Rozdział XV

840 82 9
                                    

Miasto było dość starodawne , lecz bardzo ładne i zadbanie. Szłyśmy jakąś smętną aleją. Uniosłam wzrok ku niebu , aby zobaczyć czy daleko jeszcze do zamku. Niebo było zamglone i mocno zasnute, w przeciwieństwie do miejsca w którym wcześniej byłam.

Za wysokimi drzewami , tuż przede mną rozciągał się wielki zamek. Był bardzo ponury. Jego najwyższa wieża sięgała chyba Mount Everest...

Wow..- Wychrypiałam z podziwem- naprawdę co innego jest przyglądać się zdjęciu zamku , a co innego jest  widzieć go w całej okazałosci z tak bliska!

- Eddeliâ - wypowiedziała nieznajomy mi wyraz , po czym wrota do zamku ze zgrzytem otworzyły się. Zawiał okropny wiatr. Dreszcze przeszły mi po plecach. Z wachaniem weszłam do środka.

W środku było dość ciemno i ponuro , ale jednak bardzo ozdobnie. Na środku sali był czerwony dywan w kolorowe wzory. Ściany miały kolor jasno niebieski , a na nich wisiały rozmaite obrazy - większość z nich przedstawiała magiczne postacie.

W milczeniu wyszłyśmy z tego pomieszczenia i weszłyśmu do następnego. Była to sala balowa. Była ogromna , a w zasadzie wydawała się nie mieć końca. Po swych bocznych stronach były stoły a na środku było miejsce do tańca. Na końcu sali stał złoty , ozdobny tron.

Przeszłyśmy jeszcze sporo pomieszczeń , aż w końcu w milczeniu dotarłyśmu na wysokie , strome , szare schody.
Zaczęły się pierwsze rozmowy.
- Gdy przejdziemy przez schody , od razu wejdziemy do tymczasowego króla - w zasadzie już niedługo Ty będziesz rządzić tym królestwem- powiedziała uśmiechając się lekko.

Dopiero     teraz   sobie to
uświadomiłam - losy całego królestwa będą zależeć tylko ode mnie, każda decyzja , jak i zła - czy dobra wpłyną na nasze życie i ukształtowanie przyszłości. Z obawą pokonałam ostatnie stopnie po czym weszłyśmy do bogatej komnaty. Na pierwszy rzut oka zauważyłam wielkie łóżko z czerwonym baldachimem i mnustwem poduszek. Zza dużego siedzenia wyłonił sie jakiś... Człowiek.

Trzymał w ręce miecz. Obrócił się w moją stronę i z osłupieniem upuścił szablę. Ruszył do mnie wolnym krokiem nie spuszczając wzroku  ze mnie. Stanął tak blisko mnie że czułam na twarzy jego mocny oddech.

Ku mojemu zdziwieniu skłonił się przede mną i wyszeptał: Eleanso... Nareszcie jesteś.. W tobie jedyna nadzieja.
  Zarówno jemu jak i mi zakręciła się łza w oku.

- Ja... - byłam zaskoczona. Przełknęłam głośno ślinę.

- Tak , ja wiem , że to jest dla Ciebie bardzo ciężkie , lecz nikt nie może na to nic poradzić. - Powiedział obejmując mnie delikatnie.
- A ... Ja jestem Loyd. - przedstawił się , a na naszych twarzach namalował się uśmiech.

- Musimy się śpieszyć, nie mamy czasu do stracenia! Niedługo będzie twoja koronacja. - oświadczył nerwowym tonem szybko wdychając powietrze.  Pociagnął mnie mocno za rękę i wyszliśmy z pokoju. Prowadził mnie długim korytarzem - nawet nie wiedziałam gdzie.

W końcu zatrzymaliśmy się przed dużymi mosiężnymi drzwiami. Mężczyzna otwarł je zwinnym ruchem ręki i dżentelmeńsko poczekał aż wejdę.

- To jest twoja własna komnata.

_____ -------- --- ----- - - -------------__   ------

Nareszcie, WOW!!! Nowy rozdział woah! Cieszycie się że nareszcie to napisałam ??? Bo ja tak😍😱😲😍

Ale sorki za długą nieobecność😶😩😟😕

   Obdarzona Mocą [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz