- Kurwa dosyć tego! - warczy mój obecny kierowca i gwałtownie hamuje.

Rzuca mną mocno do przodu, ale na szczęście mój pas jest zapięty. Sekundę po tym, ja samochód  się zatrzymuję czuję dwa potężne uderzenia z tyłu auta i widzę jak dwa motory przelatują nad naszym pojazdem razem ze swoimi kierowcami. Lądują kawałek przed nami i nic się nie dzieje dopóki inne motory nie zatrzymają się w koło nas, aby zorientować się w sytuacji. Na koniec jeszcze jeden motor wbija się w nasz bok nie mając już gdzie się zatrzymać albo po prostu żeby jeszcze trochę zmasakrować ten biedny wóz.

Widzę jak Ashton odpina swój pas i ściska mnie w klatce piersiowej.

- Oszalałeś? Nie możesz tam teraz wyjść. Zabiją cię - panikuję.

- Nie zrobią tego. Zostań w aucie - rzuca w odpowiedzi.

- Nie, Ash, nie możesz tego zrobić. Przestań! - mówię dobitnie łapiąc go za rękę. Jestem naprawdę przerażona.

- Puść mnie i nie wychodź z samochodu - rozkazuje mi. Nie sposób mu się przeciwstawić prosto w oczy.

Otwiera drzwi i wychodzi z jedynej w miarę bezpiecznej w tej chwili przestrzeni. Moje serce bije jak oszalałe, ale nie mogę nic na to poradzić. Kiedy Ash'a nie ma w środku denerwuję się, że coś mu się stanie. Jest teraz dużo bardziej zagrożony niż ja. Chwytam za klamkę i na trzy ciągnę za nią. Uchylam lekko drzwi i wtedy dobiegają mnie słowa ich rozmowy. Nie decyduję się na żaden inny ruch, bo wiem, że pewnie jestem obserwowana przez niektórych z motocyklistów. Postanawiam jednak podsłuchać jak się sprawy mają.

- Dawno się nie widzieliśmy Irwin - odzywa się człowiek najwyraźniej dowodzący gangiem motorzystów. Czyli oni się znają?!

- Tak, minęło trochę czasu  - odpowiada mu z zacięciem Ashton. Jego głos brzmi odważnie, nie słychać w nim ani trochę strachu. Albo jest on świetnym aktorem, albo naprawdę nie boi się 'rozmawiać' z bandą conajmniej piętnastu wielkich wandali.

- Nieźle nas urządziłeś - rzuca mężczyzna wskazując na dwóch leżących ciągle przed naszym samochodem chłopaków. Nie wygląda na to żeby mieli się szybko pozbierać. Pojawia się nawet myśl, że być może nie żyją, ale od razu wypieram ją z mojej głowy.

- Nie miałem wyboru Brooks. Poza tym z tego co wiem, to ty zacząłeś, moje auto też nie jest w zbyt dobrym stanie - powiedział Ashton wskazując na swój pojazd.

- Wiem o tym - mówi jego rozmówca uśmiechając się przebiegle. - Musiałem jakoś zwrócić twoją uwagę. Dobrze wiesz, że inaczej z  łatwością byś nas zgubił - tłumaczy krzywiąc się lekko.

- Tak, to byłoby zbyt proste prawda? Podejrzewam, że zrobiłeś to w jakimś konkretnym celu, więc o co chodzi? Nie mam zbyt dużo czasu - mówi zdenerwowanym tonem.

- A gdzież to ci się tak spieszy Irwin? Jest środek nocy.

- To już nie twoja sprawa. Czego chcesz do cholery?  - pyta Ashton podniesionym głosem.

- Mam coś co mogłoby cię zainteresować...

- Co to jest? - przerywa mu chłopak.

- Dowiesz się w swoim czasie, ale możesz mi wierzyć, że ci się przyda.

- Czego za to chcesz? - pyta ostro Ashton, a tak zwany Brooks uśmiecha się z zadowoleniem ciesząc się, że chłopak zrozumiał o co chodzi.

- Przekaż to Horanowi - mówi podając swojemu rozmówcy jakieś papiery, a ja zastanawiam się skąd kojarzę to nazwisko. Po chwili uświadamiam sobie, że jest ono tak samo charakterystyczne jak imię podejrzanego blondyna. Domyślam się, że chodzi mu o Niall'a.

Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz