33. Prawda, która boli

67 10 2
                                    


– Dorianie – Inkwizytorka stanęła przed magiem wyprężona niczym struna – chciałabym ci wyjaśnić, tobie i Enie, ale... ja... całe życie starałam się zapomnieć... proszę. – Podała mu kilka związanych ze sobą, oprawnych w skórę notesów i najzwyczajniej w świecie uciekła.

Zaciekawiony zabrał się za odplątywanie rzemienia jakim były otoczone zeszyty. Co takiego mogły zawierać, że Inkwizytorka wolała po prostu mu je dać, zamiast streścić? Czyżby to były jej pamiętniki? Wspomnienia o dawno utraconym kochanku? Uśmiechnął się pod nosem, lecz uśmiech wkrótce spełzł z jego twarzy w miarę zagłębiania się w treść dzienników. Bo tym były. "Dziennik Dariusa Abraxasa" – głosił tytuł pierwszego i każdego tomu.

Im dłużej czytał, tym bledszy się stawał. W końcu przerwał i wyszedł, by zaczerpnąć powietrza. Zrobiło mu się słabo, a przeczytał ledwie pierwszy tom. Czuł się jak tchórz, gdy szedł w stronę karczmy. Musiał to pokazać Enie, nie żeby koniecznie teraz, ale nie był w stanie przeczytać reszty samotnie.

– Twoja matka mi to dała, sądzę, że już pora byś i ty przeczytała. – Drżącą ręką podał dziewczynie dziennik.

– Co to? Jej pamiętnik? – Sera siedziała obok, rysując coś w szkicowniku.

– Pamiętnik, tak. Nie jej, lecz o niej. – Dorian usiadł na podłodze i złapał się za głowę. Przed nim leżały jeszcze trzy tomy. Nietknięte. Wiedział, że musi przeczytać, lecz miał na to taką samą ochotę, jak na wypicie kielicha trucizny. Właściwie w tym momencie myśl o truciźnie wydawała się kusząca.

– Nie chcę nic od niej. – Ena skrzywiła się.

– Czytaj! – warknął. Złość zastąpiła mdłości, dodała siły, by otworzyć kolejny zeszyt.

Dziewczyna, wystraszona niecodziennym zachowaniem Tevinterczyka, bez dalszej dyskusji zajęła się lekturą. Ona też bladła, a w końcu i pozieleniała. Poranek przeszedł w południe, południe zmieniło się w wieczór, a oni wciąż czytali. Dorian kartkował czwarty tom, gdy Ena wyskoczyła przez okienko na dach przybudówki, a stamtąd wprost na dziedziniec.

– Ena! – Sera skoczyła w ślad za nią.

– Niedobrze mi! Nie dam rady więcej! – Czarnowłosej Elfce rzeczywiście zbierało się na wymioty.

– Przeczytasz. Jesteś jej to winna. Obydwoje jesteśmy – ponuro stwierdził Dorian, stając obok.

– To jest chore! Nie każ mi...

– Jesteśmy jej to winni – odparł, krzyżując ręce na piersi.

Wiedziała, że ma rację, wrócili więc do kwatery Sery i późno w nocy skończyli czytać.


– Idziemy do niej! – Ena zerwała się gotowa do działania.

– Teraz?! Jest środek nocy!

– Myślisz, że śpi?

– Nie, raczej nie. – Dorian potrząsnął głową.

Pobiegli we troje, choć Sera twierdziła, że jest tylko wsparciem dla Eny. Musiało być już naprawdę późno, bo w wielkiej sali paliły się tylko pojedyncze latarnie, a ogień w kominku dogasał.

– Czy coś się stało? – Z cienia za jedną z rzeźb wyłoniła się Leliana. Na lekceważące machnięcie ręką Sery zareagowała zmarszczeniem brwi. Po chwili namysłu cicho podążyła za nimi do komnaty Inkwizytorki.

Sul siedziała w jednym z foteli przy kominku, jej dłoń spoczywała na jasnej czuprynie Cole'a, który siedział na podłodze u jej stóp. Na drugim fotelu rozsiadł się Solas, w ręce miał niewielką książkę. Najwyraźniej czytał na głos pozostałej dwójce. Można by powiedzieć – piękny, rodzinny obrazek.

VIR NUMIN - DROGA ŁEZ [DRAGON AGE]Where stories live. Discover now