– Więc jak zwykle miałeś rację. – Sul położyła się na miękkiej trawie, która tu, w dole strumienia, była całkiem bujna. – Od samego początku.
– Co masz na myśli. – Elf usiadł obok, lecz tak, by jej nie dotykać.
W świetle księżyca dobrze widział zmiany, jakie zaszły w niej od wydarzeń w Adamancie. Niesamowicie schudła, jej blade policzki zapadły się, a skóra wyschła. To mógł przypisać zmęczeniu, przedzieraniu się przez pustynię, lecz nie utratę blasku, jaki zawsze miała w oczach. Zrezygnowana, to słowo doskonale ją opisywało i było dla niego całkowita nowością. Nigdy jeszcze nie widział jej pozbawionej tej siły, która co rano kazała jej wstać i zmierzyć się z kolejnym dniem, niezależnie co z sobą przyniesie.
– Kula. To ona jest najważniejsza. Tak jak mówiłeś. Kotwica jest jedynie narzędziem, za którego pomocą Koryfeusz chciał wejść do Miasta.
– Tak, najwyraźniej tak było. A ty dotknęłaś Kuli, gdy Koryfeusz ją otworzył.
– Jak to się stało, że przeżyłam? I dlaczego on przeżył, skoro wszyscy inni nie?
– Nie umiem ci odpowiedzieć na to pytanie, ale jest bardzo ważne. Jeśli się nie dowiemy jak przeżył, możemy nie być w stanie go zabić.
– Tak jak Strażnicy... Kiedy pomyślę, że jego moc jest we mnie, robi mi się niedobrze. – Skrzywiła usta.
– Nie sądzę, by ta moc była jego. – Ostrożnie dobierał słowa. Wkraczał na niebezpieczne tematy, a przy niej łatwo było się zapomnieć i powiedzieć za dużo. Była zbyt inteligentna, by nie powiązać pewnych faktów, może jeszcze nie teraz, lecz w przyszłości... – Wiesz, że Kula jest elfia. Koryfeusz wszedł w jej posiadanie i nauczył się używać, lecz moc wewnątrz somnamborium jest elfiego pochodzenia.
– Czy to dlatego...? – urwała, przygryzając wargę.
– Co takiego? – Spojrzał na nią spod zmarszczonych brwi.
– Czy to dlatego, że jesteś elfem, radzisz sobie z Kotwicą lepiej niż inni magowie? – Nie tak brzmiało właściwe pytanie, lecz z jakiegoś powodu nie chciała zadać tamtego. Jakieś wspomnienie nie dawało jej spokoju... musi jeszcze przemyśleć pewne sprawy.
– Być może – odparł lakonicznie. Na ten konkretny temat nie chciał rozmawiać. – Twoja moc jest zupełnie inna.
– To prawda. – Odwróciła twarz. Wiedziała, że muszą przejść tę rozmowę, lecz na samą myśl kurczył jej się żołądek. To dlatego nie była w stanie jeść od kilku dni.
– Jesteś Sulahn! To... niesamowite! Nawet w czasach przed upadkiem, to się zdarzało niezwykle rzadko, a od tamtej pory chyba wcale. – Jego oczy rozbłysły.
– Wiem o tym. – Nadal na niego nie patrzyła.
– Skąd masz tę wiedzę? – zdumiał się.
– Z Tevinteru. Czy to nie ironia losu, że najwięcej o historii mojego ludu dowiedziałam się od jego oprawców? Tevinterczycy chełpią się, że zniszczyli Arlathan, a jednocześnie obsesyjnie poszukują i gromadzą wszelkie ślady kultury Elvhen. I mają tego naprawdę dużo. Gdyby Dalijczycy mieli dostęp choć do części...
– Dalijczycy! – prychnął gniewnie – są jak dzieci we mgle!
– To prawda. Rozpaczliwie trzymają się ostatnich śladów starej kultury. Mogliby raczej stworzyć coś nowego...
– Nie są tym zainteresowani, wolą pozostać ślepi! – znów jej przerwał.
Mimowolnie poczuł gniew. Jego kontakty z Dalijczykami, zanim poznał Sul, nie należały do udanych. Krótko po przebudzeniu spotkał jeden z Klanów, chciał im tyle opowiedzieć, wytłumaczyć... a oni przegnali go obrzucając klątwami, nawet tymi uważanymi za najgorsze, z jego imieniem.
![](https://img.wattpad.com/cover/108019714-288-k686569.jpg)
YOU ARE READING
VIR NUMIN - DROGA ŁEZ [DRAGON AGE]
FanfictionWiek Smoka miał być dla Thedas czasem niepokojów i zamętu. I tym właśnie się okazał. Fereldeńczycy powstali przeciwko orlesiańskiemu najeźdźcy, wypędzając go ze swojej ojczyzny i odzyskując upragnioną niepodległość. Wkrótce potem zostali poddani kol...