Epilog

10.5K 500 241
                                    

15 lat później

Edgar i Willam przyjechali do Londynu aby odwiedzić Króla i Królową.

Amira przywitała ich bardzo serdecznie, a dwaj rycerze nisko się
pokłonili. Królowa wyglądała jak zwykle wspaniale nawet jak urodziła
ośmioro dzieci. No cóż, Król zajął się tylko tym, przez wiele lat i było mu z tego powodu cholernie dobrze.
Królowa trzymała na rękach dwu tygodniowe niemowlę.

- To jest Klemens. Jest dziewiątym dzieckiem Króla.

- Pani, gratulujemy - ponownie rycerze skłonili głowy uniżenie, a Amira ciężko westchnęła.

- Nie pierdolcie. Może wy będziecie mieli na niego wpływ, bo ja mam już
dość. Podczas nocy poślubnej prosiłam go o dużą rodzinę, ale bez
przesady. Mam wrażenie, że pół swojego życia chodzę w ciąży. Powiedzcie mu żeby się opamiętał, bo w końcu go zabiję. 

Do sali wszedł Rodryg

- O proszę, kogo tutaj mamy. Przyjaciele! - uśmiechnął się szczerze na widok dawnych druhów broni.

- Majestat! - mężczyźni skinęli nisko głowy przed władcą. Rodryg podszedł do nich i poklepał po ramieniu.

- Widzieliście już mojego najmłodszego syna?

- Tak, Panie gratulujemy - Rodryg szczerze się uśmiechnął i wyprostował dumnie - Teraz opowiadajcie co słychać u Walchera naszego irlandzkiego księcia .

- No cóż, Walcher zniknął... - Edgar rozłożył ręce bezradnie .

- Jak to zniknął?

- No tak. Książę zostawił żonę, trójkę dzieci i po prostu zniknął. Widziano go w okolicy miasta, ale to raczej nie mógł być on - powiedział Willam

- Czemu?

- Bo to głupie. Widzieli podobnego mężczyznę do księcia, który okradał
bogatych i dawał biednym. Zaczęli mówić o nim Robin Hood, książę
złodziei, czy jakoś tak...

Rodryg pokręcił głową. A czego można było się spodziewać po chłopaku, który spędził większość swojego życia na ulicy? Że raptem stanie się księciem? Zacnym rycerzem? Dobrym i kochającym mężem? Przeczuwał, że nie wytrzyma długo w murach zamku, dworskich etykiet i książęcych manier. Do tego trzeba się urodzić .

- Chodźcie, przyjaciele. Zapraszam was na ucztę. Musicie poznać moje
dzieci...

****
Aleksander najstarszy syn Rodryga de Vivwaro.

Szesnastoletni chłopak uwielbiał walczyć na miecze, ale ostatnio
przestał się tym interesować. Jego myśli zaczęły krążyć wokół kobiety o
imieniu Sefany. Była służącą na zamku i starsza od niego o kilka lat.

W oczkach młodego księcia była boginią. Zachwycał się jej urodą i skrycie wielbił. Miała ogniste długie włosy, smukłe ciało, oczy koloru wiosennej trawy. Była po prostu piękna.

Aleksander był świadomy, że dorasta i staję się mężczyzną, ale nie przypuszczał, że to będzie jak pożar. Sądził, że jak znacznie pożądać
kobietę to będzie takie same jak pragnienie dostać nowego konia, czy
nowy łuk. Ale to było coś zupełnie innego. Tego się nie dało nawet
opisać. To było tak silne jak pragnienie wody na pustyni albo obłędna tęsknota za domem.

Wiedział, że czeka jego małżeństwo z jakąś księżniczką i dostanie kilka
konkubin na pocieszenie, ale żadna nie będzie Stefaną. A jej ciało
pragnął najbardziej na świecie.

Aleksander popadł w smętne zamyślenie. Wieczorami siadał na tarasie i patrzył w ogród. Słuchał wołania mocnych ptaków i spoglądał na lśniące wody jeziora. Szukał milczenia i samotności. Szukał Sefany.

Przeznaczenie [Zakończone]Where stories live. Discover now