Kellin Quinn (Sleeping With Sirens) #2

149 13 1
                                    

Od autora: akcja nie jest powiązana z poprzednim one shotem.

*

Pępek patrzy na Ciebie, odbijając się od morza gładkiej skóry. Żebra układają się w wąską, kruchą klatkę, ledwo wyczuwalną dotykiem. Naciągasz koszulkę i przełykasz powietrze; ma gorzki smak tytoniu.Obawiasz się, że twoje delikatne ciało w każdej chwili się rozsypie, ale on o tym nie wie, ściska cię mocno i czule. Uśmiech rozjaśnia jego twarz, a iskierki zdobią jego oczy, kiedy pewnie mierzy Cię wzrokiem.

Kiedy idziecie, rozmowa jest jak spokojny oddech, przychodzi naturalnie, jakby była potrzebna i niezależna. Nogi Cię nie mrowią, w ostatnim czasie czujesz z nimi więź, tak jak z resztą ciała, już nie jest czymś osobnym, ohydnym, ogrodzonym od myśli. Już nie musi krzyczeć o pomoc i z trudem stawiać kolejny krok.

–  Dokąd mnie ciągniesz?– pytasz.

Chłopak tylko rzuca Ci ukradkiem spojrzenie, przekraczając szynę. Pociągi od dawna tu nie kursują, ale twój umysł płata Ci figle i wydaje Ci się, że widzisz jakiegoś pędzącego w twoją stronę. Trawa, która wyrasta z pomiędzy szczelin, ma szarozielony kolor. Zlewa się z równie ponurym otoczeniem, smogiem otulającym krajobraz i brudną hutą gdzieś w oddali. Gorzki smak tego miejsca nie robi na tobie wrażenia, mieszkasz tu od urodzenia, jego trucizna zdążyła przyćmić twój węch.

Las, do którego wchodzicie, ma równie ponure barwy, słońce, które prześwituje spomiędzy drzew, zupełnie tu nie pasuje. Ziemia jest udeptana przez setki stóp, które kiedyś przebiegały tędy na skróty, spiesząc się do pracy, lub wracając do domu, podczas gdy ich właściciele marzyli o obiedzie i całusie ukochanej kobiety.

Szczupła sylwetka chłopaka maluje się przed Tobą, tors unosi się prawie niezauważalnie, kiedy oddycha, czarne włosy opadają mu na ramiona. Przystajecie na chwilę, jesteście podobnego wzrostu, jego oczy, jasne i duże krzyżują się z twoim spojrzeniem. Uderza cię tęsknota, choć stoi zaledwie kilkanaście centymetrów od Ciebie.

– Chcesz się zatrzymać? 

Ma czuły głos.Kręcisz głową. Idziecie dalej, smród małego strumyka dociera do Ciebie szybciej niż jego cichy szum. Nad może dwu-trzymetrową rozpadliną, gdzie pośród odpadków płynie brudny szmal, leży rura. Ma może nieco ponad metr średnicy, a jej zardzewiała konstrukcja nie wróży nic dobrego.

–  Pojebało cię, Kells?

Przez jego twarz przebiega uśmiech. Kręcisz z powątpiewaniem głową, ale idziesz za nim. Przechodzi na drugą stronę pierwszy i odwraca głowę, zachęcając Cię spojrzeniem. Trzęsiesz się na całym ciele, już widzisz siebie na dnie, brudną od tego syfu i chłopaka, który patrzy na ciebie z góry, próbując powstrzymać śmiech. Podaje ci rękę, kiedy docierasz do końca.

–  Grzeczna dziewczynka – mówi z uznaniem.

Przytulasz się do niego nagle, cała spięta, z walącym sercem. – Mam paniczny lęk wysokości – mruczysz, wtulona w jego koszulkę. Ten obejmuje Cię w pasie mocniej i przyciąga jeszcze bliżej, tak że całym ciałem napierasz na niego. Przez moment jesteś pewna, że wyczuje łomoczące pod żebrami serce. Ściska cię w nim boleśnie, bynajmniej nie ze wzruszenia. To twój organizm wysyła ci sygnał o tym, jak bardzo je zniszczyłaś.

Docieracie do ruin starej huty. Przez chwilę kluczycie pomiędzy szczątkami budynków, które chyba same nie pamiętają, jak i kiedy zakończyły żywot. Chłopak opowiada o nowym zespole kumpla, a Ty przez te kilka minut zagłębiasz się w rozmowę i komentujesz. Uśmiechasz się, żartujesz, czasem kręcisz nosem.

Jesteś sobą.

Siadacie na jednym z murów, nie wysokim, idealnym dla waszej dwójki. Wyciągasz papierosa i zmarzniętymi palcami odpalasz go. Przez chwilę milczycie, wpatrzeni w szary krajobraz.

–  Dlaczego to robisz?

Jego głos jest cichy, ale nie zmącony wahaniem. Nie boi się prawdy. Zdaje się, że żadne najbrudniejsze słowa, nie napełniają go lękiem.

Myślisz przez krótką chwilę, choć dobrze znasz odpowiedź. 

–  Żeby zadać sobie ból.

