Rozdział VIII

1.2K 95 13
                                    

Nie wiedziałam co mam zrobić. Patrzyłam bezradnym wzrokim w niebo.
- Powiedz!- rozkazała.
I co ja mam teraz zrobić? Jak wyjawię jej prawdę , to... Pomyśli że jestem jakimś potworem. Po policzku spłynęły mi łzy. Nie miałam czasu. Musiałam coś zrobić, bo zaraz mojej Camilli skończy się cierpliwość ! Ale ... Co w tedy zrobi?!
Z trudem, podjęłam decyzję. Uciekam.

Szybko stanęłam i chwiejąc się jeszcze, pobiegłam ile sił w nogach do lasu. Ominęłam szybko slalomem auta i wbiegłam w ciemny las. Słyszałam jeszcze krzyki Camille, ale nie odpowiadałam. Zmniejszyłam szybkość do wolnego truchtu.

Przez gęste korony drzew przedzierały się pojedyńcze promyki słońca. Patrzyłam na oświetlone nim kwiaty.
Przedzierałam się przez wysoką trawę i ostre krzewy.

Zaszłam już daleko. Przede mną nie widniał już las, lecz rozpościerała się piękna , kwiecista łąka. Rosnęły na niej habry , niezapominajki i wiele innych kwiatów. Najwięcej jednak było maków - tworzyły wręcz czerwony dywan. Schyliłam się i powąchałam purpurowy kwiat. Jego zapach ogarnął moje zmysły. Położyłam się wśród nich.
- A jakby... Tak tu zostać?- pomyślałam, lecz szybko wybiłam sobie tą myśl z głowy.

Uniosłam wzrok ku niebu. Było dzisiaj wyjątkowo błękitne, gdzieniegdzie z chmurami. Popatrzyłam w słońce, już zachodziło, ale jego blask i tak na chwilę mnie oślepił.
- No nie!- wstałam szybko i otrząsnęłam się, gdy zobaczyłam że chodzą po mnie mrówki. Zstrzepnęłam je na trawę.

Przede mną stały małe drzewka, mniej - więcej mojej wysokości. Tworzyły one nierówny kwadrat. Przedarłam się przez ich długie gałęzie. Czułam się jakby był to jakiś schron. Czułam się tu jakoś dziwnie... bezpiecznie! Pozbyłam się tego uczucia że ktoś mnie obserwuje.

Wyszłam ze "schronu" i zaczęłam szukać gałęzi. Nie było to zbyt ciężkie, bo nie daleko był las. Wyciągnęłam kilka gałązek spod zakrywającej je trawy.

Przyniosłam je do schronu. W miejsca gdzie w były duże odstępy od drzew włożyłam je. Usiadłam na ziemi.
Dziwny ten świat - stwierdziłam.

***

Po kilku godzinach siedzenia i głębokiego myślenia, zaczęli się ściemniać. Od jakiegoś czasu , słyszałam jakieś dziwne dźwięki i szeleszczenie w krzakach.

Gdy tu szłam , nie myślałam o tym - czy będę ( i jak) tu nocować , czy nie.
Myślałam tylko , aby zrobić co kolwiek , żebym nie musiała mówić nic siostrze, o moich nadprzyrodzonych mocach i tych wszystkich dziwnych sprawach.

Popatrzyłam moimi jeszcze czerwonymi i zadrapanymi oczami od płaczu , na zachodzące słońce . Na niebie zebrały się ciemne chmury.

***
Oglądnęłam się za siebie , sprawdzając czy nie jestem przez kogoś obserwowana i wyszłam ze " schronu".

Trochę mi głupio że tak to wyszło i że nic nie mówiąc uciekłam do lasu... Ale nie mogłam jej tego powiedzieć...

Szłam teraz już nie w świetle słońca , lecz w blasku księżyca. Zerwał sie wiatr który nie miło świszczał mi w uszach. W krzakach zauważyłam błyszczące ślepia...

----- ___ ------------------'''

BARDZO BARDZO PRZEPRASZAM:
Że wczoraj nie było rozdziału i że dzisiaj dopiero tak późno.

👌☺

   Obdarzona Mocą [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz