1

10.1K 453 65
                                    

3 lata później.

Amira od kilku lat udaje chłopca, wymyśliła nawet dla siebie nowe imię - Edwin. Tak wczuła się w rolę, że teraz nie wyobrażała sobie być kimś innym.
- Jestem chłopakiem i nikt o tym się nie dowie — mówiła do siebie, kiedy siedziała na murku i obserwowała z góry rozgardiasz na targu. To było jej ulubione miejsce. Z tej wysokości łatwiej było obserwować potencjalną ofiarę jej kradzieży. Kupcy stawali się mniej czujni, jeśli zajmowali się oglądaniem towarów znajdujących się na owych targowiskach. Mieli oni jednak ze sobą służących.
Amira zobaczyła grubasa w pięknych szatach. To musiałby być ktoś bardzo ważny — pomyślała i dokładnie go obserwowała. Oglądał piękne płótna i kłócił się z handlarzem zajadle. Ale to ją mało obchodziło najważniejsze było, że przy pasie grubasa dyndała spora sakwa. Przełknęła ślinę na myśl ile w niej mógłby znajdować się monet.

Nie zastanawiając się dłużej, zeskoczyła z murku i ruszyła w stronę mężczyzny. Powoli przecisnęła się przez tłum i nie spuszczając wzroku z kolorowych szat szlachcica podeszła blisko i jednym płynnym ruchem odcięła cenny pakunek.  Po cichu chciała się oddalić , lecz poczuła na swoim ramieniu sporą rękę, która trzymała ją mocno.
- Złodziej! - krzyknął służący swojego wielkiego pana. Na  ten dźwięk , tłum ludzi zaczął się gromadzić. Wielu lubiło widowisko ,kiedy to złodziejowi za kradzież obcinano rękę. Ludzie nie mieli zbyt dużo rozrywek, więc wieszanie zbirów czy palenie czarownic na stosie cieszyło się sporym zainteresowaniem.
Amira próbowała się wyrwać, ale za  jej drugie  ramię złapał szlachcic i warknął do niej z wściekłością
- Przybłędo, pożałujesz tego! - dziewczyna  była przerażona. Popełniła straszny błąd i teraz straci rękę. Mężczyźni zaczęli ciągnąć ją przez tłum do strażnika. Amira się szarpała, ale to było, jakby walczyła z rozjuszonym koniem. Nie miała żadnych szans.
- Złodziej!
- Na śmierć! - tłum ludzi krzyczał i rzucał w nią różnymi obelgami
- Obyś zdechł obdartusie!
Dziewczyna miała łzy w oczach, kiedy zbliżali się do strażnicy. Nagle za nimi uniusł się donośny krzyk....
- Pożar! Pożar! - wszyscy raptem odwrócili głowy i przerażeni rzucili się do gaszenia pożaru pobliskich straganów
- O mój Boże, ratuj! - krzyczał kupiec, który patrzył jak jego cały dobytek unosił się w kłębach dymu.
Amira zrozumiała, że ma szansę teraz uciec. Kopnęła mężczyznę  z całych sił w kostkę. Zdezorientowany kupiec rozluźnił uścisk i krzyknął z bólu. Dziewka w ostatniej chwili wyrwała z ręki mężczyzny sakiewkę i rzuciła się do ucieczki
- Łapać złodzieja! - krzyczał w niebo głosy mężczyzna , a służący ruszył w pogoń za obdartusem.
Wystraszone dziecko biegło ile sił w nogach między zaułkami, modląc się w duchu, żeby mężczyźni jej nie złapali, ale czuła jak depczą jej po piętach. Nagle ktoś złapał ją za ubranie i jednym ruchem wrzucił ją do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Odgłosy rozjuszonych ludzi, podnieconych gonitwą ,chęcią mordu za kradzież nagle ucichły .
Dziewczyna leżała na zimnej posadzce i była przerażona nagłym atakiem nieznajomego. Automatycznie wyciągnęła nóż
- Nie zbliżaj się! - krzyknęła. Ciemna postać wyłoniła się z cienia i dziewczyna napotkała wściekłe oczy Walchera
- Edwin, czyś tyś postradał zmysły? - krzyknął
- Ale... - próbowała się bronić przed złością chłopaka
- Zamknij się! Ile razy mam mówić, że do kradzieży macie chodzić w trójkę? Nigdy nie pojedynczo! - krzyczał. Nie spodziewała się, że będzie aż taki zły na nią.
- Czy to ty podpaliłeś te stragany?
- A co miałem pozwolić ci stracić rękę? - Amira była w szoku. Walcher nigdy nie przejmował się, aż tak nami, żeby ratować z opresji. "Jeśli mnie nie posłuchałeś to teraz cierp". To była jego dewiza. Opiekował się nami, ale również nie kierował się sentymentami.
- Walcher, przepraszam - dziewczyna podeszła do chłopaka i pomachała mu sakiewką przed oczami, które raptownie na ten widok szeroko się otworzyły - już się nie gniewaj

