21. Atrakcje stolicy

90 10 3
                                    


Zostali wprowadzeni do eleganckiego salonu wypełnionego kunsztownymi meblami i ozdobami, będącego jednocześnie poczekalnią i miejscem spotkań klientów. Ledwie usiedli na wskazanych fotelach poproszeni o poczekanie na osobę, która miała się zająć ich obsługą, podeszła do nich grupa ludzi. Pulchny, ostentacyjnie bogato odziany mężczyzna prowadził młodą kobietę w mocno wyciętej sukni, towarzyszyła im inna para, wyraźnie skromniejsza.

– Madame de Fer, nie wiedziałem, że masz nową służącą, a to kto? Twój uczeń? – machnął dłonią w stronę Doriana.

Zaklinaczka aż zaniemówiła na taką impertynencję, niemożliwym było, by Brassieri nie wiedział, kim są jej towarzysze. Już miała zmiażdżyć swojego rozmówcę ciętą ripostą, gdy wyręczyła ją Łowczyni.

– To oczywiste, że TEN CZŁOWIEK nie obraca się w NASZYCH kręgach – teatralnym szeptem zwróciła się do Tevinterczyka. – Większość z tych, których WARTO poznać, przedstawiono ci na balu. Z całą pewnością nie musisz opowiadać Archontowi o wszystkich spotkanych. – Zaczynała się dobrze bawić na tych zakupach. Tym lepiej, że Vivienne szybko przyłączyła się do gry.

– Wasza Czcigodność, Lordzie Pavus, chciałabym wam przedstawić Lorda i Lady Allende, od niedawna mieszkających w stolicy – wskazała parę towarzyszącą Brassierim.

– Allende... Allende... ależ tak! Czyż to nie Lady Allende zachwyciła naszego Komendanta podczas balu? – Inkwizytorka ucieszyła się, że zapamiętała ten szczegół.

– Istotnie, Komendant Rutheford tańczył z Lady Allende, miała przepiękny wachlarz o ile dobrze pamiętam – łaskawie skinął głową Dorian.

– To moja kuzynka – odezwał się Lord Allende, wychodząc z cienia Brassieriego, o którym towarzystwo błyskawicznie zapomniało.

– Jak to miło mieć wspólnych znajomych. – Inkwizytorka uśmiechnęła się promiennie do Lady Allende, która onieśmielona znakomitym towarzystwem, nie odezwała się ani słowem. – Co będziesz zamawiać, Madame? Ja koniecznie muszę sobie sprawić taką suknię jak Wdowa miała na śniadaniu u Cesarzowej, tylko może jaśniejszą? Jak uważasz?

– Ja... – Biedna kobieta nie wiedziała, co odpowiedzieć.

– To może pójdziesz ze mną i sama ocenisz? – odparła elfka, biorąc ją pod ramię i podążając za mającą ich obsługiwać krawcową. Brassierowie zostali sami na środku salonu, traktowani przez obecnych jak stary, śmierdzący pies, którego nikt nie ma sumienia wyrzucić z domu, a którego obecność przeszkadza wszystkim.

Dziwnym trafem okazało się, że Allende to bardzo bogata rodzina, choć mieszkająca na prowincji i pozbawiona pozycji. Dzięki nawiązaniu kontaktów z Inkwizycją, mieli szansę znacząco ją podnieść. Lord Allende, choć niezbyt biegły w Wielkiej Grze, nie był pozbawiony rozsądku i szybko zrozumiał skąd wiatr wieje. Nie tylko namawiał żonę, by towarzyszyła Inkwizytorce podczas zakupów, ale też przyklasnął pomysłowi spotkania się kolejnego dnia. Madame de Fer z początku sceptycznie patrzyła na jego poczynania, lecz gdy obiecał zaopatrywać Podniebną Twierdzę w produkty pochodzące ze swoich wiejskich posiadłości, zaczęła się do niego naprawdę ciepło odnosić. Wkrótce rozważała pomysł objęcia Rodu Allende patronatem.


– Masz dar, moja droga – mówiła do Inkwizytorki, gdy wieczorem odwoziła ich do Ambasady Inkwizycji, jak zaczęto nazywać pałacyk, w którym się zatrzymali. Od kilku dni intensywnie obwoziła elfkę i Tevinterczyka po mieście, czasem w towarzystwie Józefiny, innym razem z Varrikiem, który jako poczytny autor miał wszędzie swoich fanów. Żelazny Byk też był mile widziany, zwłaszcza pośród szlachcianek. Jedynie Solas odmawiał współpracy, wymigując się pracą na Uniwersytecie, ale to akurat Zaklinaczki nie martwiło. – Wniosłaś powiew świeżości do naszego nieco skostniałego światka. Muszę przyznać, że doskonale sobie radzisz. Choć może nie trzeba było obiecywać posady synowi Lady Marley, nie wiesz, czego zażądają.

VIR NUMIN - DROGA ŁEZ [DRAGON AGE]Where stories live. Discover now