35

5.9K 425 73
                                    

Astor został złapany i powieszony do góry nogami. Rycerze: Samuela, Izyda, Hendrixma Willam i Edgar oraz książę patrzeli na dyndającego przewodniczącego rady zaskoczeni. Magnat bowiem darł się w niebo głosy jakby ktoś ze skóry go obdzierał.

- To zniewaga!!! To zdrada stanów! - krzyczał i dyndał jak wściekły wieprz.

- Nieee... no błagam czego on się tak wydziera? - westchnął Willam - Panie mogę go zakneblować? - Rodryg tylko zmarszczył brwi. Przecież musi doprowadzić kutasa do spowiedzi, więc jego morda jest mu potrzebna.

- Wy nie wiecie kim ja jestem?! - krzyczał - Pożałujecie ścierwa! Wszyscy zostaniecie powieszeni, poćwiartowani i rzuceni psom!

- Panie co z nim zrobimy? - książę podrapał się po brodzie, podszedł do mężczyzny i kucnął na przeciwko zwisającej w dół głowy. Twarz więźnia przybrała kolor czerwony bodajże od spływającej krwi z organizmu albo z powodu takiego oburzenia.

- Słuchaj mnie ty fiucie wszowaty! Powiedz grzecznie, gdzie jest dziecko królowej, a cię wypuścimy.

- Nie wiem o czym mówicie, Panie. Jakie dziecko? Ja nic nie wiem- mężczyzna przyjął taktykę udawania totalnego głupka co podczas każdego śledztwa miał styczność książę. Rodryg wyprostował się i zdjął ze spodni skórzany pasek. Podał go Willamowi.

- Lej go po twarzy - rycerz się uśmiechnął na tą myśl. O ja już mu obije tę mordę. Pomyślał i podwinął rękawy. Więźniowi otworzyły się szeroko oczy! Jak to po twarzy?! Zanim cokolwiek zdążył zaprotestować z całych sił dostał w zęby.

- Aaaaaauuuuaaaaaa, to booooliiii! Kurwaaaa to boooooliiiiii! Kurwa jego jebana mać! To boooooooliii - krzyknął i się rozpłakał.

- Nie no błagam! - Willam patrzył na facet, który płakał jak dziecko- co za żenada!

Chciał ponownie go uderzyć, a ten zaczął jęczeć jak baba w połogu.

- Tylko nie po twarzy. Błagam! Tylko nie po twarzy- płakał- Jestem zbyt ładny, aby tak niegodziwie mnie kaleczyć. Powiem wam wszystko! Tylko nie bijcie mnie po twarzy - jęczał. Mężczyźni tylko westchnęli smutno. Byli pewni, że każdy po kolei będą obdzierać ze skóry magnata, a ten już po pierwszym uderzeniu się poddał.

- Ja nic nie mam z tym wspólnego, ale powiem wam wszystko....

- Gdzie dziecko? - zapytał książę

- Dzieciaka zamknęli w domku leśniczym za miastem. Ja nic nie mam z tym wspólnego, to książę Maxim kazał go uprowadzić.

- Zaprowadzisz nas. Obyś nie łgał - powiedział Rodryg i odciął sznur. Astor runął na ziemię z krzykiem.

- Trochę może ostrożniej. To jest mój najnowszy kaftan, prosto z Paryża - burknął niezadowolony. Rodryg przewrócił oczami. To jakaś cipa. Pomyślał.

Rycerze przywiązali go do konia, a następnie wsiedli na wierzchowca i ruszyli ciągnąc za sobą więźnia.

Po pewnym czasie dojechali na miejsce. Ukryli konie w ciemnym lesie i kucnęli obserwując miejsce. Noc była już na tyle ciemna, że ich nie było widać.

Wokół domu chodziło czterech zbrojnych, a w oknie była widać zapalona świeczka.

- Ciekawe ile ich jest w środku? - wyszeptał Edgar. Pozostali czekali w milczeniu na rozkazy księcia. Nagle usłyszeli za sobą jakiś głos i zobaczyli jak Astor uwolnił się ze sznurów i zaczął uciekać przedzierając się przez gęstwiny.

- Panie! - Rodryg szybko chwycił sztylet i rzucił w plecy uciekającego magnata. Padł i próbował jeszcze się czołgać mając nadzieję, że w ciemnościach go nie znajdą.

Przeznaczenie [Zakończone]Where stories live. Discover now