15

7.1K 487 109
                                    


- Zabierzcie giermka do medyka - rozkazał książę do Williama i Edgara.

- A ty panie? Co zamierzasz? - spojrzeli na wściekłego Rodryga, który trzymał w ręku miecz i patrzył z pogardą na pokonanych zdrajców u jego stóp.

- Teraz muszę zająć się nie proszonymi gośćmi, których trzeba należycie ugościć - powiedział książę i rycerze już wiedzieli, że on osobiście zajmie się ich torturami. Przecież musiał dowiedzieć się na czyje zlecenie zostali tu przysłani.
Spojrzeli z litością na zdrajców, którzy już nie długo będą modlić się o szybką śmierć. Pokręcili głowami i chwycili giermka, który był już nieprzytomny.

- No, no nasz chłopak się spisał - zaczęli rozmawiać między sobą przemierzając szybkim krokiem korytarze.

- To prawda. Jestem pod wrażeniem jego odwagi i męstwa - ponownie spojrzeli na chłopaka.

- Jak tylko wyliże się ran na pewno zostanie jednym z nas.

- Dla mnie będzie zaszczyt walczyć z nim w ramię w ramię.

- Dla mnie też przyjacielu. Będę czuł się bezpieczny jak za moimi plecami będzie stał on. Chciałbym mieć takiego syna jak Edwin.

- Ja też. Na razie mam dwie córki i modlę się do stwórcy o pierworodnego.

- Ja mam syna, ale ni jak nie ima się do naszego Edwina.

Weszli do komnaty i położyli chłopaka na łożu. Po chwili wszedł również medyk, który został poinformowany przez służbę o jego potrzebie pojawienia się tutaj.

- Rozbieszcie go mości rycerze - powiedział starszy mężczyzna, który zaczął wyciągać z kufra mikstury i bandaże.
Willam i Edgar podeszli do chłopaka i zaczęli ściągać koszule zaplamioną krwią. Nagle Amira ocknęła się i przerażona zaczęła się z nimi szarpać. Oni nie mogą mnie rozebrać. Krzyczała w myślach.

- Edwin spokojnie. Musimy opatrzeć twoją ranę- rycerze znali strach chłopaka przed przypaleniem, więc próbowali go jakoś uspokoić.

- Chłopcze medyk się tobą zajmie i nie będziemy ciebie przypalać.

- Zostawcie mnie! - krzyczała i próbowała się wyszarpać, ale ból brzucha na to nie pozwalał.

- Na litość boską, uspokój się! - Amira jednak walczyła ile miała sił. Wiedziała, że w tym momencie walczyła o swoje życie. To nic, że rana tylko się pogłębiała i krew uciekała szybciej. Owładnęło ją przerażenie i nie dbała o ranę, tu chodziło o jej życie.

- Nie dajesz nam wyboru! - krzyknął wściekły Willam i z całych sił uderzył z pięści w twarz. Amira opadła zamroczona na łóżko. Edgar jednym ruchem rozdarł koszule na pół i nagle przed ich obliczem ukazały się niewielkie, ale jędrne i sterczące piersi. Zamarli.

- O mój Boże!

- Dziewczyna!? - przeraził się Willam.

- Jezu Chryste i wszyscy święci, to dziewczyna! - krzyknął medyk.
Edgar szybko jednak się opanował i krzyknął do starca .

- Na co się gapisz? Opatrz jej ranę, bo zaraz nam umrze.

- Edgar, nie ma co jej ran opatrywać ona jest już trupem. Książę jej nie daruje tej zniewagi, nawet jak uratowała mu życie. Honor i duma mu na to nie pozwoli. Lepiej wbijmy miecz w jej serce, to nie będzie cierpiała. Tylko to możemy dla niej zrobić.

- Nie! - warknął Edgar - Nie pozwolę na to.

- Co ty chcesz zrobić?

- Jak to co? Tyle czasu udawało jej się ukrywać, że jest dziewczyną to dalej będzie to robić.

Przeznaczenie [Zakończone]Where stories live. Discover now