Nie mogłaś ująć tego lepiej. Lata anoreksji i wstrętu do siebie, przeplecione napadami obżarstwa. To wszystko uczyniło z twojego ciała i głowy kompletną ruinę; nie wiesz już co zrobić, by iść dalej, nie wiesz jak je normalny człowiek, nie wiesz jak myśli, co robi. Nie znasz życia poza tą chorą obsesją jedzenia, nie znasz dni bez bólu brzucha, nie pamiętasz swojej twarzy pozbawionej worów pod oczami. Zawsze pozbywasz się nadmiaru kalorii, czasem głodówkami, czasem ćwiczeniami, czasem śmiertelną mieszaniną tych dwóch. Zawroty głowy przypisujesz dojrzewaniu, a że waga ostatecznie nie bardzo się zmienia, więc społeczeństwo postrzega cię jako zdrową. Jesz obiady i śniadania, karmiąc sumienia rodziców, na przyjęciach nie odmawiasz słodyczy, lub po prostu tłumaczysz się bolącym brzuchem. Zawsze to łykają. Nie wyglądasz na osobą z zaburzeniami odżywiania i im to wystarcza.

Nikt nie wie, co kryję się pod luźną skórą, pokrytą rozstępami i warstwą makijażu.

Nie odpowiada. Wpatruje się w swoje stopy zwisające z kamiennego muru. Nie mówi Ci, że jesteś piękną dziewczyną. Nie obejmuje ramieniem, nie wciska bajeczek, że będzie dobrze. Nie daje kazania, choć desperacko potrzebujesz kogoś, kto postawi Cię do pionu. Zabiera papierosa, gasi go i wyrzuca.

– Chodź. – Łapie twój nadgarstek i podnosi z zimnych kamieni. Kluczycie chwilę pośród pozostałości budynków, śmieci, resztek węgla -  tych, których nikt nie zdążył wynieść na opał. Metalowe szkielety, poprzeplatane rurami, spoglądają na was z wysokości, chcąc wystraszyć. Ale choć miejsce wygląda na martwe, Ty wydajesz się czuć delikatne pulsowanie życia, tych setek mężczyzn, którzy kiedyś wylewali tu poty, żeby ukochane osoby, miały co włożyć od ust.

Idziecie chodnikiem, samochody przejeżdżają obok z hukiem. Wszyscy ludzie tu wyglądają na brudnych i pomarszczonych, jakby to miejsce odciskało na ich wszystkich piętno, jakby każdy urodzony tu, dostawał charakterystyczny akcent i szary płaszcz, który nieświadomie nosi do końca życia. Jednak ta inność, widok odstający od reszty kraju, napełnia Cię jakąś chorą miłością i domowym ciepłem.

Chłopak kupuje tanią drożdżówkę w niewielkiej budce i wręcza Ci połowę. Znowu okrywa Cię gnijący koc przygnębienia i pustki. Żołądek pulsuje z bólu, panicznie pragnie jedzenia, którego nie umiesz mu dać. Zastępujesz głód myślą, że nie masz apetytu, a on jak na zawołanie, tak się zachowuje. 

– Nie jestem głodna. 

– Gówno mnie to obchodzi – szepcze Ci do ucha, powodując ciarki. Potem całuję Cię w twardą linie szczęki.Patrzysz mu w oczy głęboko, chcąc, żeby dostrzegł w nich, ukryta gdzieś głęboko, tę osobę, którą byłaś kiedyś, jako dziecko. Tą szczęśliwą i piękną.

Dookoła was przelewają się ludzie; ciemna kobieta, w spódnicy do ziemi, z drobnym, cygańskim maluchem trzymanym na rękach, kilkuletnie dziecko w brudnych ubraniach, z uśmiechem na umorusanej twarzy, zaciągający Ukraińcy rozmawiają gdzieś za twoimi plecami. Szczupła, choć ciężarna kobieta, z tłustymi, rozjaśnionymi włosami do ramion, rzuca Ci zawistne spojrzenie. Kellin wypowiada cicho twoje imię, zmuszając Cię do poniesienia wzroku. Boisz się, że uczucie, które masz nadzieję, rośnie między wami, jest tylko desperacją, że po prostu za wszelką cenę pragniesz bliskości. Ale przez tę chwilę wiesz, że tak nie jest, że naprawdę go kochasz, a jego szczęście jest dla Ciebie ponad twoje własne. Dlatego bierzesz od niego jedzenie i gryziesz.

Choć ciężko wiedzieć to na pewno, kiedy jedyną pewną rzeczą w twoim życiu jest to, że kiedyś w końcu umrzesz. Chociaż czy nie zawsze tak jest? Poza grubą krechą śmierci wszystko inne w naszym życiu wydaje się kruchą iluzją.

– Jedyne co musisz wiedzieć, to że dobrze robisz, jedząc.

Całuję Cię w ukryte za kosmykami włosów czoło, a potem niżej, w ubrudzone kruszonką usta. Kładziesz mu ręce na karku i przyciągasz bliżej, łączysz wasze wargi, po czym uświadamiasz sobie, jak wiele ludzi z niesmakiem na was patrzy. Ale on łapie Cię w talii i nie zamierza puszczać, pogłębia pocałunek, rozchyla twoje usta i pieści je językiem. Twoje ciało ogarnia szaleństwo, w brzuchu pierwszy raz od dawna, czujesz co przyjemnego, obezwładniające łaskotanie. Odsuwasz się niepewnie, opierając czoło o jego i spoglądasz w jego oczy, jasne, błyszczące od namalowanych iskierek szczęścia.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 03, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Bands One Shots PlWhere stories live. Discover now