Rozdział V

1.5K 103 47
                                    

Obudzilam się. Było strasznie gorąco i wydawało mi się że pot leje się ze mnie strumyczkami. Zaspana , podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam w miejsce , gdzie jeszcze niedawno stał zegarek , zanim moja moc doszczętnie go zniszczyła.
- Nawet niemogę sprawdzić która godzina- burknęłam niezadowolona.

Popatrzyłam na księżyc świecący mi w oczy. Jutro będzie pełnia.Księżyc jest już prawie okrągły.

Zsunęłam się powoli i leżałam teraz zawinięta w "kokon".
Wyszłam z łóżka dopiero wtedy , gdy zaczęło świtać.

Gdy się przebrałam chciałam poczytać moją ulubioną książkę, ale przypomniałam sobie jeden fakt - Jest Poniedziałek! Nie dość że muszę iść do głupiej szkoły, to jeszcze...Jestem pewna że Martin ze swoimi koleżkami
będzie tam na mnie czekać.

Ale ja za to niebędę czekać....- uśmiechnęła się złowieszczo. - Jak będzie trzeba, to od razu mu przywale!- Walnęła ręką w biórko, a ten zatrząsł się i spadły z niego kredki.

- Szlak! Nowe kredki...- Zchyliłam się i Podniosla kolorowe opakowanie.

Już miałam sprawdzić godzinę, aż nagle przypomniało mi się - nie mam zegarka, ani telefonu...
Musiałam iść na dół zobaczyć która godzina- na szczęście tamten zegar jeszcze się trzymał.
Zbiegłam po schodach do kuchni i spojrzałam w zegar- szósta.

Wleciałam z powrotem do mojego pokoju. Powędrowałam do łazienki i wyciągnęłam szczotkę do włosów. Uczesałam niechlujnego kucyka.

***
Gdy byłam już gotowa do wyjścia, wsunęłam moje czarne adidasy i wyszłam z domu, gdzie czekał na mnie tata w aucie.

Wsiadlam szybko w samochód i słuchałam muzyki. Leciało właśnie "De Spacito"- ehm, troszkę mi się znudziło, no ale nie jest tak źle.
Radio grało bardzo cicho , więc czasami ciężko było pkreślić jaka "leci" piosenka.
- Corin, O której godzinie kończysz lekcje?- spytał tata.

Nieodpowiadając na to podalam tacie mój plan lekcji , gdzie umieszczone były godziny.

On tylko pokiwał głową.
Po paru minutach dojechaliśmy do szkoły. Zaparkowałyśmy blisko budynku. Sybko wysiadłam i z niechęcią weszlam do szkoły.

Od razu Zauwarzyłam znajome twarze - niektóre takie , do których od razu się uśmiecham a niektóre - jeszcze bardziej znienawidzone od sprawdzianów.

Omijając szerokim łukiem Martina i jego dziewczynę, podbiegłam do przyjaciółki.

- Hej Molly- przywitałam się.
- Hejka- odpowiedziała rozpromieniając się.
- Co tam u Ciebie?- spytała.
- Ehm... Nic takiego.- żuciłam szybko. Wkurza mnie to! Jeszcze jak bardzo... Ciągle muszę kłamać. - " nic takiego , poza tym że mam nadprzyrodzone moce i mi odwala."- zdenerwowałam się w myślach.

  Gdy rozmawiałyśmy, podszedł do nas Martin , wraz ze swoim złowieszczym uśmiechem.

- O , widzę że nasza kujonka pojawiła się w szkole ,wcześniej niż zwykle.

- Pff... Widzę że humor Ci dopisuje - odgryzła się do niego Molly. Zawsze tak było, ja starałam się tłumić emocje , a Molly nie, ona odreagowywała złość na innych - tych których nie lubi .Lubię ją za to, że zawsze staje w mojej obronie.

- A ja widzę że jesteście coraz bardziej hamskie i głupie. - kujonki!

- O nie ,Ty wstrę...- Nie dokończyłam. Nie mogłam. Pobiegłam szybko do łazienki. Żeby moja moc nie wybuchła nagle i nikomu nic nie zrobiła. Otworzyłam szybko drzwi z napisem "wc" i zatrzasnęłam szybko. Zamknęłam się w jednej toalecie , tak aby nikt mnie nie widział.

- Nie mogę się nawet zdenerwować...
On jest dla mnie taki bezczelny, a ja nie mogę się na nim odgryźć.
-Ahh...
Westchnęłam ciężko i oparłam się o szarą ścianę łazienki .

Wtedy usłyszałam że ktoś wszedł do łazienki. Zajrzałam przez dziurkę od klucza. Molly przyszła... Masakra! I co ja jej powiem, co?

No i będę musiała kłamać. Znowu.
Otwarłam drzwi toalety i wyszłam.

- Corin, wszystko w porządku? - spytała zmartwiona Molly.
- A , tak. Po prostu NIENAWIDZE tego typa. 

- O tym to akurat wiem - uśmiechnęła się niepewnie. - Ale czemu się tak zerwałaś?

- A , jakoś tak... Sorry że tak nagle ale...- zastanawiałam się - nieważne.

Naszą rozmowę przerwał dzwonek na lekcje.
Przewróciłyśmy oczami i niechętnie poszłyśmy w stronę klasy.

Pierwsza lekcja to dzisiaj polski. Może nie będzie tak źle - miałam nadzieję.

Przed klasę przyszła pani Lauren . Ma długie czarne włosy i niebieskie oczy - szczerze mówiąc jest ładna - wygląda młodo. Otwarła klasę , A my wszyscy weszliśmy do środka.

- Dzień dobry!- przywitałyśmy się chórem.

Usiedlismy wszyscy w ławkach .

  Lauren tłumaczyła nam jakieś rzeczy z ortografii ( XD). Bardziej niż na lekcji, skupiałam się jak mogę opanować moje nadprzyrodzone moce.

Lekcja się skończyła, a ja dalej nic nie wymyśliłam.

Zastanawiałam się przez wszystkie przerwy  , co mogę zrobić z tym wszystkim. Przejmować się tym? Czy ... Być dziwną i się tym nie przejmować ?

Wyszłam ze szkoły, nawet bez pożegnania z przyjaciółkami i weszłam do auta w którym czekał na mnie już tata.


  -----------        -----------

         😏😉😁

  Przepraszam , że rozdział dopiero dzisiaj , ale nie miałam czasu .

     Rozdziały, będę starała się pisać codziennie😊

Ps: bardzo przepraszam za błedy 😳

   Obdarzona Mocą [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz