29. Wyjazd i przeprosiny.

550 66 12
                                    

*Jungkook pov*

Wszedłem do szkoły. Jak zwykle od cholery ludu.

-Kook!- krzyknął Tae i mnie przytulił.

-Kim Taehyung.... Zrobiłem coś strasznego....- jęknąłem jakby od niechcenia.

-znowu całą noc oglądałeś yaoi?

-NIEE! Nigdy więcej... Ale chodzi o coś równie strasznego...- spuściłem głowę i mruknąłem-chyba przespałem się z Jiminem...

-Czekaj... Coooo?!- krzyknął upuszczając książki które trzymał w rękach. No nie dziwię mu się.

-Kookie!- usłyszałem krzyk Yoongiego, który szedł powoli w naszą stronę.-Hej kochanie!- pocałował mnie w czoło kiedy już podszedł bliżej.

-To ja was może z-zostawię...-wyjąkał mój przyjaciel i po pobieraniu stosu książek pobiegł wgłąb korytarza.

-Co mu jest? Coś się stało?- spytał a ja tylko przełknąłem głośno ślinę.

-Bo widzisz... Ja zrobiłem coś złego...

-Znowu oglądałeś całą noc yaoi?- serio?! Kolejny?!

-Ah~ nie. Coś gorszego.- wydukałem i usiadłem na ławce która była za nami.

-Mam się bać?

-Bo widzisz ja... Musimy...

-Spędzać razem więcej czasu... Wiem.

-Zerwać.- powstrzymywałem łzy które pchały się do moich oczu jak jeszcze nigdy.

-C-co?! Dlaczego?!- blondyn spróbował chwycić moją dłoń ale szybko odskoczyłem. Pobiegłem do łazienki gdzie zatrzasnąłem drzwi zalewając się łzami.

Słyszałem, że za mną biegł. Wiem, że mnie wołał. Wiem, że go kocham... Ale też wiem, że nie chcę go krzywdzić mówiąc mu jakie okropieństwo zrobiłem.

-Kochanie proszę porozmawiajmy.-usłyszałem zza drzwi, ale nie zareagowałem.

***

-Kookie... Jesteś pewien że nie muszę Cię odprowadzać?

-N-nie.- poprawiłem kurtkę która zwisała luźno na mojej głowie. Właśnie zaczęło padać a ja nie mam parasola.

-Kookie?

-J-Jimin? Co Ty tu robisz...-szybko wytarłem oczy w rękawy kurtki, żeby ten nie zauważył, że płakałem.

-To ja może was zostawię. Ciasio, napisz później jak się czujesz.- Tae uśmiechnął się lekko i zniknął za bramą szkoły.

-Płakałeś?- serio? Aż tak bardzo po mnie widać?

-Nie... Wydaje Ci się.- zacząłem iść w stronę bramy.

-Ej, czekaj. Twoja mama prosiła żebym przekazał Ci klucze z domu...- chłopak wystawił rękę z kluczami w moją stronę.

-Byłeś u mnie w domu?

-Zapomniałem ostatnio od Ciebie ostatnio zabrać moich kluczy. Akurat była Twoja mama i spytała czy będę się dzisiaj z tobą widzieć, więc powiedziałem że mam po drodze twoją szkołę a ona wychodziła do pracy, więc przyjechałem do-

-Dobra już nie tłumacz się...- przerwałem jego wypowiedź nie mogąc już znieść jego natrętnego i zupełnie niepotrzebnego tłumaczenia. Czym prędzej zacząłem iść w stronę bramy.

-Ej... Klucze, i podwiozę Cię.

-Nie musisz...-zgarnąłem klucze i zacząłem iść w stronę bramy, na moje nieszczęście Chim nie odpuszczał.

-Wsiadaj do auta i nie marudź młody.

-Nie. Junghyun zaraz powinien po mnie być, przed chwilą po niego dzwoniłem. Ale dzięki.

*kilka minut później*

-No nie jedź tak szybko no~ krzyknąłem kiedy Jung jechał prawie 180/h. Ten zaśmiał się tylko i zwolnił.

-Coś Cię drażni?- spytał i obrócił głowę w moją stronę.

-Aż tak bardzo to widać?

-Za dobrze Cię znam. Pogadamy w domu okej?

-Mhm...-mruknąłem i ułożyłem głowę na szybie.

***

Do domu dojechaliśmy stosunkowo szybko. Po wejściu do mieszkania czym prędzej zdjąłem z siebie ubrania i wszedłem do wanny. Miałem nadzieję, że uda mi się zmyć siebie poczucie winy i smutku. Cały czas miałem w głowie obraz z dzisiejszego poranka. Za Chiny nie potrafiłem sobie przypomnieć wczorajszego wieczoru.

-Kookie! Obiad!- Junghyun krzyczał z kuchni.

-Idę...

***

-Czyli... Wczoraj Jimin i Ty się upiliście... I się...

-Tak... Chyba tak...- spojrzałem na ekran telefonu- To on...

Jiminie: Przepraszam za wczoraj nie chciałem Cię upić... Sam chciałeś

Jiminie: No Ciastek... Przepraszam...

Jiminie: No odpisz w końcu...

*masz jedno nieodebrane połączenie od: Jiminie.*

Ah... Raczej szybko się nie zobaczymy Minie...

*tydzień później*

Przez cały tydzień nie odzywałem się do niego. Dalej mam mu za złe, że pozwolił mi zrobić coś tak okropnego komuś, kogo kocham. Przyjeżdżał pod szkołę. Wtedy Tae wychodził i mówił mu że mnie nie ma. Dzwonił, pisał... dzisiaj mija tydzień...

-Kook, ktoś do Ciebie.-powiedziała mama uchylając drzwi mojego pokoju. Po chwili otworzyła je na oścież wpuszczając do środka... Czerwonowłosego Jimina?

-Wolisz mnie w czerwonym więc do niego wróciłem...-powiedział i usiadł obok mnie na łóżku zamykając drzwi.

-Po co przyjechałeś?-cały czas patrzyłem za okno. Nie chciałem odwracać głowy... Przez ten czas się o czymś uświadomiłem. Bardzo mi go brakowało. Za bardzo...

-Chciałem... Się pożegnać.

-C-co?-Szybko na niego spojrzałem.

-Wyjeżdzam.

-Gdzie?!

-Wyprowadzam sie.-zdębiałem.

-Ale... Gdzieś niedaleko, prawda?- wyjąłem z nadzieją, że może jednak będziemy mogli codziennie się widzieć... Jak do tej pory.

-Jeśli przyjmiemy, że Los Angeles jest blisko to tak...- chłopak przytulił mnie. To nic nie da... Nic nie zmieni.

-To żart... Prawda?

-Kookie... Mogę Ci coś powiedzieć?

-Jasne...- łzy pchały mi się do oczu. Zupełnie jak w tedy na korytarzu.

-Od czego by... Chciałem z tobą porozmawiać w tedy rano ale jakoś się...

I w tedy właśnie bez wachania chwyciłem jego policzki i pocałowałem jego słodkie, różowe usta...

Be Mine #JiKook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz