20. Zatajony plan

220 31 2
                                    

Trzy miesiące temu został postrzelony Michał. Niestety nadal leży w śpiączce. Mimo że spędzam przy nim dużo czasu - brakuje mi go. Brakuje mi jego miłości, czułości czy troski. Agnieszka się nim zajmuje, dlatego wiem, że nic mu się tutaj nie stanie.

Dochodziła druga w nocy, a ja nie mogłam zasnąć. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Niebo było wyjątkowo piękne i przejrzyste, odkrywało wszystkie gwiazdy. Po chwili wpatrywania się w nie, odeszłam od okna i zaczęłam chodzić po pokoju bez większego celu. Myślałam, że się zmęcze albo coś. Jednak jak można było się domyśleć, to nie poskutkowało. Postanowiłam, że pójdę do Agnieszki się wygadać. Trochę to egoistyczne, ale powinna mnie zrozumieć, w końcu to moja przyjaciółka. Mogłabym pójść do któregoś chłopaka, lecz wiem, że mają teraz dużo na głowie i nie chcę im przerywać snu.

Podeszłam do drzwi, jedną ręką chwyciłam za klamkę i miałam już przyłożyć bransoletkę do czytnika, gdy usłyszałam cichą rozmowę dwóch mężczyzn:

- Za pół godziny w czwartym budynku, pamiętasz? Będą przeprowadzać ostatni test, musisz na nim być.

- Tak, pamietam. Nie mogę się doczekać. Kontro...

- Ciii... Zamknij się! Jeszcze ktoś cię usłyszy.

- Jest druga w nocy. Kto normalny o takiej godzinie nie śpi?

- Nie wiem, ale lepiej będzie jak wrócimy do swoich pokojów. Nie spóźnij się.

Po tych słowach głosy ucichły. Jestem pewna, że był to Kamil i ktoś jeszcze. Miałam totalny mętlik w głowie. Kontro... Co? Jaki ostatni test? Co oni wymyślili? Muszę się dowiedzieć o co im chodziło.

Postanowiłam, że pójdę za nimi od tego budynku. Nie mogę tego tak zostawić.

Napisałam na kartce ostrzeżenie dla reszty, że jeżeli zauważą coś dziwnego, to niech lepiej uciekają. Oczywiście znalazła się tam tez krótka historia o tym, co usłyszałam i gdzie się wybieram. Gdy to napisałam, przez resztę czasu siedziałam zmyślona. Zostało mi jakieś pięć minut, więc wyszłam po cichu z pokoju. Wsunęłam kartkę pod drzwiami do pokoju Plagi i ruszyłam w stronę wyjścia.

Nie jestem pewna czy słusznie postąpiłam. Może powinnam była kogoś obudzić i to powiedzieć? Ale wtedy by mnie nie puścili i bylibyśmy niepewni tego wszystkiego. Dobra, nieważne. Przecież dam sobie radę. A może tak naprawdę nie robią nic złego? Może to jakaś niespodzianka, a ja to tylko wyolbrzymiam? Ale i tak pójdę to sprawdzić dla bezpieczeństwa.

Podczas tych wszystkich przemyśleń zdążyłam dojść do wejścia dwupiętrowego budynku z numerem czwartym. Nigdy w nim nie byłam, nie miałam potrzeby, tak samo jak i uprawnień, by wchodzić do laboratorium, lecz w tej chwili drzwi były otwarte. Weszłam do środka. Tylko jeden korytarz był oświetlony, więc nim ruszyłam. Nie do końca wiedziałam gdzie mnie poprowadzi. Co chwilę mijałam jakieś drzwi, ale w pomieszczeniach było ciemno. Zatrzymałam się przed drzwiami, z których dochodziło jakieś światło. Spojrzałam do wnętrza pokoju przez szkło w drzwiach. Zobaczyłam Kamila, kilku naukowców i dwóch żołnierzy. Stali oni w rzędzie, zasłaniając mi widok na resztę sali. Dostrzegłam tylko drugie wejście do pomieszczenia. Dopiero, gdy jedna osoba odeszła na chwile, ujrzałam kogoś jeszcze - mężczyznę z opuszczoną głową. Siedział na krześle, a dokładniej był do niego przywiązany. Podszedł od tyłu do siedzącego naukowiec, trzymając w ręce dziwne urządzenie kształtem przypominające prostopadłościan. Przyłożył je mu do karku i przytrzymał przez moment. Wtedy mężczyzna uniósł głowę. Ten widok mnie zszokował.

- Kurwa... Przecież... To jest Dawid... Ale on miał wyjechać! - wyszptałam wystraszona sytuacją sama do siebie.
Nie wiedziałam, co mam zrobić. Chciałabym mu pomóc, ale już i tak dużo ryzykuje patrząc na to. - Wybacz mi. - wróciłam do oglądania.

Naukowiec wykonał swoją pracę, odwiązał Dawida i wrócił na miejsce.  Mój kuzyn wstał i zaczął robić dziwne rzeczy. Podniósł lewą nogę, potem prawą. To samo zrobił z rękami. Skakał, robił pajacyki, obracał się wokół własnej osi. Zauważyłam, że Kamil trzyma jakiś tablet, coś na nim klika. On go chyba w ten sposób kontroluje, wydaje rozkazy. Po tym całym cyrku do ściany podszedł żołnierz i przykleił na niej zdjęcie, moje zdjęcie. Nie miałam pojęcia, co to może znaczyć, do chwili, gdy podał Dawidowi pistolet, a ten zaczął celować nim prosto w owe zdjęcie. Oddał jeden strzał, prosto między oczy. Przeszły mnie drzeszcze. Przeraziłam się, wiedziałam juz, że nie jestem tu bezpieczna. Chyba powinnam już wracać i wszystko opowiedzieć reszcie. Wtedy do pokoju wszedł mężczyzna. Podszedł do Kamila, powiedział mu coś
i oboje wyszli. Poczekałam jeszcze chwile aż wrócą, ale to nie nastąpiło.

- A co ty tutaj robisz? - usłyszałam głos za mną.

Odwróciłam się niepewnie i ujrzałam Kamila. Przełknęłam tylko głośno ślinę.

No to czas uciekać...

///No hej!

Dzieki komentarzowi Olexis12 zmieniłam trochę ten rozdział (chociaż i tak Samanta tam poszła xD). Będzie trochę inne zakończenie niż w tamtym rozdziale, ale końcowej fabuły to nie zmieni. Może wyszło lepiej, może nie, możecie sami zadecydować, ale juz tego nie zmienie.

Tak myślę, ze dość malo rozdziałów zostało do końca :3

Nie będę się tłumaczyć dlaczego nie było rozdziału, bo nie widzę w tym większego sensu, ale przepraszam i postaram się poprawić.

Oby następny rozdział był szybciej xd

Miłego tygodnia <3

Poświęcenie | Ekipa RozpierdoluWhere stories live. Discover now