Ciemność

61 2 0
                                    

Kiedy Jatka zamachnęła się, wszyscy dostrzegli złote światło, i po chwili niedaleko nich stanęła Cordelia wraz z Queenie i Madison. W jednej sekundzie wszystkie potwory zniknęły, Maree szarpała się jednak Queenie jej pomogła.

- Co się stało? - Zdenerwowała się Cordelia. - Co wy robicie?

- Jakieś potwory nas zaatakowały i chcą nas zabić... - Maree podniosła się z ziemi. - Mają jakieś przerażające maski i...

- To nie są maski. - Sprostowała Madison. - Słuchaj mnie uważnie, kiedy byłyśmy tu ostatnio, Fiona wyczuła, że nadchodzą nieuniknione wydarzenia i grupa piekielnych stworzeń przyjdzie was zniszczyć. Kilka minut temu Fiona zemdlała na moment i zdałam sobie sprawę, że to na pewno musi coś znaczyć...

- Zdążyłyśmy w samą porę. - Powiedziała Queenie.

- Co teraz zrobimy? - Zapytała Maddie.

- Krwawą rąbankę. - Rzuciła Fiona odapalając papierosa. Pojawiła się nagle kilkanaście metrów od nich. Zgasiła go po jednym zaciągnięciu się, depcząc go butem. Podeszła bliżej pewnym krokiem. - Lub... Zacznijmy od uwolnienia waszych przyjaciół.

W kilka sekund udało im się wszystkich rozwiązać, wszyscy usiedli obok siebie a Fiona skoncentrowała się i pozbyła całej benzyny z ciał nastolatek by spokojnie móc odpalić ognisko. Wszyscy usiedli dookoła.

- Musimy mieć dobrą strategię. To prawdopodobnie demony więc mogą być wszędzie... - Powiedziała Cordelia.

- Ja myślę, że są to realne postacie wskrzeszone w jakiś sposób do życia, lecz mogące się teleportować. - Fiona popatrzyła w ogień. - Kim oni byli?

- Mam pytanie. - Powiedziała Maree. - Co tutaj robi ta psychiczna starucha?

Wskazała na starszą kobietę siedzącą między Cordelią a Fioną.

- Przecież nie zostawimy jej samej w nocy w morderczym lesie... - Powiedziała Queenie.

- Sama widziałaś co zrobiła... Jakie miałaś zamiary? - Zdenerwowała się Maree. - Może działasz z nimi?

- Ja? - Zdziwiła się i uśmiechnęła staruszka. - Skądże...

- Działa pani na ich rozkaz. - Powiedziała Monique a Tristan przytaknął. - Informuje ich, gdzie jesteśmy...

- Nie zdziwiłabym się! - Popatrzyła na nią Maree.

- Opróżnij torebkę. - Powiedziała Madison. - Chciałaś zabić tego przystojniaka i byłyby nici z ruchanka w kabriolecie Cordelii więc będę cię miała na oku.

- Słucham? - Cordelia zaśmiała się.

W tym momencie staruszka wysypała zawartość torebki, znajdowały się tam trzy noże, sznur i siekiera.

- To tyle... - Dodała.

- Dlaczego chciałaś zabić Billie'go? - Powiedziała Cordelia. - Co on ci zrobił?

- Denerwowaliście mnie wszyscy... - Powiedziała. - Chciałam się was pozbyć i mieć las dla siebie.

- Aha, czyli demona i tę sektę też na nas nasłałaś? - Zirytowała się Maree.

- Dopięłaś swego. - Powiedziała Maddie. - Sierociniec wybuchł...

- Reszta nie żyje? - Monique miała łzy w oczach. - Nasza rodzina... Oni...

Maree przytuliła ją.

- Nie mogłam ich uratować. - Również płakała. - Uwięził ich, utopili się w tej pierdolonej skrzyni... Później był wybuch i...

Maddie wtrąciła się.

- Wystarczy... Przetrwamy to i wszystko wróci do normy. Musimy się uspokoić...

- Co to były za potwory? - Zapytała Cordelia.

- Klaun Twisty, ktoś z głową świni, minotaur... - Zaczęła wyliczać Maddie.

- Jakaś starsza kobieta z tasakiem. - Powiedział Billie.

- Twisty? Ten Twisty ze słynnego komiksu? - Zapytała Fiona.

- Tak, ten... Przyprawia mnie o dreszcze, ten komiks jest taki okropny. - Maree założyła ręce na piersiach.

- Najgorsze jest to, że jest na faktach. - Powiedziała Fiona i w tym momencie usłyszeli huk, podnieśli się i w moment zgasł ogień i w lesie zapanował kompletny mrok, Maree zaczęła panikować, chwyciła kogoś za rękę, jednak nagle dopadły ją duszności, cofnęła się i poczuła, że na kogoś trafiła, zorientowała się, że to potwór z głową świni. Nie zastanawiając się dłużej krzyknęła odbiegając.

- To on! Jeden z tych potworów! - Nie mogła złapać oddechu.

Fiona zorientowała się, że są otoczeni.
Gęsty, czarny dym rozproszył się dookoła i wszyscy straciwszy przytomność, upadli na ziemię.

American Horror Story: OrphanageWhere stories live. Discover now