22

7.2K 517 55
                                    

- Panie błagam cię, nie zabijajcie. Ja nie wiedziałem, że jesteś księciem. Panie litości, te chłystki mnie oszukały - jęczał karczmarz na kolanach przed Rodrygiem i wznosił ku niemu złożone ręce, jak do modlitwy.

Rodryg był wściekły i z trudem powstrzymywał się, żeby nie ukrucić grubasa o głowę.

- Będziesz żył, jak powiesz gdzie oni są.

- Panie, ciężko ich znaleźć, są świetni w kryjówkach. Nie jeden tutaj strażnik o nich pytał, ale raz słyszałem jak rozmawiali o karczmie Czarci Zad. Jeśli ich, Panie, tam nie znajdziecie, to już nie ma co ich szukać. Poza tym, szykowali się do podróży i...- karczmarz gadał i gadał. Rycerze jednak nie zwlekali dłużej, ruszyli w pogoń za uciekinierami.

Wskoczyli na konie i z całych sił uderzyli strzemię. Tętent kopyt rozległ się wzdłuż uliczki, trącając na boki przechodniów.
- Jak jeździsz, baranie! - krzyczeli mężczyźni i bruzgali jak szewc pod adresem jeźdźców .

Rycerze szybko dojechali do wskazanej karczmy.

- Panie, patrz- powiedział Willam i wskazała na stojącego konia, którego im zbiedzy ukradli .

- Na pewno są tutaj - powiedział Rodryg i ruszyli do knajpy. Ponownie zobaczyli mnóstwo ludzi. Przecisneli się do baru. Karczmarz był zajęty nalewaniem piwa, ale jak zobaczył Rodryga od razu przerwał swoją czynność. Wytarł ręce o swój fartuch i podszedł do niego, a następnie ukłonił się .

- Mości książę, co cię sprawdza w moje niskie progi, tak możnego Pana? - ponownie się ukłonił, a Rodryg podniósł brew. Nie spodziewał takiego powitania.

Karczmarz był tym razem chudy jak patyk, wysoki o długich jasnych włosach i ciemnych oczach. Pochodził z bardzo dalekich stron. Miał bardzo dobrą pamięć do twarzy, więc kiedy raz zobaczył księcia na turnieju rycerskim zapamiętał go.

- Szukam kogoś - Rodryg wyciągnął sześć złotych monet, a mężczyźnie oczy się zaświeciły. Książę chciał to załatwić szybko i już bez żadnych problemów. Spodziewał się, że i tutaj karczmarz był przekupiony, aby nic nie mówić o złodziejaszkach.

- Mów Panie, kogo szukacie- zatarł ręce .

- Przed karczmą stoi koń, szukam dwóch jeźdźców, którzy na nim przyjechali- mężczyzna się zasmucił.

- Panie, nikogo nie widziałem aby na nim ktoś przyjechał.

- Trudno - Rodryg chciał odejść. Coś czuł, że mężczyzna nie odpuści sobie tak łatwego zarobku i nie pomylił. Karczmarz był wykupiony, ale nie mógł przecież okłamywać samego władcy, który jeszcze oferował tyle bogactwa. Dzięki księciu wiodło mu się w tym mieście bardzo dobrze. Osiągnął ogromny majątek, które w swoim kraju nie miał szans zarobić. Żył nędznie. A tutaj, miasto rozkwitało z każdym dniem tak jak jego kieszeń.

- Panie, poczekajcie - powiedział - Są za karczmą na strychu. Uważajcie, Panie to bardzo cwani złodzieje. Nie jednego tutaj oszukali i wykiwali.

- Dziękuję. Oto twoja zapłata- książę zostawił monety na stole i wyszedł razem z rycerzami.

Szybkim krokiem ruszyli za budynek i stanęli osłupieni na widok wysokiego płotu.
- Tu nic nie ma - burknął Edgar
Książę rozejrzał się po ziemi i zobaczył dwie pary odcisków po butach.

- Nie depczcie po śladach- rycerze również zaczęli śledzić dokąd prowadzą ślady.

- Prowadzi to do płota - Rodryg zaczął sprawdzać deski. Jedna z nich była poluzowana, ale dziura była niewielka. Rycerze byli dużo wyżsi i barczyści, a Walcher jak i Amira nie byli tacy mężni, więc pewnie to było ich wejście. Willam nie myśląc dłużej wyciągnął miecz z pochwy i roztrzaskał im większą dziurę. Weszli za płot i zobaczyli drabinę prowadzącą na strych.

Przeznaczenie [Zakończone]Where stories live. Discover now