17.

1.4K 104 13
                                    

W szkole było nudno i to bardzo. Czas płynął bardzo wolno, a ja chciałam, żeby nastąpił już jutrzejszy dzień. Nastał czas wf'u i ja naprawdę nie chciałam na niego iść. Dość, że na moim policzku powstał siniak od uderzenia mojej matki to jeszcze miałam narobić sobie kolejnych, gdy będziemy w coś grać. Weszłam do szatni, a wszystkie pary oczu skierowały się na mnie. Zajęłam swoje stałe miejsce i zaczęłam przebierać się w strój sportowy. 

- Patrzcie kto przyszedł - zaczęła Vivien. - Siostra gwałciciela - dodała, a moje serce zabolało. 

On nim nie był. 

- Doskonale wiesz, że tego nie zrobił - powiedziałam. - To twój kolejny wymysł. 

- Jak śmiesz w ogóle się tak do mnie odzywać? - spytała oburzona. - Nie rozmawiam z ...dziwkami - prychnęła kpiącą. 

- Ja nie rozmawiam z kłamliwymi sukami - uśmiechnęłam się złośliwie i wstałam z ławki. Wyszłam z szatni, a na korytarzu czekał na mnie Ryan. 

- Co jest Mers? - spytał, gdy zobaczył moją minę. 

- Chyba przegięłam - powiedziałam. - Nazwałam Vivien kłamliwą suką - dodałam. 

- Jestem dumny - uśmiechnął się szeroko. Wystawił do mnie dłoń, żebym przybiła mu piątkę, ale ja tylko myślałam nad konsekwencjami tego co powiedziałam. - Mercy, nie przejmuj się, bardzo dobrze jej powiedziałaś. Jest kłamliwą suką, która wsadziła twojego brata do aresztu, bo zachciało jej się seksu ze starszym facetem. 

- Marzę o tym, żeby ona poniosła tego konsekwencję. Louis musi jutro wyjść z więzienia, nie poradzę sobie bez niego, a tym bardziej nie poradzę sobie z moją matką - powiedziałam. 

- On jutro będzie już w domu. Jak chcesz mogę iść tam z tobą i cię wspierać - uśmiechnął się. 

- Chciałbym - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. Zadzwonił dzwonek na lekcję, więc razem z moim przyjacielem skierowaliśmy się na salę gimnastyczną. Niall'a i jego kolegów dzisiaj nie było, ponieważ pojechali na jakieś zawody. Na salę weszła zdenerwowana Vivien, a ja wiedziałam, że to bardzo źle wróży. 

To będzie długi dzień.

***

Wracałam do domu w bardzo złym humorze. Vivien próbowała zemścić się na mnie fizycznie, więc nabiła mi parę siniaków, podkładając mi nogę lub rzucając we mnie piłką. Ja wiem, że powiedziałam to bezmyślnie, ale ona zrobiła coś o wiele gorszego. Na podjeździe zobaczyłam radiowóz i już wymyślałam rzeczy, które mogła zbroić moja matka. Weszłam do domu i rzuciłam plecak na ziemię.

- Mercy, to ty? - usłyszałam.

- Ta - mruknęłam.

- Możesz na moment przyjść do salonu? - spytała, a ja westchnęłam. Weszłam do salonu i spojrzałam na osoby stojące w pomieszczeniu.

- O mój Boże - powiedziałam, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Podbiegłam do bruneta i przytuliłam go, myśląc, że to tylko sen.

- Mercy, spokojnie - zaśmiał się. - Jestem tu - poczułam pocałunek na czubku głowy.

- Ale jak? - odsunęłam się od Louis'a i spojrzałam na Barry'ego.

- Matka Vivien przyszła dzisiaj do nas i powiedziała, że jej córka wszystko wymyśliła - wyjaśnił policjant. Spojrzałam na mojego brata i uśmiechnęłam się szeroko.

- Czekaj - powiedziałam i wybiegłam z salonu. Wbiegłam na górę i wpadłam do pokoju gościnnego. Zobaczyłam, że torba mojej matki stoi pod szafą, więc wzięłam do ręki i weszłam do łazienki. Wsadziłam do niej jej kosmetyki i brudne rzeczy, po czym wyszłam z pomieszczenia i zbiegłam do salonu. - Do widzenia - powiedziałam i położyłam torbę na ziemi, tuż pod jej nogami. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i patrzyłam na poczynania kobiety. Schyliła się po torbę i zarzuciła ją na ramię. - I nie waż się nigdy mówić, że to twój dom - dodałam. Barry pożegnał się z nami i razem z moją matką wyszedł z domu. Pisnęłam głośno i znów przytuliłam się do mojego brata.

- Też za tobą tęskniłem - powiedział. - Zrobię coś na obiad - odparł i odsunął się ode mnie. - Jadłaś coś przez te dni? - spytał wchodząc do kuchni, a ja zaraz za nim.

- Tylko kanapki - odpowiedziałam i usiadłam na krześle barowym. - Muszę oddać ci pieniądze - dodałam. - Zabrałam twoją kartkę. Musiałam kupić coś do jedzenia, a nie miałam swoich.

- Mercy, spokojnie - zaśmiał się. - Przecież wiesz, że gniewam się o takie rzeczy - powiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko. Otworzył lodówkę i dziwił się, gdy zobaczył tylko sok, ser i połowę pomidora.  - Ty się odchudzasz czy jak? - spytał. 

- Nasz mata sprowadziła do domu jakiś fagasów. Zostawili otwartą lodówkę, więc musiałam wyrzucić jedzenie - wyjaśniłam. 

- Zrobiła z tego domu burdel? 

- Jeszcze dzisiaj muszę odkurzyć kanapę, bo nadal są na niej narkotyki różnego rodzaju - powiedziałam. - A i trzeba wymienić wodę w basenie, wysypałam do niego kokainę - dodałam. 

- Nigdy więcej nie pozwolę jej tu zamieszkać - powiedział. - Jedziemy na zakupy - dodał i wyszedł z kuchni. W korytarzu zgarnął kluczyki do samochodu i wyszedł z domu, a ja zaraz za nim. Zamknęłam drzwi na klucz, a mój brat w tym czasie wyjechał samochodem z garażu. Wsiadłam na miejsce pasażera i Louis wyjechał z podjazdu. Ruszył w kierunku supermarketu, wystukując rytm muzyki na kierownicy. 

W końcu jest w domu.

XXXX

Hejka :) Jak u was? Słyszeliście piosenkę Liam'a? Sztos ♥

Chciałam napisać rozdział już kilka dni temu, ale z wattpad'em coś się podziało i w ogóle nie mogłam dodać nowej części. Tak samo a telefonie, nie mogłam się w ogóle zalogować.

Mam nadzieje, że się podoba :) 

Marcelina x  

I Don't Wanna Live Forever||n.h. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz