwi kłaniając się, co wywołało na mojej twarzy uśmiech. Wyszliśmy z lokalu i ustaliliśmy, że pójdziemy do pobliskiego parku.

- No i jak wrażenia po koncercie? - zapytał po chwili ciszy.

- A jak ci się wydaje? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Myślę, że dobrze znasz odpowiedź. - rudzielec twierdząco pokiwał głową i niespodziewanie pociągnął mnie w bok, na strome zejście prowadzące do plaży. Prawie mnie przy tym zabił, ale czy to ważne?

Po nagłej zmianie planów, dojście do brzegu zajęło nam około 5 minut. Gdy tylko ujrzałam piasek, długo nie myśląc zaczęłam biec, po drodze zrzucając z siebie zbędne ubrania i zostając w samej bieliźnie. Za sobą słyszałam tylko zlewający się z szumem fal śmiech chłopaka, który został już kompletnie zagłuszony kiedy znalazłam się w wodzie. Odwróciłam się w stronę plaży i zobaczyłam stojącego na piasku chłopaka, kręcącego głową z niedowierzaniem i rozbawieniem. Pomachałam do niego aby do mnie dołączył. Po chwili wpatrywania się we mnie, zaczął powoli zrzucać swoje ubrania, by zaraz znaleźć się koło mnie.
Od razu zaczęła się walka na śmierć i życie. Rudzielec mnie podtapiał, ale i ja nie pozostawałam mu dłużna odpłacając się tym samym.
Nie licząc faktu, iż kilka razy prawie zginęłam - zabawa była przednia.

Po zakończonej wojnie wyszliśmy z wody i wciąż się śmiejąc zebraliśmy porozrzucane na przestrzeni kilkunastu metrów ubrania. Usiedliśmy na suchym piasku, który momentalnie przykleił się do naszych mokrych ciał.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 05, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Don't You Cry Tonight || Rewolwery i GerberyWhere stories live. Discover now