Rozdział 6

1.8K 140 25
                                    

-JiMin...

-Tak JungKookie?

-Bo my nie możemy zostać razem -szepnąłem nie spoglądając na niego

-Jak to nie?

-No zobacz na nas, co my robimy?

-Razem sobie siedzimy, co w tym złego? -spytał Starszy

-Chodzi mi o wcześniejsze sytuacje... wszystko się dzieje tak szybko JiMin, ja już nie wiem co o tym wszystkim myśleć, przecież jeszcze nie dawno się nie znaliśmy-

-Ty mnie nie znałeś Maluszku -przerwał mi Starszy -ja Cię znałem i to nawet całkiem dobrze, wpatrywałem się w twoją śliczną osóbkę gdy tylko miałem okazję.
Spojrzałem na niego rozkojarzony.

-Co mam przez to rozumieć? Przecież to nie zmienia faktu że... ja Ciebie nie znam -ponownie spuściłem wzrok -no i... ja nie zasługuje na kogoś takiego jak ty...

-JungKook spójrz na mnie -powiedział stanowczo Starszy
Podniosłem głowę i spojrzałem na niego zaszklonymi czekoladowymi oczkami.

-Jak możesz mówić że na kogoś nie zasługujesz... czy ty nie rozumiesz że Cię kocham? Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, naprawdę wiele dla mnie znaczysz i pragnę Cię mieć przy sobie rozumiesz?

-Ale JiMin... za bardzo się od siebie różnimy, a poza tym odkąd tu jestem jedyne co robie to sprawiam Ci problemy

-To że się różnimy to zaleta a nie wada i nie robisz mi problemów, odkąd tu jesteś czuje się jak w niebie bo- -za drzwiami usłyszeliśmy jakiś hałas -Tzuyu -warknął JiMin
Szybko zszedłem z jego kolan a ten gwałtownie wstał i otworzył drzwi.

-Co ty kurwa robisz?! -krzyknął

-I... wysłane -powiedziała zadowolona dziewczyna naciskając na przycisk "wyślij" -za chwilkę cała twoja szkoła wraz z twoimi rodzicami przesłuchają sobie tą waszą rozmowę -dziewczyna się zaśmiała po czym poszła do swojego chwilowego pokoju.
W moich oczach zebrały się łzy, to wszystko moja wina.
Rzuciłem się do biegu gdy nagle Starszy chwycił mocno mój nadgarstek.

-Puść mnie! -krzyknąłem przez łzy

-Nie, nie puszczę Cię bo chcesz uciec! -krzyknął JiMin
Zacząłem się szarpać jak tylko mogłem aż w końcu się udało.
Szybko zbiegłem na dół po schodach i wybiegłem na dwór nawet nie zakładając na nogi butów.

Stąpałem po ostrych kamieniach które były wysypanie przy podjeździe do domu JiMina.
Nagle się wywróciłem a moja prawa zakolanówka na całym kolanie zrobiła się czerwona od krwi.
Zacząłem cichutko płakać chowając głowę w kolanach.

Po jakimś czasie poczułem jak ktoś bierze mnie na ręce.
Uniosłem głowę i zapłakanymi oczyma spojrzałem na Parka.

-Zostaw mnie -wybełkotałem

-Uspokój się bo nerwy mi już puszczają, przed chwilą miałem kłótnie z Tzuyu a nie chcę Ci nic zrobić więc daj sobie pomóc
Po usłyszeniu czegoś takiego od JiMina umilkłem nieco wystraszony.
JiMin zaniósł mnie do domu i do łazienki gdzie zamknął drzwi. Położył mnie w wannie po czym delikatnie zsunął moją zakrwawioną zakolanówkę.

-Może Cię teraz troszkę zaboleć ale niestety musimy to przemyć -powiedział czule Starszy.
Kiwnąłem nie pewnie głową na znak że jestem gotowy.
Ten włączył wodę a gdy uznał że jest wystarczająco ciepła nalał sobie troszkę wody na rękę po czym delikatnie przyłożył ją do mojej rany.
Zacisnąłem rączki oraz przymknąłem oczy gdyż bardzo piekło.

-Bardzo Cię boli? -spytał JiMin

-N-Nie bardzo... -skłamałem

-Mam kontynuować? -spytał
Kiwnąłem potwierdzająco głową.
JiMin obmył moją ranę tak delikatnie jak tylko potrafił po czym odkaził ją i założył mi na kolano bandaż.
Pomógł mi wstać jednak miałem trudności z ustaniem więc wziął mnie na ręce i wyszedł z łazienki gdzie oczywiście czekała już na nas Tzuyu...

🌸🌸🌸
Chciałam wszystkim życzyć Wesołych Świąt!!
Mam nadzieję że dobrze się będziecie bawić i mile spędzicie czas z rodziną, znajomymi lub drugą połówką❤️

Do zobaczenia w następnym rozdziale~

let me love you | j.j.k. x p.j.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz