9. Zaufanie rani

282 31 4
                                    

Całe dwa miesiące siedzimy już w Katowicach. Agnieszka została moją przyjaciółką. Nie pozwole, żeby jej się coś stało. Musiałam przejść jakieś szkolenia, testy i inne takie. Uczestniczyłam w różnych spotkaniach. Nie dostajemy żadnych wiadomości od innych placówek o poczynaniach Ardotu, więc planujemy zacząć wypuszczać ludzi na wolność i wszystko zacząć od początku, ale musimy być pewni, że jest bezpiecznie. Nie chcemy już żadnych ofiar.

Promienie światła wpadały do mojego pokoju, oślepiając mnie przy tym. Wstałam przed ósmą. Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. Idąc do łazienki, wzięłam swój mundur. Umyłam twarz i ręcę. Przebrałam się i ruszyłam na śniadanie.

Zeszłam schodami na dziesiąte piętro. Wiecie... Zdrowy tryb życia i te sprawy. Otworzyłam drzwi i weszłam do dużej sali. Podeszłam do okienka, gdzie wzięłam tackę z jedzeniemi ruszyłam do wolnego stolika. Gdy już miałam zacząć spożywać jedzenie, zauważyłam Agnieszkę wchodzącą do sali. Usmiechnęła się, a po chwili dosiadła się do mnie.

- Hej. - powiedziałam i przytuliłam ją na powitanie.

- Cześć. - odpowiedziała.

Usiadłyśmy i zaczęłyśmy jeść śniadanie. Chwilę później odezwała się Agnieszka:

- Pamiętasz, jak mówiłam ci wczoraj o...

- Sami! Chodź ze mną. Dostaliśmy ważną wiadomość, ktorą musisz zobaczyć! - przerwał jej Mati, który do nas podbiegł.

- Nie może to poczekać chwilę? - odpowiedziałam chłopakowi.

- Wybacz, ale nie może. - powiedział i pociągnął mnie za rękę.

- Pogadamy później, cześć. - krzyknęłam do Agnieszki i wyszliśmy z sali.

Chwilę później byliśmy już w windzie i pojechaliśmy na siedemnaste piętro. Chwilę później byliśmy juz przed pokojem z czwartym numerem. Mati przyłożył swoją kartę do czytnika i weszliśmy do środka. Wszyscy siedzieli w fotelach i o czymś rozmawiali.

- Dobrze, że już jesteś. - odezwał się Bladii.

- Co się stało? - spytałam.

- Hades, pokaż jej.

Hadesiak podszedł do komputera i otworzył wiadomość. Również to zrobiłam i zaczęłam ją czytać. Była od szefa innej placówki w Gdyni. W skrócie było napisane, że Ardot planuje kolejne napaści na schrony, które znajdują się na terenie dawnego Śląska. Gdy już przeczytałam, zadałam pytanie:

- Co zamierzacie zrobić?

Bladii rzucił spojrzenie Ignacego, a ten wyciągnął mapę i rozłożył ją na stole. Były na niej zaznaczone czerwonym kółkiem wszystkie schrony z okolicy.

- Na początku poinformujemy wszystkie pobliskie schrony, żeby spodziewały się naszej wizyty. Wyślemy oddziały, które przetransportują ludzi do naszego ośrodka. - mówił, jeżdżąc palcem po mapie. - To będzie również twoja pierwsza misja. Ale spokojnie, będzie ci towarzyszyć Mati. - powiedział Bladii z lekkim uśmiechem, wiedział, że długo czekałam na ten moment.

- Nie mogę się doczekać. - byłam podekscytowana, ale jednak trochę się bałam. - Kiedy wyruszamy?

- Myślę, że za jakieś pół godziny. Idź się przygotować. Spotkamy się na dole. - rzekł Bladii.

Wyszłam z pokoju i udałam się z powrotem na jadalnie, by opowiedzieć wszystko Agnieszce. Niestety nie mogłam jej tam znaleźć. Jeszcze chwilę jej poszukałam, ale niczym to nie poskutkowało. Poszłam do łazienki i się uczesałam. Zostało mi pięć minut, więc postanowiłam zejść już na dół. Gdy już tam byłam, podszedł do mnie Flo.

- Boję sie o ciebie. - powiedział, przytulając mnie.

- Nie martw się, dam sobie radę. - odpowiedziałam spokojnym głosem i odwzajemniłam uścisk.

- Wierzę w ciebie. - rzekł i pocałował mnie czule w czoło.

- Dobra, koniec gołąbeczki. - przerwał nam Mati. - Chodź, musimy już ruszać.

Podeszłam do niego i wyszliśmy razem z budynku. Przed nim stały cztery duże vany. Wchodząc do pierwszego, dostaliśmy broń. Usiedliśmy wraz z innymi żołnierzami i ruszyliśmy. Po mojej głowie zaczęły chodzić czarne myśli.

- Denerwujesz się? - szepnął do mnie Mati.

- Trochę. - odpowiedziałam zmieszana.

- Też się denerwowałem, jak wyjeżdżałem na wojnę. Jeszcze żyje. Ty też dasz radę. - odpowiedział z uśmiechem, a ja go tylko odwzajemniłam.

Jechaliśmy w ciszy przez jakieś piętnaście minut, aż w końcu odezwał się Mati do wszystkich:

- Za chwilę będziemy wysiadać. Przygotujcie się.

Powtórzył to również do Bladiiego przez radiotelefon.

Chwilę później wysiadliśmy z wozu i podeszliśmy kawałek do bunkru. Mati podszedł do drzwi i wypukał wczesniej ustalony szyfr. Drzwi się otworzyły i ujrzeliśmy ludzi.

- Musimy się trochę pospieszyć. Ardot może być tu w każdej chwili. - zwrócił się do nas Mati.

Weszliśmy do środka i zaczęliśmy wyprowadzać cywilów. Wszystko przebiegało zgodnie z planem. Trzy vany pełne osób, odjechały już do placówki. Wyprowadzałam kilku ostatnich ludzi, gdy usłyszałam krzyk:

- EJ! SZYBKO! JAKIEŚ AUTA JADĄ! TO MOŻE BYĆ ARDOT!

Kazałam im biec do pojazdu, a ja szybko przejrzałam resztę pokoi, by upewnić się, że nikt nie został. Wybiegłam ostatnia ze schronu. Usłyszłam strzały. Biegłam ile sił w nogach. Wskakując do vana, jedna kula trafiła mnie w nogę. Leżałam na podłodze. Zamknęli drzwi i ruszyliśmy z powrotem. Na szczęście nie jechali za nami.

- Coś ci się stało? - zapytał mnie Mati.

- Moja noga... - tylko to umiałam powiedzieć.

- Szybko! Pomóżcie mi! - zwrócił się do innych.

Rana piekielnie bolała. Zaczęli coś robić z tą nogą... Chyba próbowali zatamować krew. Słyszałam głos Mateusza, coś do mnie mówił, ale nie wiedziałam co. Obraz zaczął mi się rozmazywać, pojawiały się mroczki. Po chwili zapanowała całkowita ciemność.

///Hej! No to się porobiło xD

Poświęcenie | Ekipa RozpierdoluWhere stories live. Discover now