Walcher wziął cenny pakunek i zajrzał do środka
- O mój Boże! Bracie tutaj jest dziesięć złotych monet - chłopak, aż podskoczył z radości, ale Amira stała jak sparaliżowana. Właśnie Walcher nazwał ją bratem. Nigdy nikogo tak nie nazywał. Dziewczynie, aż serce zadrżało z radości i w oczach pojawiły się łzy. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony
- Edwin, ty płaczesz? - dziewczyna szybko chrząknęła i odgoniła łzy
- Nie! Nie, to tylko jakiś paproch wpadł do oka - Walcher więcej nie wnikał w dziwne zachowanie Edwina. Wyciągnął jedną monetę i podał je chłopakowi
- Masz - powiedział. Dziewczyna przełknęła ślinę i spojrzała na niego zaskoczona. Nie wiedziała co miała zrobić.
- Bierz, bo się rozmyśle - ponaglił. Walcher nigdy nie dawał dzieciakom pieniędzy. To on kupował jedzenie, ubrania i troszczył się o dach nad głową, więc dziewczyna nie rozumiała dziwnego zachowania młodzieńca. Jednak długo nie czekając zabrała z jego ręki drogocenną monetę 
- Dziękuję - wyszeptała
- Spisałeś się bracie, ale więcej tego nie rób. Drugi raz to zrobisz ,a  sam odetnę ci rękę. Czy to jest jasne? - powiedział
- Tak - pokiwała głową. Chłopak zabrał pozostałe monety i wyszedł.
Zostawiając ją w swoich rozmyśleniach.

To było niesamowite, że Walcher zaczął traktować Amire jak brata. Już wcześniej wyczuwała, że on bardziej ją lubił od innych dzieciaków, ale nie sądziła, że aż tak, aby nazwać ją swoim bratem.

Nauczył ją wszystkiego co potrafił - walki wręcz, walka mieczem. Amirze słabo to szło, bo była chuda ,a większość chłopców zmężniała i z trudem im dorównywała siły. Jedyne co świetnie jej wychodziło to walka nożem i rzucanie nim do celu. W tym była najlepsza. Wszystkich biła na łeb, nawet  Walchera.
- No rzesz  w mordę znowu przegrałem - przeklinał Walcher jak ponownie przegrał z Amirą o kolejny talerz zupy. Bawiło ją jego niezadowolenie.
Walcher miał już dwadzieścia trzy lata, a Amira szesnaście .Zaczęła  jednak patrzeć na niego jak na wspaniałego mężczyznę. Zapragnęła powiedzieć mu prawdę,iż  jest dziewczyną.

- Zrobię to i on się we mnie zakocha i pocałuje -  pomyślała i uśmiechnęła się na tą myśl , po czym ruszyła śladami chłopaka.Przemierzała uliczki, a jej serce waliło coraz szybciej. Nie mogła doczekać się ponownego spotkania z nim. Znała już trochę kilka ulubionych miejsc Walchera, gdzie zazwyczaj przebywał. Szybko odnalazła go i chciała do niego podejść, ale zatrzymał ją widok jakieś dziewczyny, która stała w zaułku. Walcher podszedł do niej, objął mocno w pasie i zaczął namiętnie całować. Amira poczuła straszny ból w sercu. Łzy napłynęły  jej do oczy i spłynęły  po policzku. Poczuła się zraniona i porzucona. Nie chciała dłużej na to patrzeć. Ruszyła biegiem przed siebie. Biegła nie patrząc dokąd, aby najdalej stąd. Dopiero po pewnym czasie zauważyła, że jest poza miastem. Oparła się przy drzewie i zaczęła wyć z rozpaczy. Jak on mógł ją całować - krzyczała w myślach- To on powinien kochać mnie ,nie ją.

W tej wielkiej rozpaczy usiadła na trawie obejmując ramionami swoje podkulone do brody nogi.  W tym momencie przez ciało dziewczyny przeszedł ogromny dreszcz i przerażenie . Spojrzała na swoje spodnie i zamarła . Krew?!!!
- Że co? Krew? Skąd? - zaczęła krzyczeć przerażona. Zdjęła spodnie i zobaczyła całe nogi we krwi
- O mój Boże! Ja umieram ! - krzyczała wniebogłosy. Padła na kolana i zaczęła modlić się żarliwie
- Boże, ratuj ja, nie chcę umierać! - lamentowała i wznosiła ręce do góry.

 Padła na kolana i zaczęła modlić się żarliwie - Boże, ratuj ja, nie chcę umierać! - lamentowała i wznosiła ręce do góry

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Przeznaczenie [Zakończone]Where stories live. Discover now