Rozdział IV ✓✓

2K 121 43
                                    

Był wczesny ranek. Słońce zaglądało przez okno mojego pokoju i padało mi na twarz. Zmrużyłam oczy.  Byłam bardzo zmęczona i niewyspana. Przez całą noc nie spałam, pomimo tego, że oczy same mi się zamykały. Nie chciałam spacer, bo bałam się co mogę zrobić przez noc. Nie chciałam denerwować mamy. Gdyby znowu usłyszała jak płaczę, odkryłaby, że coś jest ze mną nie tak i prędzej czy później, dowiedziała by się o mojej mocy.
Ciężko jest mi z tym żyć- westchnęłam wstając z łóżka.
Teraz boję się denerwować! Tak głupio to brzmi ale... Jeśli się wkurzę...
Niszczę wszystko, co stoi w zasięgu mojego wzroku, Gdyby w szkole zobaczyli moją moc, pomyśleliby,  że jestem nienormalna... To przecież prawda- Żuciłam wzrokiem na szafę i wyciągałam z niej ubrania. Każdy zacząłby się ze mnie śmiać, albo... Niektórzy pewnie by się mnie bali i twierdzili, że jestem jakaś chora. Jak się tak zastanawiam, to żeczywiście nie byłoby w tym nic dziwnego.

- Mhm... Naprawdę jestem dziwna, ale  może i ma to jakieś zalety?- wyszeptałam zastanawiając się. Ubrałam czarną bluzkę z krótkim rękawem. Poczułam, że zaczynam być głodna. Postanowiłam nie zwlekać i w zamyśleniu udałam się na śniadanie.
Nadprzyrodzona... Magiczna...- szłam po schodach, rozmyślając, jaki przymiotnik najbardziej do mnie pasuje.
Gdy przechodziłam przez salon, od razu poczułam piękny zapach. Moja mama zrobiła mi gofry, które bardzo lubię. Poszłam rozweselona do kuchni, gdzie spotkałam mamę i przywitałam się z nią. Brunetka odwzajemniła mój uśmiech i podała  mi cherbatę. Usiadłam wolno przy stole i zaczęłam jeść moje ulubione śniadanie.
     Gdy sończyłam, pomagałam mamie sprzątać w domu. Zajęło mi to sporo czasu, bo zegar w salonie wskazywał już dwunastą. Szczerze nie lubię sprzątać i podziwiam moją mamę, za to, że ona robi to codziennie, godzinami.

- Już mogę iść?- burknęłam niezadowolona i zmęczona, opierając się o ścianę.
- Niech Ci będzie.- odparła mama siadając na kanapie.- Mi też przyda się troszkę przerwy.-dodała po chwili, kiedy ja wchodziłam już po schodach.
 Przeszłam jeszcze parę metrów i nareszcie znalazłam się w swoim pokoju. Walnęlam się plackiem na łóżko i wygodnie przekręciłam na bok.

Po chwili spostrzegłam, że na kołdrze leży jakaś kartka. Trochę mnie to zdziwiło, bo nie przypominam sobie, abym ją tu kładła. Większe zaciekawienie przyszło, gdy zaczęłam się jej przyglądać. Wyglądała zupełnie inaczej niż kartka z bloku technicznego, a stronę z zeszytu przypominała tylko wielkością. Poczułam się głupio. Nigdy nie miałam takiej dziwnej kartki, ze złotymi zdobieniami po bokach. W głowie zaczęły krążyć mi różne myśli: jedne, dosyć normalne, że może wzięłam kiedyś niechcący tą kartkę od kogoś znajomego. Niedawno moja przyjaciółka Molly przyszła do mnie, abyśmy się razem poczuły i zabrała ze sobą zeszyty. Może ta kartka z kąś jej wypadła i jakimś dziwnym trafem, znalazła się na moim łóżku

Tak na prawdę nie chciało mi się w to wierzyć. Wsumie, to całkiem możliwe, lecz jakoś wydawało mi się że to coś innego.

Dopiero teraz z zamyślenia wyrwało mnie to, że zuwarzyłam, że na tej kartce jest coś napisane. Bez zwlekania podniosłam się do pozycji siedzącej i wzięłam papier w ręce. Jeśli to jakiś liścik, czy jakakolwiek tajemnica mojej przyjaciółki, to chyba się zabiję. Nie powinnam czytać takich żeczy, ale przecież nie jestem pewna, co tam pisze. Ciekawość tym razem zwyciężyła i zaczęłam czytać:

  Eideo, mereae... Eslenaenê?

   Eleanso, tamte chwile nie powrócą, bo te życie się skończyło, już bardzo dawno temu... Zaczęło się inne... Nie jesteś już taka sama, jak byłaś. Jesteś zupełnie inną osobą, lecz krew w twoich żyłach, płynie ciągle ta sama. Mieszkasz miliardy kilometrów od twego prawdziwego domu, do którego prowadzi Cię przeznaczenie. Twoja droga znów jest czysta...

        Aleansa. Eslenaenê?

  To co przeczytałam dosłownie odebrało mi mowę. Nie rozumiałam połowy z tekstu, lecz serce zaczęło mi bić, jakbym przebiegła parę kilometrów.

Po pierwsze, kto mógł mi to napisać?
Dla czego? Akurat mi?

Po drógie o co w tym wszystkim chodzi?!  "Tamte chwile nie powrócą, bo te życie się skończyło..."- jakie życie... Wydaje mi się, że ja wciąż żyję! Na pewno żyję! O co chodzi?- zadawałam sobie pytania w głowie. Ciągle myślałam, lecz żadne normalne rozwiązanie nie przychodziło mi do głowy.

Wtem dziwna myśl przeszyła moje ciało, od stóp do głów - Może kiedyś żyłam i później umarłam, jak karzdy człowiek. I bach! Znowu, żyję , tylko że jestem inna I nic z tego nie pamiętam? Może urodziłam się na nowo?

Przeczytałam kartkę jeszcze raz.
Eleansa. Eleansa. Eleansa...- Powtarzałam. - Eleansa... Eleansa... Eslenaenê?- Przypomniałam  sobie.No tak... Eleansa...- Pamiętam! Pamiętatam!- Miałam tak na imię! Oczywiście!-krzyczałam

- Ej , Corin wszystko z tobą w porządku?- zawołał tata, siedzący w salonie.
- Eee... Tak!- odkrzyknęłam- no jasne że kłamałam i nie bolało mnie  kłamstwo, lecz to że ze mną ABSOLUTNIE nie  jest w porządku!

Otrząsnęlam się z  pochopnych wniosków i próbowałam pomyśleć, że to tylko mi się wydaje...

Eleansa... Nie wiem z kąd, ale kojarzę, że kiedyś na mnie tak mówili i tak się nazywałam.
- Co? Zaraz, zaraz... Wyszeptałam. Dopiero teraz zdałam sobię sprawę. Powiedziałam, że tak na mnie mówili. Ale kogo ja miałam na myśli?- zadałam sobie pytanie. Nad tym trzeba będzie pomyśleć- stwierdziłam. No i kolejna zagadka, która zdaje się nie mieć rozwiązania.

Tych wszystkich nowych wiadomości było za dużo.  Rozbolała mnie głowa a powieki opadały.
Bez zastanowienia, pomimo to, że jest dopiero trzynasta w południe, położyłam się do łóżka. Przykryłam lekko kołdrą i pogrążyłam się w kojącą drzemkę.

_______---------------   -----
Rozdział po korekcie

   Obdarzona Mocą [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz