(Nie) szczęśliwe zakończenie

48 2 0
                                    

Madison pojawiła się obok Queenie. Popatrzyła na Scatchat, która skoncentrowała się na czymś konkretnym i intesywnie myślała.
Wszyscy byli pod wrażeniem obecności, Monique zwróciła się do Fiony.

- Kim ona jest? - Szepnęła.

- Pierwsza wielebna z sabatu czarownic. - Powiedziała z dumą. - Ja jestem już którąś z kolei.

Nagle kobieta przemówiła.

- Ujawnij i pokaż się wszystkim dookoła, demonie.

Nagle zawiało zimnem, skrzynia sama rozpadła się na wszystkie części i zamieniła się w szary dym, który zniknął z wiatrem i na tym miejscu stanął wysoki, przystojny zielonooki mężczyzna. Nie wydawał się groźny, jednak bardzo taki był.

- Czy mogę zrobić, coś, byś spokojnie stąd odszedł? - Jej głos mimo wszystko był nadal bardzo delikatny i aż miło było go słyszeć, wszyscy stali jak na szpilkach z przerażeniem. Bali się, że demon pokona czarownicę. Na niebie zaczęło robić się ciemno, wiatr wiał coraz mocniej i szybciej i usłyszeli pioruny. Nagle jego postać zaczęła się obracać aż stał się wielkim huraganem, który nabierał większej siły i porywał coraz więcej, wszyscy oprócz wiedźmy cofnęli się do tyłu, ona podeszła bliżej i szeptała coś w nieznanym języku, w okół niej tworzyły się słupy światła, bała się jednak, że może to przegrać... Kiedy huragan zaczął się coraz bardziej zbliżać a jej światło gasnąć, Cordelia wykazała się ogromną odwagą i stając przed nią wpadła w środek wichury. Queenie w ostatniej chwili złapała Fione, która chciała dostać się do córki, po kilku sekundach stało się coś niesamowitego, huragan rozbłysnął złotym światłem i rozproszył się, a Cordelia upadła na trawę. Niebo ponownie stało się niebieskie i wyszło słońce, udało się zniszczyć demona.

- Nie wiem jak ci dziękować... - Fiona przytuliła Cordelie, która właśnie się podnosiła z ziemi. Zwróciła się do Scatchat.

- Jak możemy się odwdzięczyć?

- Ja odwdzięczę się tobie. - Powiedziała Scatchat.  - I twoim przyjaciołom...
Zwróciła się do Monique.

- Czuć od ciebie ogromną odwagę i determinację... Niestety, nie potrafię zwrócić twoich przyjaciół, śmierci przeznaczonej nie da się odwrócić. To było im pisane...

Dziewczyna wytarła łzy.

- Podaruję ci natomiast rodzinę, którą straciłaś. Za moment będziesz w domu, zapomnisz to, co działo się tutaj, będziesz żyć z rodzicami, których uda mi się przywrócić. Do wypadku nigdy nie doszło i nigdy nie trafiłaś do sierocińca.

- Potrafisz to zrobić? - Monique nigdy nie była szczęśliwsza.

Kiedy czarownica przytaknęła, ona przytuliła ją mocno, następnie pożegnała się z resztą i na końcu z Maree.

- Dziękuję za to, ile mi dałaś.

Dziewczyna poczuła mrowienie i w ułamku sekundy zniknęła.

- Zasługuje na dom. - Powiedziała Maree.

- A ty, na co zasługujesz? - Powiedziała Scatchat. - Czego pragniesz?

- To, czego pragnę jest nierealne. - Zaczęła płakać. - Nie przywrócisz mi osoby, która odeszła 19 lat temu.

- Niestety nie. Ale wiem, że również to, czego pragniesz, to po prostu normalne i spokojne życie u boku ukochanego... Tak?

- Tak. - Powiedziała.

- Nie wiem, czy to wszystko będzie tak jak dawniej, ale mam nadzieję, że po tym wszystkim, będziemy się znać. - Uścisnęła wszystkich mocno.

Kiedy Maddie, Queenie i Madison oraz Fiona chciały by po prostu było normalnie, również zniknęły. Został Billie oraz Cordelia

- Cordelio. - Powiedziała. - Przyjdzie czas, kiedy założysz rodzinę, poznasz męża i będziesz mieć pięknego syna, już to spełniłam. Teraz twoją misją jest bycie dobrą czarownicą, wkrótce wszystko spocznie na twoich barkach. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Billie nieśmiało odezwał się.

- Chcę dowiedzieć się kim jestem... Gdzie żyję i co tutaj robię.

- Jesteś tutaj dzięki mnie. - Powiedziała. - Wybrałam ciebie, dając ci drugą szansę, nie jesteś dobrym człowiekiem. Chcesz mimo wszystko do tego wrócić czy zacząć wszystko od nowa?

Chłopak postanowił zaryzykować, co mogło być ogromnym błędem. Chciał wiedzieć, kim jest.

- Chcę wrócić.

Kiedy zniknął, czarownica rozpłynęła się.

American Horror Story: OrphanageWhere stories live. Discover now